W spektaklu politycznym, który władza białoruska nazwała wyborami prezydenckimi, zwyciężył Alaksandr Łukaszenka. Uzyskał podobno ponad 87 proc. głosów. Dla nas to oznacza, że spokoju na granicy z Białorusią w najbliższych latach nie będzie.
O tym, co wydarzyło się na Białorusi, nie możemy mówić jako o wolnych, demokratycznych wyborach. Pogwałcone bowiem zostały wszelkie reguły gry. Opozycja nie mogła wystawić własnych kandydatów, co miało miejsce w sierpniu 2020 r. Wtedy według nieoficjalnych ustaleń wygrała Swiatłana Cichanouska, obecnie przebywająca na emigracji. Wszystkie media podporządkowane są władzy, a działacze opozycji albo wyemigrowali na Zachód, albo siedzą w więzieniach. Powszechne jest przekonanie, że władza może zrobić, co chce, a buntujących się spotka surowa kara.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski
W redakcji „Gościa Niedzielnego” pracuje od czerwca 1981 r. Dziennikarz działu „Świat”. Doktor nauk politycznych, historyk. Autor wielu publikacji prasowych i książek – m.in. „Wygnanie” oraz „Agca nie był sam: wokół udziału komunistycznych służb specjalnych w zamachu na Jana Pawła II”.