O miłości do Kościoła z Ewą Urygą rozmawia Jan Drzymała
No to faktycznie czas uklęknąć do modlitwy i prosić o tę miłość do bliźniego, bez której w chrześcijaństwie ani rusz
Będziemy sądzeni z miłości, bo o tym mówił Jezus i potwierdzają to różne modlitwy, nie ma miłości do Boga bez miłości do drugiego człowieka. Wydaje mi się, że to jest pierwszym przejawem tego, że człowiek ma Bożego Ducha w sobie, że potrafi kochać drugiego człowieka. Wszelkie ludzkie uczucia jak zazdrość, złość - człowiek ma do nich prawo. Ma prawo się zdenerwować. To jest ludzkie i uzasadnione. Kochać kogoś to nie znaczy bezkrytycznie na kimś wisieć. Bóg nas też upomina od czasu do czasu z miłości, żebyśmy się zastanowili, Moja córka zapytała mnie kiedyś, jak była mała: „mamusiu, jak na mnie krzyczysz, to znaczy, że mnie nie kochasz?”
Ale jak się przedstawicielom Kościoła zwróci uwagę, to często kończy się to oskarżeniami o antyklerykalizm
- Jakieś dziwne czasy nastały. Niedawno o tym dyskutowaliśmy. Dawniej człowiek przecież był surowiej traktowany, a z czasem wychodziło to na dobre. Teraz to jest naprawdę trudne. A Pan Jezus przecież też – jak mówi Ewangelia – zdenerwował się i zrobił porządek w świątyni. Niedawno jeden ksiądz u św. Andrzeja Boboli w Warszawie u jezuitów powiedział: „a tak nawiasem mówiąc, to Pan Jezus to nie są flaki z olejem tylko to jest konkretna osoba, która ma konkretne rzeczy na myśli i ma być konkretny”
A jednak człowiekowi strasznie trudno przyznać się do błędu. Nawet jak ktoś zwróci uwagę z troski, to obrywa rykoszetem, bo najlepszą obroną jest atak
- Jeśli ktoś agresywnie reaguje, to znaczy, że uderzyło się w jego czuły punkt. Nie należy się tym o tyle przejmować, że nawet jeśli człowiek się pokręci, powierci w sobie, to zawsze Pan Bóg coś z tego dobrego wyciągnie. Jeśli tylko człowiek mu na to pozwoli. Ja się już nauczyłam, że jeśli tylko dzieje się coś złego, to zawsze zaczynam od siebie. Wiadomo, że wina jest przeważnie po środku, ale trzeba sytuację dokładnie przeanalizować. Trzeba mieć ogromną czujność i trzeba być ciągle w kontakcie z Bogiem. A kto ma dzisiaj na to czas? Wciąż krzyczymy, że nie mamy czasu nad sobą się zastanowić, nie mamy czasu na medytację. Święta są genialne na tę okazję. Człowiek powinien co jakiś czas w tym okresie usiąść i zastanowić się nad swoim życiem, pójść przed Najświętszy Sakrament.
Może te słabości, które widać gołym okiem w Kościele, są też nadzieją dla nas, że to jest miejsce dla grzeszników
- Tak, ziemia przecież nie jest rajem. Pan Bóg nam pokazuje, że nie własną siłą człowiek zwycięża. To jest niesamowite, ale chyba przychodzi taki czas w naszym życiu, że trzeba oddać Bogu to, co jest ponad nami. Tragedia, która wydarzyła się 10 kwietnia. Nikt nie miał na to wpływu. To jest fakt, który się po prostu wydarzył. Nieważne, czy ktoś to zaplanował, czy nie. To się po prostu wydarzyło. Trzeba wyciągać wnioski, a Pan Bóg jest sprawiedliwy w czasie. Wszystko, co się wydarzyło i tak wyjdzie na jaw. Natomiast brakuje wyciągania wniosków i pójścia dalej. Nie można się zatrzymywać tylko na przeszłości. Obojętnie, co by to było.
Tamta sytuacja pokazała niestety, że próbuje się igrać z jednością w Kościele dla własnych celów – politycznych czy jakichkolwiek innych
- Tamta sytuacja pokazała brak jedności. Cała historia pokazuje, że ciągle trwa walka, a teraz ona się wzmogła. Patrząc przez całą historię od narodzin Chrystusa zawsze było sporo nieczystości w polityce. Teraz to się nasiliło. Człowiek czuje bardzo wyraźnie ucisk. Poza tym bardzo wzrosły dysproporcje pomiędzy ludźmi biednymi i bogatymi. Dla mnie to jest totalnie nielogiczne. Cywilizacja powinna udoskonalać nasze życie. Ja się pytam, czemu dzisiaj, w dwudziestym pierwszym wieku, ludzie w ogóle umierają z głodu? A bogaci czasem nie wiedzą zupełnie, co zrobić z pieniędzmi. Nikomu nie żałuję, ale to jest nienormalne.
