J 16, 23b-28
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: O cokolwiek prosilibyście Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna.
Mówiłem wam o tych sprawach w przypowieściach. Nadchodzi godzina, kiedy już nie będę wam mówił w przypowieściach, ale całkiem otwarcie oznajmię wam o Ojcu. W owym dniu będziecie prosić w imię moje, i nie mówię wam, że Ja będę musiał prosić Ojca za wami. Albowiem Ojciec sam was miłuje, bo wy Mnie umiłowaliście i uwierzyliście, że wyszedłem od Boga.
Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca».
O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje... J 16,23
Syn kamieniarza wprawiał się w rzemiośle, by kiedyś przejąć fach po ojcu. Przyszło mu rozłupać na mniejsze kawałki ogromny głaz. Najpierw użył młota. Potem wbił kliny, które miały głaz rozsadzić od środka. W mroźny dzień zalał szczeliny kamienia wodą, licząc na to, że ta zamarznie i lód rozsadzi skałę. Wszystko na nic. Przyszedł do swojego ojca. – Tego kamienia nie da się rozbić na mniejsze. Próbowałem już wszystkich możliwych sposobów! – Wszystkich? Wcale nie. Jeszcze mnie nie poprosiłeś o pomoc – wyjaśnił ojciec. Zawsze, kiedy żywię przekonanie, że w jakiejś sprawie zrobiłem już absolutnie wszystko, pojawia się pytanie o modlitwę, o to, czy zaniosłem do Ojca prośbę w imię Jezusa?