1. Żyjemy w społeczeństwie wszechogarniającej konsumpcji. Ktoś zauważył gorzko, ale trafnie, że „ludzie powinni kochać ludzi i używać rzeczy, a dziś kochają rzeczy i używają ludzi”. Reklamy kreują wciąż nowe „potrzeby”. Handel wymyśla wciąż nowe produkty. Zewsząd słychać wołanie: „Kupuj, kupuj, kupuj! Musisz to mieć. Bo jak będziesz to miał, to będziesz kimś, twoje życie stanie się lepsze, pełniejsze, piękniejsze. Nabierze barw”. Któryś ze współczesnych biznesmenów zauważył, że nasz problem nie polega na tym, że ludzie cenią pieniądze bardziej niż dawniej. Rzecz w tym, że wszystko inne cenią mniej. Gdy wyższe wartości przestają być w cenie, liczą się już tylko pieniądze. I to, co można za nie kupić.
2. „Życie człowieka nie zależy od jego mienia” – mówi Jezus. Dziś natomiast wbija się nam do głów coś zupełnie odwrotnego. Sugeruje się ludziom, że pełnia życia zależy od stanu posiadania. Dlatego stajemy się cywilizacją egoistów walczących łapczywie o swoje małe szczęście. Chciwość nie dotyczy wyłącznie materialnego bogactwa. Ludzie kolekcjonują nie tylko rzeczy, ale także emocje, wrażenia, doznania, przyjemności, sukcesy, sławę. Nawet w obszarze religijnym można zazdrościć komuś duchowych darów i chciwie ich pożądać. Wielu ludzi chciałoby mieć do dyspozycji kilka alternatywnych istnień jak bohaterowie gry komputerowej. Chcą przeżyć wszystko, co tylko możliwe. Ideałem życia lansowanym przez media i rozrywkę jest nie mieć żadnych granic, wyciągać śmiało rękę po to, co tylko się chce. Bo w życiu trzeba spróbować wszystkiego, z każdym, z każdą. Ktoś chciałby być księdzem, ale zarazem i mężem, i ojcem, trochę biznesmenem, podróżnikiem i kimś widocznym w mediach. Ktoś chce być kobietą, ale chciałby spróbować, jak to jest być mężczyzną. I odwrotnie. Wszystko jest dla ludzi, wszystko jest możliwe, kto nam zabroni. Oto dominująca filozofia życia. Jej skutki są katastrofalne.
3. Chciwość, jak każda wada, dobrze się maskuje, przybiera pozór cnoty. Nikt po prostu nie powie, że jest chciwy. Powie raczej, że jest ciekawy życia, że chce być autentyczny, że chce żyć w zgodzie ze sobą. Pytanie zasadnicze brzmi: w czym widzę wartość człowieczeństwa? Czy naprawdę zależy ono od stanu konta? Od emocjonalnego spełnienia? Popularności w internecie? Prawdziwą miarę wartości mojego człowieczeństwa zna Bóg. On sam jest miarą.
4. I o tym mówi właśnie przypowieść o bogaczu. Chciwiec będzie zawsze głodny. Będzie z trwogą zabiegał o to, by zabezpieczyć swoje bogactwo na przyszłość. Będzie wyciskał życie jak cytrynę. Dla siebie. Zło nie tkwi w bogactwie jako takim, które przecież może służyć dobrym celom. Zło jest w człowieku. Chciwość prowadzi do tego, że człowiek staje się niezdolny do dawania, do miłości. „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie”. Tu nie chodzi o straszenie śmiercią. Tu chodzi o to, by nie zamienić swojego życia w banał, w głupstwo, w piekło. A „tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty u Boga”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Hawel hawalim – marność nad marnościami, ulotność daremna, wszystko jest daremne. Kto tego nie zrozumie, tego rozpacz pokona i gorycz sponiewiera. Uczciwie pra cowałeś i żyłeś oszczędnie, a haker wyczyścił twoje konta. Cieszyłeś się każdym dzieckiem i jako radosny ojciec przesiadywałeś w pracy po godzinach. Pewnego dnia, po hucznym rozwodzie, sąd ograniczył ci prawa rodzicielskie, boś mało był obecny podczas dorastania twych potomków. Opowiadałeś z charyzmą kunsztowne historie, a twój przyjaciel zgarnął nagrodę za scenariusz uprowadzony z twojej głowy. Odmawiałeś sobie wszystkiego, by postawić dwupiętrowy dom z osobnym wejściem, a twoi synowie wyjechali za granicę i zostałeś sam w rodzinnym bunkrze. Marność nad marnościami. Taka jest prawda o rzeczach tego świata.