O miłości do Kościoła z Ewą Urygą rozmawia Jan Drzymała
No to faktycznie czas uklęknąć do modlitwy i prosić o tę miłość do bliźniego, bez której w chrześcijaństwie ani rusz
Będziemy sądzeni z miłości, bo o tym mówił Jezus i potwierdzają to różne modlitwy, nie ma miłości do Boga bez miłości do drugiego człowieka. Wydaje mi się, że to jest pierwszym przejawem tego, że człowiek ma Bożego Ducha w sobie, że potrafi kochać drugiego człowieka. Wszelkie ludzkie uczucia jak zazdrość, złość - człowiek ma do nich prawo. Ma prawo się zdenerwować. To jest ludzkie i uzasadnione. Kochać kogoś to nie znaczy bezkrytycznie na kimś wisieć. Bóg nas też upomina od czasu do czasu z miłości, żebyśmy się zastanowili, Moja córka zapytała mnie kiedyś, jak była mała: „mamusiu, jak na mnie krzyczysz, to znaczy, że mnie nie kochasz?”
Ale jak się przedstawicielom Kościoła zwróci uwagę, to często kończy się to oskarżeniami o antyklerykalizm
- Jakieś dziwne czasy nastały. Niedawno o tym dyskutowaliśmy. Dawniej człowiek przecież był surowiej traktowany, a z czasem wychodziło to na dobre. Teraz to jest naprawdę trudne. A Pan Jezus przecież też – jak mówi Ewangelia – zdenerwował się i zrobił porządek w świątyni. Niedawno jeden ksiądz u św. Andrzeja Boboli w Warszawie u jezuitów powiedział: „a tak nawiasem mówiąc, to Pan Jezus to nie są flaki z olejem tylko to jest konkretna osoba, która ma konkretne rzeczy na myśli i ma być konkretny”
A jednak człowiekowi strasznie trudno przyznać się do błędu. Nawet jak ktoś zwróci uwagę z troski, to obrywa rykoszetem, bo najlepszą obroną jest atak
- Jeśli ktoś agresywnie reaguje, to znaczy, że uderzyło się w jego czuły punkt. Nie należy się tym o tyle przejmować, że nawet jeśli człowiek się pokręci, powierci w sobie, to zawsze Pan Bóg coś z tego dobrego wyciągnie. Jeśli tylko człowiek mu na to pozwoli. Ja się już nauczyłam, że jeśli tylko dzieje się coś złego, to zawsze zaczynam od siebie. Wiadomo, że wina jest przeważnie po środku, ale trzeba sytuację dokładnie przeanalizować. Trzeba mieć ogromną czujność i trzeba być ciągle w kontakcie z Bogiem. A kto ma dzisiaj na to czas? Wciąż krzyczymy, że nie mamy czasu nad sobą się zastanowić, nie mamy czasu na medytację. Święta są genialne na tę okazję. Człowiek powinien co jakiś czas w tym okresie usiąść i zastanowić się nad swoim życiem, pójść przed Najświętszy Sakrament.
Może te słabości, które widać gołym okiem w Kościele, są też nadzieją dla nas, że to jest miejsce dla grzeszników
- Tak, ziemia przecież nie jest rajem. Pan Bóg nam pokazuje, że nie własną siłą człowiek zwycięża. To jest niesamowite, ale chyba przychodzi taki czas w naszym życiu, że trzeba oddać Bogu to, co jest ponad nami. Tragedia, która wydarzyła się 10 kwietnia. Nikt nie miał na to wpływu. To jest fakt, który się po prostu wydarzył. Nieważne, czy ktoś to zaplanował, czy nie. To się po prostu wydarzyło. Trzeba wyciągać wnioski, a Pan Bóg jest sprawiedliwy w czasie. Wszystko, co się wydarzyło i tak wyjdzie na jaw. Natomiast brakuje wyciągania wniosków i pójścia dalej. Nie można się zatrzymywać tylko na przeszłości. Obojętnie, co by to było.
Tamta sytuacja pokazała niestety, że próbuje się igrać z jednością w Kościele dla własnych celów – politycznych czy jakichkolwiek innych
- Tamta sytuacja pokazała brak jedności. Cała historia pokazuje, że ciągle trwa walka, a teraz ona się wzmogła. Patrząc przez całą historię od narodzin Chrystusa zawsze było sporo nieczystości w polityce. Teraz to się nasiliło. Człowiek czuje bardzo wyraźnie ucisk. Poza tym bardzo wzrosły dysproporcje pomiędzy ludźmi biednymi i bogatymi. Dla mnie to jest totalnie nielogiczne. Cywilizacja powinna udoskonalać nasze życie. Ja się pytam, czemu dzisiaj, w dwudziestym pierwszym wieku, ludzie w ogóle umierają z głodu? A bogaci czasem nie wiedzą zupełnie, co zrobić z pieniędzmi. Nikomu nie żałuję, ale to jest nienormalne.
