Sprawa podsłuchów w gazecie Ruperta Murdocha ujawniła aferę, obejmującą media, politykę i policję. To dopiero początek - uważa naczelny tygodnika "Forum" Jacek Mojkowski i dodaje, że afera jest przestrogą dla wydawców, żeby nie dać się ponieść.
Punktem zapalnym kryzysu medialnego jest historia podsłuchu i manipulacji pocztą głosową w komórkce Milly Dowler - dziewczynki porwanej i zamordowanej. Sprawa zbulwersowała opinię publiczną i wyzwoliła lawinę wydarzeń, a konsekwencje afery dotykają nie tylko zamknięty już brytyjski tabloid "News of the World", ale też inne media, policję i sfery polityczne. Zdaniem naczelnego "Forum", skala sprawy zaskoczyła samego Ruperta Murdocha, który powiedział na przesłuchaniu przed komisją parlamentarną, że nastał "najbardziej ponury dzień jego życia".
Pracownicy "NotW" podejrzewani są o włamanie się nie tylko do komórki Milly Dowler, ale ok. 4 tys. osób, w tym rodzin żołnierzy poległych w Iraku i Afganistanie, a także osób publicznych (w tym członków rodziny królewskiej). Podsłuchy okazały się wierzchołkiem góry lodowej afery. Przypomniano, że były naczelny "NotW" został zatrudniony jako doradca PR przez premiera Davida Camerona, a jego zastępca na podobnym stanowisku w policji. Premier musiał w środę tłumaczyć się ze spotkań z przedstawicielami koncernu Murdocha w czasie, kiedy ten zabiegał o koncesję na przejęcie telewizji "BSkyB".
"Wszystko działo się na tle toksycznego układu między mediami, politykami a policją. Świadczy o tym fakt, że podali się do dymisji najwyżej postawieni ludzie w Scotland Yardzie - kojarzącym się z nieskazitelną instytucją zaufania publicznego, która perfekcyjnie działa. Afera pokazała, że londyńska policja nie tylko nie spełnia standardów, ale ociera się o korupcję i dyletanctwo. (...)Sprawa podsłuchów ciągnęła się od lat, ale Scotland Yard bardzo się opierał przed intensyfikowaniem śledztwa, twierdząc, że nie ma wystarczających dowodów. Teraz wiemy, że policja miała solidne powody przypuszczać że podsłuchiwanych było prawie 4 tys. komórek, ale nic z tym nie robili. Teraz już wiemy dlaczego nie robili. Skoro doradcami policji byli ludzie pracujący kiedyś dla Murdocha są podstawy do śledztwa w sprawie korupcji w policji" - powiedział PAP naczelny "Forum".
Afera, jak mówił Mojkowski, już teraz trzęsie całymi Wyspami Brytyjskimi. A to, jego zdaniem, dopiero początek. Jako pierwsza konsekwencje ponosi firma Murdocha. Słyszy się, że akcjonariusze News Corp. chcieliby wycofania się go z zarządu korporacji. Dziennik "News of the World", od którego zaczęła się afera, został zamknięty. Potentat nie przejmie też telewizji "BSkyB".
Polityczne konsekwencje dopiero się pojawią i nie wiadomo, jakie przyjmą rozmiary. "Możliwość podsłuchiwania komórek była jednym z elementów programu zapobiegania aktom terroryzmu. Jeżeli okaże się, że ten program został wykorzystany do nielegalnej działalności mediów, to pod znakiem zapytania stanie wiarygodność państwa brytyjskiego" - rozważał Mojkowski.
W środę na specjalnym posiedzieniu Izby Gmin premier David Cameron zapowiedział śledztwo w sprawie nielegalnych podsłuchów, obejmujące różne media.
Dla Mojkowskiego jasne jest, że większość faktów dopiero będziemy poznawać, ale już widać, że doszło do przestępstw i rzeczy niedopuszczalnych z punktu widzenia etycznego. Może się okazać, że politycy, ulegając presji mediów (potężnych, bo manipulujących opinią wyborców), podejmowali korzystne dla ich właścicieli decyzje zamiast kierować się interesem państwa. Padają podejrzenia, że policjanci pomagali pracownikom gazety w popełnianiu przestępstw lub ich tuszowaniu.
Nie mniej winne są same media - główni bohaterowie afery. Jest to, jak mówił Mojkowski, przestroga dla wydawców, do których mogą docierać rozmaite informacje, w tym pochodzące z wątpliwych źródeł. "Tabloidy żyją emocjami, skandalem, sensacją. Ale wydawca musi zachować zdrowy rozsądek i rozważyć, dokąd można się posunąć" - powiedział.
Nie podjął się jednak odpowiedzi na pytanie w którym momencie pracownicy mediów należących do koncernu Murdocha i on sam przekroczyli granicę dopuszczalnych działań. Jak mówił, każdą sprawę należy rozważać indywidualnie. W sprawie "News of the World" kogoś zgubił brak przyzwoitości i współczucia, kiedy sięgał do poczty głosowej Milly Dowler.
"Dopóki to dotyczyło celebrytów, polityków to nie było jeszcze takie bulwersujące. Ale jak się okazało, że reporterzy dokonywali manipulacji w komórce nieżyjącej dziewczynki, to opinia publiczna nie mogła tego zaakceptować" - powiedział PAP Mojkowski.
(obraz) |