Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji broni dziennikarzy, którzy są krytykowani przez polityków za nierzetelność. Dlaczego nie broni polityków przed nierzetelnością mediów?
17.12.2015 20:34 GOSC.PL
Rada wydała dziś specjalne oświadczenie w sprawie agresji wobec dziennikarzy. Zaczyna od przypadku reportera TVP Info, który w czasie relacjonowania comiesięcznej uroczystości upamiętniającej ofiary katastrofy smoleńskiej został zaatakowany przez jej uczestników. Popychali go, wyrwali mu słuchawkę z ucha, obrażali słownie. Rada potępiła takie zachowanie. Zgadzam się ze stanowiskiem KRRiT w tej sprawie. Uważam, że postępowanie uczestników obchodów miesięcznicy wobec tego dziennikarza było niedopuszczalne. Ale problem dotyczy dalszej części pisma Rady, podpisanego przez jej przewodniczącego Jana Dworaka. Otóż od przypadku tej agresji płynnie przechodzi on do zjawiska krytykowania części dziennikarzy przez polityków. Jak czytamy, Rada jest zaniepokojona wypowiedziami „polityków publicznie oceniających dziennikarzy, nazywających ich propagandzistami, odmawiających im prawa do wykonywania zawodu, grożących zwolnieniami z pracy”. I dalej sugeruje, że te „ataki” na dziennikarzy mogą być krokiem do powrotu cenzury prewencyjnej. Po czym Rada insynuuje, że taka krytyka może oznaczać przyzwolenie na agresywne zachowania wobec dziennikarzy.
Kiedy analizuję uprawnienia KRRiT, nie znajduję tam przepisu, który daje Radzie uprawnienia do pouczania polityków. Co więcej, Rada powinna być apolityczna, co w praktyce – jak widać – jest trudne do zrealizowania. Opisywane przez Jana Dworaka przypadki krytyki dziennikarzy dotyczą polityków PiS. Rada jednoznacznie zaangażowała się przeciwko określonej partii politycznej, nadużywając swoich kompetencji. A jednocześnie drastycznie zaniedbała swoje obowiązki wobec dziennikarzy. To właśnie Rada powinna reagować na przypadki nierzetelności, braku obiektywizmu, propagowania poglądów tylko jednej partii i krytykowania jej oponenta. Dlaczego Rada siedziała cicho, gdy Tomasz Lis w telewizji publicznej łamał wszelkie standardy dziennikarskie. Problem nie w tym, że on ma poglądy polityczne, z którymi się nie kryje, ale w tym, że tak dobiera uczestników swojego programu, aby mieli oni przewagę nad PiS-em, którego Lis nie cierpi. Dlaczego Rada nie wypowiedziała się na temat propagandy antypisowskiej uprawianej przez pracownicę TVP Info Karolinę Lewicką? Przykłady można mnożyć. Rada zamiast kierować się obiektywnymi kryteriami oceny pracy dziennikarskiej, ostro włącza się w spór polityczny po stronie przeciwników PiS.
Gdy Stefan Niesiołowski zaatakował Ewę Stankiewicz, Rada napisała, że „incydentu tego nie da się w prosty i jednoznaczny sposób zdefiniować jako ataku na dziennikarza wykonującego swoją pracę”. Dlaczego? Ponieważ według Rady E. Stankiewicz jest „nie tylko dziennikarką, ale również działaczką polityczną”. W świetle tej opinii wydane obecnie oświadczenie to szczyt hipokryzji. A pan Lis nie jest działaczem politycznym?
Gdyby Rada zajmowała się tym, do czego została powołana, i reagowała na nierzetelność dziennikarską, do agresji wobec dziennikarzy mogłoby nie dochodzić, bo być może nie byłoby powodu.
Bogumił Łoziński
Zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Polska”.
Pracował m.in. w Katolickiej Agencji Informacyjnej jako szef działu krajowego, oraz w „Dzienniku” jako dziennikarz i publicysta. Wyróżniony Medalem Pamiątkowym Prymasa Polski (2006) oraz tytułem Mecenas Polskiej Ekologii w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni środowisku” (2009). Ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z polskimi hierarchami, a także z kard. Josephem Ratzingerem (2004) i prof. Leszkiem Kołakowskim (2008). Autor publikacji książkowych, m.in. bestelleru „Leksykon zakonów w Polsce”. Hobby: piłka nożna, lekkoatletyka, żeglarstwo. Jego obszar specjalizacji to tematyka religijna, światopoglądowa i historyczna, a także społeczno-polityczna i ekologiczna.
Kontakt:
bogumil.lozinski@gosc.pl
Więcej artykułów Bogumiła Łozińskiego