Istnieje w Rzymie pradawna tradycja, zgodnie z którą pobożni chrześcijanie w każdy dzień Wielkiego Postu odwiedzają inny kościół Wiecznego Miasta. George Weigel, amerykański teolog i biograf Jana Pawła II podążył tym pielgrzymkowym szlakiem. Jak później wyznał, był to najlepszy Wielki Post w jego życiu. Owocem tego czasu są jego komentarze do czytań biblijnych i brewiarzowej liturgii godzin. George Weigel wydał je w książce pt. „Rzymskie pielgrzymowanie”, która właśnie ukazała się po polsku nakładem wydawnictwa M.
Użytkownik Gosc.pl każdego dnia tegorocznego Wielkiego Postu znajdzie tu kolejny fragment tej książki.
Acedia. Termin ten nie jest nam być może dobrze znany, a przecież, jak się zdaje, jest to chyba najbardziej charakterystyczna bolączka duchowa świata zachodniego w dwudziestym pierwszym wieku.
Akt wiary w Boga, który każe nam prosić, to akt synowskiego zaufania uzdalniający nas do życia wyzbytego z lęku i niepokoju, w rytm Bożego planu, który stopniowo odsłania się przed nami w naszym życiu. W krótkim czytaniu biblijnym z Nony w dzisiejszej Liturgii Godzin autor Listu do Hebrajczyków proponuje nam w tej kwestii bardzo przydatne wielkopostne napomnienie: „Nie pozbywajcie się więc nadziei waszej, która ma wielką zapłatę. Potrzebujecie bowiem wytrwałości, abyście spełniając wolę Bożą, dostąpili obietnicy” (Hbr 10, 35–36). Ci, którzy stoją i czekają, także służą, jak to w końcu zrozumiał Guy Crouchback.
Kolejny przedmiot wielkopostnego rachunku sumienia dzisiejszego dnia pochodzi z drugiego czytania Liturgii Godzin, w którym patrystyczny autor, Asteriusz, poucza nas, by nie pogrążać się w acedii będącej rozpaczą z powodu innych. Rozważając przypowieść o dobrym pasterzu, który sprowadza z powrotem do stada zabłąkaną owcę, nie posługując się przymusem i bez słowa napomnienia, ów biskup i święty zaleca nam cierpliwość Chrystusa:
W tych przykładach kryją się rzeczy święte. Napominają nas one, abyśmy nie uważali ludzi za straconych i bez nadziei ani żebyśmy nie zaniedbywali tych, którzy znajdują się w niebezpieczeństwie, i byśmy nie byli leniwi w niesieniu im pomocy. Wszystkich bowiem, którzy błądzą i oddalają się od słusznego sposobu postępowania, winniśmy kierować na właściwą drogę i cieszyć się z ich powrotu, dołączając ich do grona wiernych, żyjących uczciwie i bogobojnie.
Dzisiejsza stacja w kościele św. Wawrzyńca in Panisperna, gdzie zgodnie z tradycją w 258 roku poniósł męczeńską śmierć jeden z wielkich patronów Rzymu, to pierwsza ze stacji poświęconych Wawrzyńcowi w tej wielkopostnej pielgrzymce. Odwaga tego żyjącego w trzecim wieku diakona, który kiedy miał się stawić przed władzami w czasie prześladowań cesarza Waleriana i przynieść z sobą bogactwa Kościoła, przyprowadził ubogich, którym służył, a także przypisywane mu poczucie humoru demonstrowane nawet wtedy, gdy umierał śmiercią męczeńską położony na rozpalonej do czerwoności kracie („obróćcie mnie, bo z tej strony już się dobrze przypiekłem”), to dwa pełne dramatyzmu przykłady zaufania Ojcu i dwa przykłady życia wspaniałą duchową przygodą, wolnego od acedii.
