Kluczową sprawą dla mobilizowania w sieci tłumów jest gwarancja bycia częścią jakiegoś wydarzenia.
Promowanie wydarzeń w mediach społecznościowych jest dziś normą. Zapraszając na koncert, debatę, wykład czy spotkanie autorskie, można od razu sprawdzić, ile osób jest potencjalnie zainteresowanych czy wręcz zapowiada swoją obecność. Nie należy się jednak do tych deklaracji specjalnie przywiązywać. Co innego świat wirtualny, co innego realny. Lajki nic nie kosztują, a za oknem ziąb.
Trwa dyskusja, czy organizatorzy kongresu Kanału Zero nie dali się uwieść swoim zasięgom w sieci, skoro blisko 2 mln subskrybentów nie przełożyło się na sprzedaż 10 tys. biletów i łódzka Atlas Arena była wypełniona tylko w połowie. Dlaczego? Nie ma tu prostej odpowiedzi. Sam Krzysztof Stanowski przyznał, że popełniono sporo błędów organizacyjnych (termin, miejsce, dwa dni kongresu), natomiast ci, którzy byli w Łodzi, nie żałują, chwalą bogaty i zróżnicowany program. Życie toczy się dalej, ale pytanie o relacje między światem wirtualnym a realnym będzie powracać. Nie tylko w przypadku Stanowskiego, który może mieć podobne problemy w przełożeniu sieciowej popularności na 100 tys. realnych podpisów.
Być może kluczową sprawą dla mobilizowania w sieci tłumów jest gwarancja przeżycia, doświadczenia, bycia częścią jakiegoś wydarzenia. Na flash mob (spontaniczne zgromadzenie przez social media ludzi w określonym miejscu i czasie, by wykonali wspólnie jakieś nietypowe lub zaskakujące działania) prawie zawsze przychodzą tłumy, bo chcą coś wspólnie przeżyć, nawet jeśli cel jest głupawy. Gdy trzeba chodzić na czworakach po galerii handlowej, zazwyczaj deklaracje w stu procentach pokrywają się z działaniem. Na kongres, podczas którego można zobaczyć monodram, posłuchać debat o gospodarce i wykładów o nauce, zapowiedzieć się łatwo (bo wypada), przyjść trudniej, zwłaszcza gdy trzeba zapłacić za bilet. Nawet cel charytatywny i szansa poszerzenia horyzontów mogą nie wystarczyć. Co nie znaczy, że nie warto wstać w tym celu z kanapy. Przeciwnie, ale by to sprawdzić, trzeba zaryzykować. Natomiast organizatorom ciekawych wydarzeń można jedynie podpowiedzieć: zapowiadajcie w tym samym miejscu i o podobnej godzinie jakiś flash mob – np. w sobotę o 18.00 na trzy cztery wszyscy zakładamy ciemne okulary. Na pewno będzie się działo!