Tylko wtedy lek zadziała. Doświadczył tego strażnik z Filippi, gdy przyszło mu pilnować dwóch szczególnych więźniów: Pawła i Sylasa. „Nagle powstało silne trzęsienie ziemi, tak że zachwiały się fundamenty więzienia. Natychmiast otwarły się wszystkie drzwi i ze wszystkich opadły kajdany” (Dz 16,26). Nic dziwnego, że biedak z przerażenia chciał się zabić. Podobnie czujemy się w sytuacjach, gdy wszystko wypada nam z rąk i nie wiemy już, na czym stoimy. Masa spraw wymyka się spod kontroli i nic już nie będzie jak dawniej. Struchlały strażnik zwrócił się z prośbą do apostołów: „Co mam czynić, aby się zbawić?”. „Uwierz w Pana Jezusa – odpowiedzieli mu – a zbawisz siebie i swój dom” (Dz 16,32). W tamtej chwili w jego życiu „otwarły się wszystkie drzwi i ze wszystkich opadły kajdany”. Człowiek ten dał się ogarnąć Duchowi Świętemu. Czy może dziwić fakt, że św. Paweł najbardziej czuły list napisał właśnie do Filipian?
A cóż zdarzyło się w Jerozolimie podczas żydowskiej Pięćdziesiątnicy tamtego roku, gdy ludzie powtarzali sobie na ucho, że Jezus zmartwychwstał? „Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wichru (…). Ukazały się im też języki ognia”. Jakby napad terrorystyczny w połączeniu z pożarem. „I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym”. Miłośnicy świętego spokoju, tradycjonaliści i rutyniarze doznali wstrząsu. Póki nie narodzi się w nas pragnienie zbawienia, Duch Święty zastaje zaryglowane drzwi. Czasem wystarczy mały wstrząsik, niekiedy zaś potrzeba przejścia tajfunu po naszych sprawach. Wtedy zmysły ożywają i serce zaskowyczy: Panie, ratuj!
Duch Święty to mocarz. Nikt Mu się nie oprze. Ale jednocześnie to wielki miłośnik wolności i mister elegancji. Nikomu się nie narzuci, siłą nie wtargnie. Przychodzi łagodnie i na zaproszenie, wypełniając sobą i swymi darami cały obszar ludzkiego życia. Tylko że nieraz potrzeba akcji przygotowawczej. A wtedy dzieją się cuda… Gdy Jan Paweł II po raz pierwszy przyjechał do ojczyzny – wspominał pewien pan z Poznania – „było tak, jakby Duch Święty zstąpił na naród. Tysiące ludzi poszły do spowiedzi, ludzi, którzy nie robili tego od dwudziestu lat i dłużej. Byli przekonani, że teraz mogą funkcjonować bez partii i reżimu”. Nic już nie miało być tak jak dawniej. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przyjęcie Chrystusa za swojego Pana i Zbawiciela przynosi w życiu chrześcijanina totalną nowość, ale ta nie może się dokonać jedynie ludzkimi wysiłkami, potrzeba współpracy z łaską. Dopiero to powoduje, że kończy się życie według ciała, a rozpoczyna prawdziwe życie, czyli życie według Ducha. „Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi” – podkreśla autor listu. Biblijni komentatorzy, odwołując się do częstego u św. Pawła wyrażenia „[być] w Chrystusie”, owo przylgnięcie do Chrystusa i życie według Ducha nazywają wejściem chrześcijanina w chrystosferę. Bycie w niej nie zmienia ludzkiej fizyczności. „Ciało podlega śmierci ze względu na skutki grzechu” – pisze św. Paweł, ale ważna sprawa dotyka ludzkiego ducha: „[on] ma życie na skutek usprawiedliwienia” i nie jest to życie doczesne, ale życie wieczne w gronie zbawionych w niebie. Życie według Ducha jest również jedynym sposobem, by przezwyciężyć ludzką przemijalność: „Jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Chrystusa Jezusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha.” W konsekwencji tylko wejście do chrystosfery jest jedynym sposobem spełnienia największej ludzkiej tęsknoty, jaką jest pokonanie nieuchronnej dla każdego z nas śmierci. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
1. W nowym lekcjonarzu zdecydowano się zachować oryginalne greckie słowo: „Paraklet”. Uznano, że warto wprowadzić ten termin do języka nauczania o Bogu. Mamy osłuchane tłumaczenie: „Pocieszyciel”. Biblia Ekumeniczna tłumaczy: „Orędownik”, Biblia Paulistów: „Wspomożyciel”. Zatrzymajmy się przy tym oryginalnym słowie.