Mieszkańcy Rzymu demonstrują dumę ze swego patrona, męczennika Wawrzyńca, czcząc go w różnych miejscach tworzących kolejne punkty wędrówki obejmującej całe miasto. Św. Wawrzyniec z trzydziestoma dwoma kościołami pod swoim wezwaniem i niezliczonymi ołtarzami ustępuje pod tym względem w Rzymie jedynie Chrystusowi, Matce Bożej, Janowi Chrzcicielowi i św. Piotrowi. Kościół pod wezwaniem św. Wawrzyńca stoi w miejscu, gdzie odbywał się jego proces, kolejny w miejscu jego grobu, jeszcze jeden, św. Wawrzyńca in Fonte, tam, gdzie mieściło się więzienie, w którym go przetrzymywano. Dzisiejsza stacja, kościół św. Wawrzyńca in Panisperna (Chiesa di San Lorenzo in Panisperna) przypomina nam o miejscu, w którym diakona Wawrzyńca przypiekano żywcem na rozpalonej kracie. Intrygująca nazwa kościoła nie pochodzi od nazwy ulicy, lecz od zwyczaju rozdawania 10 sierpnia, w uroczystość św. Wawrzyńca, chleba i szynki (pane et perna).
Szczególnie ważne dla tego kościoła były lata jubileuszowe. Papież Bonifacy VIII odbudował go w 1300 roku, kiedy ogłosił pierwszy Rok Święty. Następnie z okazji jubileuszu w roku 1575 świątynię odnowił, nie żałując grosza, Guglielmo Sirleto, jej kardynał tytularny. Papież Leon XIII, który w tym kościele przyjął sakrę biskupią, przekazał go Ubogim Siostrom św. Klary, które z okazji jubileuszu roku 1900 dodały schody frontowe i figury św. Wawrzyńca oraz św. Franciszka.
Strome schody prowadzą ze współczesnej rzymskiej ulicy na tchnący spokojem siedemnastowieczny dziedziniec; rzeźbione drewniane drzwi także pochodzą z tego okresu i wprowadzają nas do przysadzistej nawy, wzdłuż której ciągnie się sześć bocznych kaplic. Ich ornamentyka odznacza się dyskrecją, zmuszając nas do skupienia uwagi na ołtarzu. Tam, w złotej ramie podtrzymywanej przez stiukowe cherubiny, znajduje się gigantyczny fresk przedstawiający męczeństwo św. Wawrzyńca w 258 roku. Siódmy z diakonów papieża Sykstusa rozciągnięty na kracie dokładnie ponad ołtarzem spogląda ku niebu, z którego zstępuje ku niemu anioł z koroną zwycięstwa. Zręczne wykorzystanie perspektywy sprawia, że świat fizyczny oprawców męczennika odchodzi w dal; cesarz Walerian, który rozkazał go torturować, powodując jego śmierć, staje się jedynie drobnym i odległym detalem.
W kaplicy pod portykiem znajduje się piec, w którym według tradycji poniósł śmierć św. Wawrzyniec. Wyżej, na sklepieniu, mamy obraz przedstawiający św. Wawrzyńca w chwale. W tym miejscu koniec jest początkiem.
Druga kaplica na prawo upamiętnia świętych Kryspina i Kryspiniana, pochodzących z Rzymu braci, którzy byli misjonarzami na terenie dzisiejszej Francji. Osiedlili się w Soissons, zarabiali na chleb jako szewcy i zostali zadenuncjowani i stanęli przed przedstawicielem rzymskiej administracji, Rictiusem Varusem. Ich także poddano torturom pięćdziesiąt lat po męczeńskiej śmierci Wawrzyńca, bijąc i przypalając ogniem, a następnie ścięto im głowy. Później ich relikwie sprowadzono do Rzymu, gdzie spoczywają pod ołtarzem w kaplicy.
Druga kaplica na lewo upamiętnia kobietę, która urodziła się tysiąc lat później, św. Brygidę Szwedzką. Przybyła ona do Rzymu w Roku Jubileuszowym 1350, odwiedzała ten kościół i modliła się przed tym samym krucyfiksem, który do dzisiaj stoi na głównym ołtarzu. Po śmierci jej ciało spoczywało przez pięć miesięcy w starym marmurowym sarkofagu znajdującym się w kaplicy, nim przeniesiono je do Szwecji. [E.L.]
George Weigel
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.