1. Potem osobiście przygotowuje im śniadanie. „A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli rozłożone ognisko, a na nim ułożoną rybę oraz chleb”. Jest w tej scenie coś wzruszającego. Przyjaźń, miłość wyraża się nie tylko w wielkich, bohaterskich czynach. Miłość to także małe gesty, przez które komunikuje się bliskość i troskę. Być może dla uczniów, którzy widzieli sporo cudów Jezusa, połów ryb nie był czymś bardzo zaskakującym. Może bardziej poruszył ich widok Mistrza, który powrócił do nich z wielkiej zwycięskiej bitwy, a teraz zwyczajnie przygotowuje im śniadanie jak ojciec czy matka. Czasem Bóg przemawia do nas przez proste znaki. Czy potrafimy je dostrzec? Czy doceniamy rolę prostych gestów w budowaniu i podtrzymywaniu ludzkich więzi?
2. „To jest Pan” – mówi lub raczej krzyczy Jan do Piotra. To paschalne wyznanie wiary. Greckie Kryrios (hebr. Adonai) brzmi o wiele mocniej niż polskie „Pan”. To słowo odnoszono w Starym Testamencie do Boga, zastępowało ono imię Jahwe. Dlatego św. Paweł napisze: „Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie” (Rz 10,9). To jest Pan. Oto Ten, który ogłosił prawdę, objawił Ojca. Zabity, powstał. To Pan dziejów, historii świata i mojej historii życia. Jan jako jedyny z apostołów wytrwał pod krzyżem i pewnie dlatego ma większe wyczucie obecności Zmartwychwstałego. Trzeba to wyznanie Jana przełożyć na swoje życie. Oto Pan mojego życia, Pan moich zmartwień i trosk, Pan mojego powołania. To mój przyjaciel, źródło nadziei i radości. To moja siła w utrapieniu. Jeśli mam Go przed oczyma, wszystko w moim życiu nabiera sensu. Mogę przetrwać każdą próbę. Mogę trwać w Kościele pomimo tego, że widzę w nim wiele ludzkiej małości, a nawet podłości. Rzecz w tym, by mieć oczy, uszy, a przede wszystkim serca otwarte na znaki obecności żyjącego Pana. On jest w Kościele, On widzi mój głód, moje zmęczenie, moje grzechy. On potrafi temu zaradzić.
3. Na koniec tego niezwykłego spotkania Jezusa z uczniami odbywa się dialog z Piotrem. Pan powierza mu zadanie bycia pierwszym pasterzem owiec w Jego owczarni. Coś jak egzamin końcowy w szkole Jezusa. Coś jak rozmowa kwalifikacyjna na najważniejsze „stanowisko” w Kościele. Trzy pytania. Wszystkie takie same: „Czy miłujesz Mnie?”. Dlaczego Jezus nie zapytał Piotra np. o umiejętność głoszenia kazań, znajomość teologii, zdolności organizacyjne, dojrzałość osobowości, miłość do ubogich czy znajomość owiec? Ileż różnych kwalifikacji powinien mieć dobry pasterz? Dla Jezusa liczy się tylko jedno – głęboka więź, przyjaźń z Nim samym, z właścicielem owczarni. „Paś owce moje”. To jest trzoda Jezusa, nie Piotra. Owce wiedzą o tym, dlatego u swoich pasterzy chcą widzieć przede wszystkim ich miłość do Jezusa. Oczekują od nich wskazania: „To jest Pan”. Po to jest Kościół, by jasno i odważnie głosić światu: „To jest Pan”. I nie ma innego!.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Kaduri głosił słowo Boże i przewidywał przyszłość. Przed śmiercią zaczął zwierzać się z tajemnicy, jaką miał przed nim odsłonić Bóg. Dotyczyła ona rychłego pojawienia się mesjasza w Izraelu. Wyczekiwano z napięciem na otwarcie testamentu Kaduriego, w którym miało być zapisane imię mesjasza. Rabin zażyczył sobie, by treść testamentu została ujawniona rok po jego śmierci, czyli w 2007 r. Zdrętwieli świadkowie zdarzenia i rzesze telewidzów, gdy wyszło na jaw, że według przepowiedni rabina przyszły mesjasz i zbawca Izraela miał mieć na imię Jehoszua, czyli Jezus. Włożono wiele starań w zatarcie niemiłego wrażenia. O imieniu rabina Kaduriego nikt nie chciał już wspominać. Jak wielki był za życia, tak nieobecny stał się po śmierci. Dociekanie prawdy o proroctwie rabina zostało zakazane. A Kaduri dodał odwagi wielu poszukiwaczom prawdy o Zbawicielu. Zaczęto bardziej studiować proroctwa biblijne wskazujące na przyszłego mesjasza, dopasowywać je do postaci Jezusa z Nazaretu. Serce niejednego Izraelity zadrżało na wieść o Jego zmartwychwstaniu. Dziś można spotkać coraz więcej osób w Izraelu i poza nim, które chcą wyrazić wdzięczność Kaduriemu, że naprowadził ich na Jezusa. Pewien starszy mieszkaniec Jerozolimy ośmielił się powiedzieć przed kamerami telewizyjnymi, że wierzy w to, że Jezus jest Mesjaszem i że modli się do Niego. I że „już się nie boi”.
