Nie możemy milczeć. Dlaczego? Ponieważ pomoc otrzymałyśmy właśnie w Kościele katolickim.
Nieprawdą jest, że Kościół z tym nic nie robi. W seminariach odbywają się spotkania z psychologami. Klerycy mogą korzystać z terapii, aby rozliczyć się z trudnościami przeszłości oraz aby ostatecznie zweryfikować pobudki, z jakich weszli na drogę do kapłaństwa. Stolica Apostolska wydała kilka dokumentów, dotyczących zakazu przyjmowania mężczyzn o skłonnościach homoseksualnych do seminarium i postępowania w przypadkach pedofilii (np. Instrukcja - 1922, indult Jan Pawła II - 1994, 2002). Benedykt XVI w 2005 r. wydał instrukcję, w której stanowczo zabronił przyjmowania i dopuszczania do święceń kapłańskich osób, które praktykują homoseksualizm.
Jest jeszcze jeden aspekt, który musi wybrzmieć. Księża nie są oderwani od społeczeństwa. To są osoby dorastające pośród nas, w konkretnych rodzinach. Ośmielę się powiedzieć, że jakie jest społeczeństwo, tacy kapłani.
Zanim ktoś rzuci przysłowiowym kamieniem, najpierw niech uważnie rozejrzy się wokół, bo może koleżanka w pracy, której tak nie znosi, jest właśnie taką ofiarą przemocy we własnym domu albo dziecko sąsiadów, które jest takie niegrzeczne... Często bywa tak, że obok ciebie może być ktoś, kto jest krzywdzony, a ty przecież nie będziesz się wtrącał; może też w nieświadomości powiedziałeś jakiejś pogubionej, roztrzaskanej przez kogoś dziewczynie zdanie, które ją zabiło...
Mnie ta cała sytuacja z przypadkami molestowań w Kościele ujawnia obraz społeczeństwa. Każdy wymaga świętych kapłanów, ale kto ze świeckich dotrwał w czystości do ślubu? Jaki procent małżeństw? Jak wychować tych, którzy nie ulegną wpływowi społeczeństwa?
Grzech pedofilii nie powinien mieć miejsca w Kościele, który nie może mieć wewnątrz oprawców i to trzeba powiedzieć głośno. Ale takich oprawców nie powinno być też w rodzinie i gdziekolwiek.
- Współczujemy tym, którzy na swej drodze zamiast spotkać Chrystusa, spotkali Judasza. Wielkim bólem dla Kościoła jest też to, że niektórzy poznali tylko Judaszów, a nie poznali prawdziwych apostołów Jezusa Chrystusa, którzy na krańce świata i na największe głębiny rzucali się, by łowić pogubionych i pokaleczonych. Z olbrzymim żalem myślimy o tych, którzy nie doświadczyli w Kościele takiej miłości i przygarnięcia, przytulenia, jakiego my doznałyśmy; nie spotkali takich kapłanów, których my spotkałyśmy, którzy płakali razem z nami i nieraz milczeli godzinami, bo jedyne, co można było zrobić, to trwać w milczeniu, gdy opadała zasłona z tych ciemnych tajemnic. To są ci, którzy wytrzymali ciężar i udźwignęli to, czego nikt w naszym otoczeniu nie mógł udźwignąć. Od matki można było dostać w twarz, kiedy się powiedziało, że wujek dotykał tam, gdzie nie trzeba. Reakcja najbliższego otoczenia to często wyparcie, bo nie do uwierzenia jest fakt, że nauczyciel WF-u czy sympatyczny, lubiany przez wszystkich lekarz mógłby zrobić coś takiego. Przyjęcie prawdy sprawia trudność wszystkim ludziom bez względu na stan. Po pierwsze, trzeba uznać, że ktoś kogo znamy i lubimy, jest oprawcą. Po drugie, przyjęcie prawdy wiąże się z przyjęciem odpowiedzialności i winy za grzech; nie tylko biskup ma z tym problem, ale i matka, która sama zostawiała pięcioletnią córkę z pedofilem, nie będzie gotowa do śmierci na przyjęcie tej prawdy. Może jeszcze ciągle krzyczeć na córkę, czemu jest taka niegrzeczna i strzela fochy, dlaczego dla swojego nowego tatusia jest taka niemiła.