2. W Starym Testamencie sam Bóg jest nazywany pocieszycielem swego ludu. „Ja i tylko Ja jestem twym pocieszycielem” – mówi Bóg w Księdze Izajasza (51,12). Bóg „pociesza jak własna matka” (66,13). Z kolei Jezus mówi o posłaniu „innego” Pocieszyciela, czyli On sam jest pierwszym Parakletem. Święty Jan w Pierwszym Liście pisze: „Jeśliby nawet kto zgrzeszył, mamy Rzecznika (Parakleta) wobec Ojca – Jezusa Chrystusa sprawiedliwego” (2,1). Słowo „Paraklet” jest tu odniesione do Jezusa, ale bardziej w znaczeniu „adwokat, rzecznik, obrońca”. Określenie „Paraklet” nie tyle oznacza to, kim jest Duch Święty sam w sobie, ile mówi raczej o Jego posłannictwie. Duch Święty prowadzi dalej w świecie dzieło całej Trójcy. To akcja ratowania człowieka, czyli zbawienia. Duch Święty w Kościele kontynuuje dzieło zbawienia rozpoczęte w Starym Testamencie, a mające swój szczyt w życiu, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa. Pierwotny Kościół doświadczał bardzo mocno tego prowadzenia przez Ducha Świętego. W Dziejach Apostolskich czytamy, że Kościół „rozwijał się i żył bogobojnie, i napełniał się pociechą (paraklesis!) Ducha Świętego” (9,31).
3. Tak więc najważniejsze dwa znaczenia słowa „Paraklet” to Pocieszyciel i Obrońca. I tego właśnie najbardziej potrzebuje dziś wspólnota Kościoła – pocieszenia i obrony! Świat chce bowiem nas, wierzących, pozbawić ducha. Chce nas zdołować, odebrać siły do głoszenia prawdy. Przy czym Antychryst stroi się w szaty Pocieszyciela i Obrońcy. Udaje przyjaciela, ale oferuje truciznę jako lekarstwo. Jeden ze znanych dziennikarzy napisał niedawno: „teraz Polacy powinni się obejść bez Ducha Świętego. Kościół mogą zmienić tylko wierni”. Nic bardziej mylnego. A jednak czasem ulegamy w Kościele tej presji. Na przykład wtedy, gdy uważamy, że sposobem na oczyszczenie Kościoła jest jego „unowocześnianie”, bezkrytyczne otwieranie się na wszystko, zastępowanie wiary w łaskę wiarą w psychoterapię czy procedury. Prawdziwym Odnowicielem Kościoła, Pocieszycielem i Obrońcą może być tylko On, Duch Święty.
4. Owszem, On potrzebuje osób, które poddają się Jego prowadzeniu. Czyli świętych. Jedna z formuł opisujących działanie Ducha Świętego w Kościele brzmi: „Jedna Osoba w wielu osobach”. Jako chrześcijanie mamy stać się „parakletami”, czyli niosącymi pociechę i obronę. Święty Paweł pisze, że „Bóg wszelkiej pociechy” pociesza nas po to, „byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakiejkolwiek udręce, pociechą, której doznajemy od Boga” (2 Kor 1,3-4). Być pocieszycielem niosącym Boską pociechę, czyli miłość i prawdę. To działanie Ducha Świętego w Kościele i w każdym z nas. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Uczniowie Jezusa musieli być przerażeni. Przecież ich opuścił. My też często mamy takie wrażenie. Ale On nigdy nas nie opuści. Jedyne, o co nas prosi, to przestrzeganie Jego przykazań. Sam mówi, że najważniejsze brzmi: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. Drugie jest podobne: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Czy to zbyt wygórowane wymagania? Przecież Bóg jest miłością, a my – jej dziedzicami. Miejmy więc odwagę dawać świadectwo miłości. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.