Istnieje w Rzymie pradawna tradycja, zgodnie z którą pobożni chrześcijanie w każdy dzień Wielkiego Postu odwiedzają inny kościół Wiecznego Miasta. George Weigel, amerykański teolog i biograf Jana Pawła II podążył tym pielgrzymkowym szlakiem. Jak później wyznał, był to najlepszy Wielki Post w jego życiu. Owocem tego czasu są jego komentarze do czytań biblijnych i brewiarzowej liturgii godzin. George Weigel wydał je w książce pt. „Rzymskie pielgrzymowanie”, która właśnie ukazała się po polsku nakładem wydawnictwa M.
Użytkownik Gosc.pl każdego dnia tegorocznego Wielkiego Postu znajdzie tu kolejny fragment tej książki.
Acedia. Termin ten nie jest nam być może dobrze znany, a przecież, jak się zdaje, jest to chyba najbardziej charakterystyczna bolączka duchowa świata zachodniego w dwudziestym pierwszym wieku.
Odmiennie definiowana przez różnych filozofów i teologów acedia to rodzaj zmęczenia światem i rzeczywistością, którego źródłem nie jest duchowe oderwania się od świata, lecz nuda. Jest to brak zainteresowania życiem rodzący się nie tyle z ascetyzmu, co z cynizmu. Acedia w swej bardziej zaawansowanej postaci może prowadzić do depresji, a nawet samobójstwa. Biorąc pod uwagę wszechobecność cynizmu w ponowoczesnej kulturze Zachodu, takie łagodniejsze formy acedii to nieustanna pokusa i warto w rachunku sumienia w ciągu tych pierwszych Czterdziestu Dni zastanowić się nad tym, czy czasem się jej nie poddajemy.
Stephen Weigel W Ewangelii czytanej w czasie dzisiejszej Mszy Świętej Pan prosi pielgrzymów, by wyzbyli się acedii, przypominając sobie otaczającą nas Bożą szczodrość. Wyzwanie, jakie stawia przed nami Jezus, pokazuje wyraziście znacząca scena z powieści Evelyna Waugh, Unconditional Surrender, będącej ostatnią częścią trylogii Sword of Honour, poświęconej drugiej wojnie światowej. Bohater książki, Guy Crouchback, porządny człowiek i w miarę pobożny katolik, któremu jednak, jak się zdaje, nic w życiu nie wychodzi, cierpi na łagodną, a jednak osłabiającą go formę acedii. To, że ta pradawna bolączka wypacza jego życie duchowe, uświadamia sobie wreszcie z całą wyrazistością podczas pogrzebu swego ojca Gervasego, który krótko przed śmiercią napisał do syna list, strofując go delikatnie za jego duchową ospałość.
„Martwię się o ciebie” – napisał ojciec w liście [...], który w przekonaniu Guya stanowił w szczególnym sensie konkluzję ich dość wstrzemięźliwej korespondencji trwającej ponad trzydzieści lat. Jego ojca nie martwiło nic, co wiązałoby się z jego powodzeniem w świecie, lecz jego ewidentna apatia. W tej chwili martwił się być może w tym tajemniczym obozie przejściowym, przez który musi przejść w drodze do odpoczynku i światła.
Guy kierował swoje modlitwy nie tyle za, co do swojego ojca. Aż do tej pory przez wiele lat wskazówka w Ogrodzie duszy: „stań w obecności Boga”, oznaczała dla Guya wyłącznie akt szacunku, niczym wpis do księgi gości w jakiejś ambasadzie lub siedzibie rządu. Meldował się, mówiąc Bogu: „O nic cię nie proszę. Jestem tutaj, jeśli mnie chcesz. Nie sądzę, bym mógł być ci użyteczny, jeśli jednak jest coś, co mogę zrobić, daj mi znać”, ale nie robił nic więcej.
„O nic cię nie proszę” – to właśnie było trujące jądro jego apatii i to właśnie starał mu się powiedzieć, i mówił mu, teraz jego ojciec. Od lat była w nim pustka [...]. Entuzjazm i rzucanie się w wir działań nie wystarczały. Bóg wymagał czegoś więcej ponad to. Kazał wszystkim ludziom prosić.
I to właśnie nakazuje nam łagodnym tonem Jezus w dzisiejszej Ewangelii: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. [...] Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą”.
Powołanie chrześcijanina obejmuje także obowiązek proszenia. Kiedy instynkt ufnego przychodzenia do Ojca ulega atrofii, podobnie się dzieje z wynikającym z powołania poczuciem odpowiedzialności związanej z życiem w świecie. Powiązanie między proszeniem Boga a powołaniem oraz szkoda, którą duszy Guya Crouchbacka i wszystkiemu, co robił w życiu, wyrządziło owo cyniczne zmęczenie światem, stały się dlań oczywiste, gdy klęczał na mszy pogrzebowej za ojca i zrozumiał na nowo sens chrześcijańskiego powołania:
W zakamarkach sumienia Guya kryło się przekonanie, że gdzieś jakoś czegoś będzie się od niego wymagać; że musi być uważny i nasłuchiwać wezwania, gdy się pojawi [...]. Widział siebie jako jednego z robotników z przypowieści siedzących na rynku i czekających, aż ktoś ich najmie do pracy, i których wezwano do winnicy dopiero pod sam koniec dnia. [...] Któregoś dnia dana mu będzie szansa usłużyć w jakiś drobny sposób, wykonując coś, co tylko on będzie w stanie wykonać, gdyż do tego właśnie został stworzony. Nawet on musi mieć jakieś zadanie do spełnienia w Bożym planie. Nie spodziewał się jakiegoś heroicznego przeznaczenia. [...] Chodziło tylko o to, by ujrzeć szansę, gdy ta zostanie mu dana. „Pokaż mi, co mam robić, i pomóż mi to zrobić” – modlił się.
Acedia i cynizm, z którego ten stan ducha zazwyczaj dzisiaj wyrasta, to narzucana sobie samemu dieta z „gorzkich ziół”, które Izraelici mieli obowiązek spożywać w czasie wieczerzy paschalnej, o czym mówi dzisiejsze czytanie Liturgii Godzin. Gorzkie zioła i niekwaszony chleb, „chleb upokorzenia” (Pwt 16, 3), mają swoje miejsce w życiu duchowym. Jednak ciągle aplikowana sobie gorycz może wsiąknąć na dobre w naszą duszę i poważnie zaszkodzić zarówno chrześcijańskiej radości, jaka powinna cechować nasze chrześcijańskie życie, jak i świadomości powołania w podążaniu za Zmartwychwstałym Panem, będącym źródłem i przyczyną naszej radości, i umożliwiającym nam prawdziwe oderwanie się od świata, które jest przeciwieństwem acedii. Beztroska obojętność na „grad zajadłych strzał losu”[1], o czym mówi w swoim słynnym monologu Hamlet, może być dowodem chrześcijańskiej dojrzałości, formą radości spowodowanej tym, że toczymy walkę duchową. Natomiast zupełne nieprzejmowanie się niczym nie jest nigdy postawą chrześcijańską. Ani też posypywanie życia gorzkimi ziołami, kiedy nie jest na to pora.
George Weigel
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.