PiS bierze wszystko, Korwin-Mikke niezadowolony, lewicy nie ma, a w PO...
Wśród spraw do załatwienia wymienił likwidację finansowania partii politycznych z budżetu państwa. "PO to zapowiadała, podobnie Kukiz. Może się zatem to uda" - mówił Petru.
Pytany o ocenę swojego wyniku, powiedział, że "jest zadowolony, ale bez euforii, bo ta byłaby, gdyby wynik był dwucyfrowy". "Liczymy na więcej w wyborach europejskich, a potem samorządowych i prezydenckich" - dodał.
Kukiz zapowiedział, że oprócz zmiany konstytucji najważniejsze kwestie dla jego ruchu, to: ustawa "antysitwowa", która zakazywać będzie członkom partii zajmowania kierowniczych stanowisk w spółkach Skarbu Państwa oraz ustawa deregulacyjna, która - jak mówił - "ma skasować niepotrzebne przepisy".
Zadeklarował, że z żadną partią nie wejdzie w trwałą koalicję w parlamencie. Jak mówił, będzie popierał dobre pomysły dla Polski, niezależnie od tego, która partia je zgłosi. "Będziemy popierać projekty ustaw, które są korzystne z punktu widzenia interesu obywateli i które dotyczą zmian ustrojowych. (...) Polska jest moim trwałym koalicjantem, trzeba kraj postawić na nogi" - podkreślił lider ruchu.
"Do ostatniej kropli krwi będę walczył o zmianę konstytucji na proobywatelską, m.in. o zniesienie progu referendalnego, oddzielenie władzy ustawodawczej od wykonawczej, o zmianę ordynacji wyborczej na jednomandatową, o gruntowną reformę wymiaru sprawiedliwości" - zapowiedział Kukiz. Jak ocenił, obecna konstytucja to "akt haniebny".
"9 procent, które uzyskaliśmy, to dowód na to, jak silna jest idea obywatelskości w Polsce. Mimo potężnej finansowej i medialnej przewagi systemu udało nam się przeżyć. To coś nieprawdopodobnego" - mówił Kukiz. "My z naszą energią, bez pieniędzy i struktur, jedynie idąc za głosem sumienia, zrobiliśmy rzecz niesamowitą" - ocenił. Jak dodał, jego ruch był najbardziej atakowany i "hejtowany przez system".
Zapowiedział też, że natychmiast po wyborach jego ruch zacznie "tworzyć struktury i organizować obywateli". "Gwarantuję wam, że najpóźniej w ciągu dwóch lat system padnie" - podkreślił Kukiz. Zapowiedział też otwarcie w Londynie i Dublinie biur ruchu.
"Idziemy do parlamentu, aby patrzeć innym na ręce, codziennie będę im przypominał o obietnicach wyborczych - takich jak 500 złotych na dziecko" - zapowiedział Kukiz.
Pytany, czy nie boi się, że PiS będzie "wyciągał" posłów z jego ugrupowania, Kukiz powiedział: "To tak, jakbym przed ślubem z żoną bał się, że mnie zdradzi. Mam swoich ludzi, ja jestem ich, zaufaliśmy sobie".
"Kto wie, czy lepszą opcją nie będzie, gdy PiS będzie samodzielnie sprawować władzę, dlatego że wówczas nie ma (dla nich) żadnego wytłumaczenia w przypadku niezrealizowania obietnic"- zaznaczył Kukiz.
Kukiz dziękował wyborcom i sympatykom ruchu za "zaangażowanie i wiarę". Dziękował też za wsparcie swojej rodzinie.
"Byliśmy, jesteśmy i będziemy w parlamencie. Będziemy zawsze ugrupowaniem demokracji parlamentarnej, zawsze stojącym na straży konstytucji i praw naszego narodu" - mówił Piechociński.
Szef PSL zaznaczył, że ludowcy będą chcieli realizować zobowiązania z kampanii wyborczej, nawet nie będąc w rządzie. "Zawsze będziemy służyć ludziom, zawsze będziemy służyć Polsce" - mówił.
Według prezesa PSL kolejna kadencja Sejmu "powinna być dobra dla Polski". "To powinna być kadencja, w której nasze problemy będą zmniejszone, a wszystkie szanse wykorzystane. I zróbmy to razem" - podkreślił Piechociński.
Według sondażu wyborczego Ipsos dla TVN24, TVP1 i Polsat News Zjednoczona Lewica otrzymała 6,6 proc. głosów. Komitet koalicyjny, by wejść do Sejmu, powinien uzyskać w wyborach 8 proc. poparcia. Wchodzący w skład Zjednoczonej Lewicy SLD znajdzie się po raz pierwszy poza Sejmem.
"Nie oszukujmy się, liczyliśmy na więcej, i to było w zasięgu naszych możliwości" - mówiła Nowacka podczas wieczoru wyborczego. "Jeszcze niepoliczone są wszystkie głosy, ale dziś już wiemy, że to, co robiliśmy razem, miało głęboki sens, bo nauczyło nas być razem" - powiedziała. "Warto być razem, warto walczyć wspólnie" - dodała.
Według sondażu late poll najbliższy Sejm będzie pierwszym po 1989 roku bez przedstawicieli lewicy.
PAP/drz