O miłości do Kościoła z Ewą Urygą rozmawia Jan Drzymała
No to faktycznie czas uklęknąć do modlitwy i prosić o tę miłość do bliźniego, bez której w chrześcijaństwie ani rusz
Będziemy sądzeni z miłości, bo o tym mówił Jezus i potwierdzają to różne modlitwy, nie ma miłości do Boga bez miłości do drugiego człowieka. Wydaje mi się, że to jest pierwszym przejawem tego, że człowiek ma Bożego Ducha w sobie, że potrafi kochać drugiego człowieka. Wszelkie ludzkie uczucia jak zazdrość, złość - człowiek ma do nich prawo. Ma prawo się zdenerwować. To jest ludzkie i uzasadnione. Kochać kogoś to nie znaczy bezkrytycznie na kimś wisieć. Bóg nas też upomina od czasu do czasu z miłości, żebyśmy się zastanowili, Moja córka zapytała mnie kiedyś, jak była mała: „mamusiu, jak na mnie krzyczysz, to znaczy, że mnie nie kochasz?”
Ale jak się przedstawicielom Kościoła zwróci uwagę, to często kończy się to oskarżeniami o antyklerykalizm
- Jakieś dziwne czasy nastały. Niedawno o tym dyskutowaliśmy. Dawniej człowiek przecież był surowiej traktowany, a z czasem wychodziło to na dobre. Teraz to jest naprawdę trudne. A Pan Jezus przecież też – jak mówi Ewangelia – zdenerwował się i zrobił porządek w świątyni. Niedawno jeden ksiądz u św. Andrzeja Boboli w Warszawie u jezuitów powiedział: „a tak nawiasem mówiąc, to Pan Jezus to nie są flaki z olejem tylko to jest konkretna osoba, która ma konkretne rzeczy na myśli i ma być konkretny”
A jednak człowiekowi strasznie trudno przyznać się do błędu. Nawet jak ktoś zwróci uwagę z troski, to obrywa rykoszetem, bo najlepszą obroną jest atak
- Jeśli ktoś agresywnie reaguje, to znaczy, że uderzyło się w jego czuły punkt. Nie należy się tym o tyle przejmować, że nawet jeśli człowiek się pokręci, powierci w sobie, to zawsze Pan Bóg coś z tego dobrego wyciągnie. Jeśli tylko człowiek mu na to pozwoli. Ja się już nauczyłam, że jeśli tylko dzieje się coś złego, to zawsze zaczynam od siebie. Wiadomo, że wina jest przeważnie po środku, ale trzeba sytuację dokładnie przeanalizować. Trzeba mieć ogromną czujność i trzeba być ciągle w kontakcie z Bogiem. A kto ma dzisiaj na to czas? Wciąż krzyczymy, że nie mamy czasu nad sobą się zastanowić, nie mamy czasu na medytację. Święta są genialne na tę okazję. Człowiek powinien co jakiś czas w tym okresie usiąść i zastanowić się nad swoim życiem, pójść przed Najświętszy Sakrament.
Może te słabości, które widać gołym okiem w Kościele, są też nadzieją dla nas, że to jest miejsce dla grzeszników
- Tak, ziemia przecież nie jest rajem. Pan Bóg nam pokazuje, że nie własną siłą człowiek zwycięża. To jest niesamowite, ale chyba przychodzi taki czas w naszym życiu, że trzeba oddać Bogu to, co jest ponad nami. Tragedia, która wydarzyła się 10 kwietnia. Nikt nie miał na to wpływu. To jest fakt, który się po prostu wydarzył. Nieważne, czy ktoś to zaplanował, czy nie. To się po prostu wydarzyło. Trzeba wyciągać wnioski, a Pan Bóg jest sprawiedliwy w czasie. Wszystko, co się wydarzyło i tak wyjdzie na jaw. Natomiast brakuje wyciągania wniosków i pójścia dalej. Nie można się zatrzymywać tylko na przeszłości. Obojętnie, co by to było.
Tamta sytuacja pokazała niestety, że próbuje się igrać z jednością w Kościele dla własnych celów – politycznych czy jakichkolwiek innych
- Tamta sytuacja pokazała brak jedności. Cała historia pokazuje, że ciągle trwa walka, a teraz ona się wzmogła. Patrząc przez całą historię od narodzin Chrystusa zawsze było sporo nieczystości w polityce. Teraz to się nasiliło. Człowiek czuje bardzo wyraźnie ucisk. Poza tym bardzo wzrosły dysproporcje pomiędzy ludźmi biednymi i bogatymi. Dla mnie to jest totalnie nielogiczne. Cywilizacja powinna udoskonalać nasze życie. Ja się pytam, czemu dzisiaj, w dwudziestym pierwszym wieku, ludzie w ogóle umierają z głodu? A bogaci czasem nie wiedzą zupełnie, co zrobić z pieniędzmi. Nikomu nie żałuję, ale to jest nienormalne.