Nie możemy milczeć. Dlaczego? Ponieważ pomoc otrzymałyśmy właśnie w Kościele katolickim.
Ostatnio media huczą o problemie Kościoła katolickiego z pedofilią. Po prześledzeniu wypowiedzi w mediach ludzi reprezentujących różne strony, biskupów, dziennikarzy, ofiar jesteśmy niejako przynaglone do zajęcia stanowiska w tej sprawie.
Jako ofiary wykorzystywania - chociaż przez oprawców spoza kręgów kościelnych - nie możemy milczeć. Dlaczego? Ponieważ pomoc otrzymałyśmy właśnie w Kościele katolickim. Możemy normalnie żyć dzięki bezinteresownej pomocy kapłanów, oddanych całkowicie Chrystusowi.
- Sama doświadczyłam molestowania w dzieciństwie przez upośledzonego sąsiada, który był znany z tego w całym mieście i chodził bezkarnie po ulicach. Jakby tego było mało, jako osiemnastolatka zostałam zgwałcona. Znam ciężar tego rodzaju doświadczeń. Na długi czas miałam żal do Boga, że na coś takiego pozwolił. Po kilkunastu latach zaczęłam wracać do Kościoła na serio. Właśnie w Kościele doświadczyłam pomocy i miłości. Pan Bóg zatroszczył się o mnie i zaczął mnie leczyć z tych właśnie ogromnych zranień, od których ja sama uciekałam. Doświadczyłam pomocy od terapeutów, a także kapłanów, którzy bardzo subtelnie, pełni współczucia wyciągali mnie z tego bagna. Doświadczyłam wielogodzinnych rozmów z zakonnikami, kilkugodzinnych modlitw nade mną, modlitwy uwolnienia, uzdrowienia, wybaczenia. Była to nieraz z ich strony duża ofiara, poświęcony czas. Była to pomoc nieodpłatna, z czystej miłości do Chrystusa. U świeckich terapeutów za terapię się płaci i to bardzo dużo. Właśnie Ci duchowni zbierali mnie z niebiańską cierpliwością w całość z totalnego rozbicia. To właśnie kapłani modlili się za mnie, a także pościli o chlebie i wodzie, by mnie wyprowadzić z tego koszmaru. Dodam, że jako ofiara zmagałam się z wieloma konsekwencjami. Po takich przeżyciach ma się wielkie trudności z funkcjonowaniem na co dzień. Od ludzi wokół nieraz doświadczałam pogardy i obojętności; raczej patrzyli na mnie jak na człowieka, z którym jest coś nie tak, ale nikt nad tym nie chciał się pochylić. Najwięcej obojętności doznałam od tych, którzy „na salonach" wypowiadali się o krzywdzie innych i głośno zabierali głos, gorsząc się krzywdą dzieci i biednych zabijanych zwierzątek. To właśnie te osoby taką ofiarę przemocy, która stoi obok nich, kopali jak śmiecia bądź z pogardą patrzyli na wszelkie życiowe zmagania. Osoba skrzywdzona mogła usłyszeć od tych osób, że jest «puszczalską suką». I nie są to sporadyczne incydenty, bo właściwie każda z nas tego doświadczała.
- Ja także byłam taka ofiarą - jako kilkuletnia dziewczynka wielokrotnie wykorzystywana przez syna przyjaciół rodziców, do którego w nieświadomości wysyłała mnie mama. Przez całe życie niosłam ten ciężar, ciężar zniszczonego życia, nie mając z kim porozmawiać i do kogo udać się po pomoc. Jako dorosła osoba dowiedziałam się, że powinnam przejść terapię, na którą nie było mnie stać. Pomoc otrzymałam w Kościele katolickim ze strony wspaniałych kapłanów, którzy z anielską cierpliwością wysłuchiwali mnie i prowadzili drogą przebaczenia krzywdzicielowi. Modlili się nade mną, dawali wsparcie i zawsze byli gotowi pomóc. Była też pomoc na specjalnych rekolekcjach dla ofiar takich zranień".