Taką wiarę i takie męstwo nosili w sobie apostołowie, którym surowo zostało zakazane głoszenie Chrystusa jako Pana. Wiedzieli, że „Boga należy bardziej słuchać niż ludzi”, i za tę decyzję gotowi byli zapłacić wysoką cenę. Podobna odwaga przepełniała męczenników z Abileny, których mimo szykan nie zdołano odwieść od sprawowania Eucharystii. Nawet w obliczu gróźb i przykrości mówili: „My bez Eucharystii żyć nie możemy”. Wiek XX był wiekiem martyrologium Kościoła. Iluż nieustraszonych i wielkich uczniów Zmartwychwstałego dla Niego okazało gotowość oddania życia? Męczennicy koptyjscy, którym przed trzema laty muzułmańscy szaleńcy poderżnęli gardła na oczach świata, mogli się uratować. Wystarczyło, by wyrzekli się Jezusa i przyjęli nauki Mahometa. Odmówili. Wdowa po jednym z nich powiedziała w egipskiej telewizji, że nigdy nie znajdzie właściwego sposobu, by wyrazić mu wdzięczność za to, co zrobił dla swych dzieci i swego narodu. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Do wielkanocnego koszyczka, który niosą do kościoła, wkładają baranka. Absurd! Oczywiście, że tak! Bo przecież baranek to symbol i metafora. Barankiem jest Jezus Chrystus! Ale ten symbol wymaga wyjaśnienia. Po raz pierwszy Barankiem nazwał Jezusa Chrystusa św. Jan Chrzciciel podczas chrztu Zbawiciela w Jordanie. I to on odczytał rolę Zbawiciela w kluczu ofiary. Baranek w kulturze starożytnego Bliskiego Wschodu, do którego należy także świat Biblii, był zwierzęciem spożywanym przez pasterzy i zarazem ofiarą składaną jako żertwa dla Pana Boga. Pierwszym starotestamentowym źródłem połączenia ofiary Chrystusa Pana z obrazem baranka jest ofiara Izaaka z Księgi Rodzaju. Tam Abraham, wystawiony na próbę, miał złożyć Panu Bogu w ofierze swego jedynego syna. Ostatecznie, w zastępstwie Izaaka, w ofierze został złożony baranek. Z kolei Księga Wyjścia opowiada historię uwolnienia narodu wybranego z niewoli egipskiej. W noc uwolnienia Izraelici mieli przygotować ucztę, pierwszą w historii narodu wybranego wieczerzę paschalną. Tam również w ofierze złożono baranka. To te dwa obrazy są biblijnym fundamentem i treścią metafory Jana Chrzciciela, który, „gdy zobaczył nadchodzącego Jezusa, rzekł: »Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata«”.
I oto ten Baranek pojawia się w Księdze Apokalipsy, ale zdecydowanie inny, bo już uwielbiony i zmartwychwstały. Autor Apokalipsy napisał: „Ujrzałem między tronem z czworgiem zwierząt a kręgiem Starców stojącego Baranka, jakby zabitego, a miał siedem rogów i siedmioro oczu, którymi jest siedem Duchów Boga wysłanych na całą ziemię”. Symbolika teriomorficzna (biorąca za podstawę świat zwierząt) przeplata się z symboliką liczb (siódemka oznacza pełnię). Rogi to symbol mocy i potęgi, a oczy – wiedzy i poznania. Tylko ten i tylko taki Baranek w Bożym pałacu niebieskim „jest godzien otrzymać potęgę i bogactwo, i mądrość, i moc, i cześć, i chwałę, i błogosławieństwo”, co wyznają głosy „wielu aniołów dookoła tronu i Zwierząt, i Starców”. I rzecz jeszcze jedna, odpowiedź na to wyznanie „wszelkiego stworzenia, które jest w niebie i na ziemi, i pod ziemią, i na morzu”, które orzeka, że „błogosławieństwo i cześć, i chwała, i moc, na wieki wieków!” należą się „Zasiadającemu na tronie” – Bogu Ojcu „i Barankowi”. To ważny znak, że autor Apokalipsy przyznaje Chrystusowi Panu cześć Boską. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Zdumiewają mnie te kilkukrotne spotkania Zmartwychwstałego z uczniami, którzy Jezusa nie rozpoznają po wszystkim, co razem z Nim przeżyli. Zaskakuje Jan, który w końcu poznaje Boga, ale pozostaje w miejscu. Dlaczego mnie to tak dziwi? Czy widzę Boga na co dzień w moim życiu? Może przynajmniej tam, gdzie On szczególnie próbuje spotkać się ze mną? Żyję wśród chrześcijan, chodzę do kościoła – to bardzo sprzyjające warunki do rozpoznawania obecności Boga. Paradoksalnie w tak korzystnych okolicznościach można zapomnieć o konieczności szukania, nie usłyszeć własnej wewnętrznej potrzeby Boga, przecież wydaje się, że jest tak łatwo dostępny. Dobrze, gdy obok mnie jest ktoś, kto uświadomi: „To jest Pan.” W dzisiejszej Ewangelii skupiamy się zwykle na Piotrze, bo ma ułańską fantazję, by rzucić się wpław do Jezusa. Jednak kluczowym momentem są słowa Jana, dzielącego się odkryciem Prawdy. Chciałabym mieć zawsze przy sobie ludzi, którzy tak jak Jan wskażą mi Boga, gdy ja Go nie widzę. A potem chciałabym mieć, tak jak Piotr, odwagę, by nie zagłuszać głosu – ani wewnątrz mnie, ani na zewnątrz – tylko zdążać do Jezusa. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.