Zwykle na nasze małe grzeszki machamy ręką - cóż zdarza się nawet najlepszym. Dopiero te duże, czasem wręcz śmiertelne przewinienia względem Bożej miłości, traktujemy poważniej. Gdy natomiast ich nie ma na naszym duchowym horyzoncie, albo po prostu ich nie dostrzegamy, zapadamy w niebezpieczne samozadowolenie. Niebezpieczne, bo ta suma małych przewin potrafi niespostrzeżenie urosnąć do gigantycznych rozmiarów i skutecznie nas unieruchomić. Czasem nawet na wieczność, czego najbardziej bała się dzisiejsza patronka, św. Weronika Giuliani. Bała się tego bardziej niż gniewu ojca z powodu okazanego nieposłuszeństwa, gdy zamiast myśleć o zamążpójściu wstąpiła do kapucynek w Citta di Castello. To wtedy przyjęła też imię, pod którym jest dzisiaj wspominana, Weronika. I tym właśnie w klasztorze starała się być - prawdziwym obrazem Chrystusa. Czy to jako furtianka, kucharka, szatniarka, piekarka, zakrystianka, mistrzyni nowicjuszek czy ksieni, zawsze była wymagająca i surowa dla siebie, a dla innych życzliwa. Według przekazów wyróżniała się wielką delikatnością sumienia. Co to znaczy? To od czego zaczęliśmy – lęk przed zaciągnięciem na siebie najmniejszej przewiny. Gdy ta stała się jednak jej udziałem, opłakiwała ją hojnie łzami, po czym zwierzała się z niej publicznie. Ta, która została za swojego życia obdarowana stygmatami oraz mistycznymi zaślubinami z Jezusem, jednocześnie doświadczała oschłości, stanów opuszczenia i osamotnienia duchowego. To wszystko nie mieściło się w głowie jej spowiednikowi, który wręcz poczytywał to za symulację, by uchodzić za świętą. Doszło nawet do tego, że zakazał jej przystępować do Komunii świętej, a jej sprawę oddał do rozpatrzenia Kongregacji Św. Oficjum. A co sama św. Weronika Giuliani na to? "Krzyże i męki są radosnym darem dla mnie z Bożej ręki" – odpowiadała, i wszystkie swoje cierpienia ofiarowała za nawrócenie grzeszników. Pragnęła bowiem uratować od wiecznego potępienia tych, którzy nie lękali się grzeszyć. Czy wiecie państwo kiedy umarła ta niezwykła patronka? Po pół wieku życia w klasztorze, 9 lipca 1727 roku. Już po śmierci św. Weroniki Giuliani został odkryty dziennik, pisany przez nią z polecenia późniejszych spowiedników. To tam zawarła wszystkie swoje mistyczne przeżycia, wizje i ekstazy. Zachowały się także jej listy oraz poezje.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.