Życie bez Chrystusa to zoologia. Gdy przyszedłeś na świat, byłeś jak paw, podziwiany przez wszystkich. Potem przypominałeś zabawną świnkę taplającą się w błocie. Gdy miałeś 10 lat, byłeś brykającym koziołkiem, niezważającym na wyrządzane szkody. Po dwudziestce zacząłeś chodzić jak zadbany ogier w poszukiwaniu przyszłej żony. Jako trzydziestolatek wyglądałeś na osła obciążonego obowiązkami. Wreszcie na starość przerodziłeś się w małpę, z której wszyscy sobie drwią i którą traktują pobłażliwie. Chyba że ktoś mimo starości pozostanie królem – jak Dawid – czy uśmiechniętą prorokinią jak Matka Teresa z Kalkuty. Inaczej okaże się, że skonsumowałeś życie jak prostak. Aż żal patrzeć.
Życie lubi przynosić nagłe zwroty: masz wysoką pozycję i niezły stan posiadania, za chwilę lądujesz w chlewie, ośmieszony i wyszydzony. Jak król Salomon, który od Boga dostał ogromną rozwagę i inteligencję, ponieważ nie przywiązał się do władzy i pieniędzy. Nadarzyła się jednak okazja i wszystko wydał na łup lubieżności. Korzystanie z przyjemności tego świata jest jak picie słonej wody. Wydaje się, że gasisz pragnienie, a im więcej pijesz, tym bardziej chce ci się pić. Tak wygląda głupota tych, którzy nie podążają za słowem Boga i nie biorą sobie do serca przykazań Pańskich. Zwłaszcza pierwszego. „Nie będziesz miał bogów poza Mną” – mówi Pan Bóg. Rzeczy tego świata to obietnice bez pokrycia. Lecz zespolone z miłością Bożą, zyskują wielką wartość. Przekonał się o tym każdy, kto usłyszał od Jezusa: „Idź, sprzedaj wszystko, co masz, a potem przyjdź i chodź za Mną”. Marności użyte jako środek do osiągnięcia życia wiecznego są jak szereg zer, przed którymi ktoś postawi jedynkę. Zamienią cię w milionera. Jedynym lekarstwem na ból i niepokój jest życie z Chrystusem. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W Liście do Galatów Apostoł Narodów napisał: „Wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa. Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie”. Tu natomiast pisze do chrześcijan, że w chrzcie „z Chrystusem powstali z martwych”, a skoro tak, to „przyoblekli nowego człowieka” i „tu już nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus”.
Fundamentem jedności jest Pan Jezus i przyniesione przez Niego zbawienie całej ludzkości. Te stwierdzenia, połączone z misyjnym nakazem Pana: idźcie na cały świat, stanowią biblijny fundament ewangelizacji pod każdą długością i szerokością geograficzną oraz w każdym czasie.
W Liście do Kolosan zdumiewa wzmianka o Scytach. Poza tym miejscem spotykamy ich w Biblii tylko jeden raz, w Drugiej Księdze Machabejskiej. Scytowie byli koczowniczym ludem, który zamieszkiwał przede wszystkim tereny wokół dzisiejszego Morza Kaspijskiego. W zapiskach asyryjskich pojawiają się w VIII wieku przed Chr., a więc w czasie, gdy w Ziemi Świętej działał m.in. prorok Izajasz. W następnym stuleciu wojowniczy Scytowie najechali obecne ziemie polskie. Scytowie przerażali imperia starożytnego Bliskiego Wschodu swą walecznością i dzikością. Stanowili jednak również ważne ogniwo, łączące Azję Mniejszą i Środkową z Europą.
Czyżby więc św. Paweł wymieniał Scytów jako potencjalnych słuchaczy Ewangelii? Kontekst listu wskazuje, że tak. Świadczy to o odwadze i dalekosiężnej wizji Apostoła Narodów. Badacze działalności św. Pawła wskazują, że działał on w obszarze Imperium Rzymskiego, a więc jednego wielkiego organizmu politycznego. To prawda, ale widać, że plany miał dużo szersze i widział Kościół na ziemiach, które wówczas wydawały się dzikie i nie do ujarzmienia. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
To zdanie wydaje się jedną z najbardziej oczywistych prawd dla katolika. Jednocześnie jest jednym z najtrudniejszych do wprowadzenia w życie. Tutaj, na ziemi, bardzo często bywamy zajęci sprawami codziennymi, troską o pomyślność, finanse, zdrowie. Tracimy przez to z oczu dążenie do tego, co najważniejsze. A jednak nasza ojczyzna jest w niebie – jak przypomina św. Paweł. I o to powinniśmy się w pierwszej kolejności starać. Sam Pan Jezus obiecuje, że jeśli najpierw będziemy się troszczyć o królestwo niebieskie, cała reszta będzie nam dana. Z mojej perspektywy nie jest łatwo żyć tym na co dzień. Zauważam jednak, że mając w sercu taką postawę, do spraw dnia codziennego nabieram większego dystansu, inaczej postrzegam świat, ludzi i siebie samego. Właśnie dzięki temu łatwiej mi unikać pogoni za rzeczami materialnymi, nie skupiać się na powodzeniu w pracy czy wśród ludzi. Spoglądając w górę, bardziej potrafię kochać ludzi: nie osądzać, tolerować czyjeś niedoskonałości. Łatwiej też przychodzi mi budować swoją wartość, gdyż porażki czy popełnione błędy tracą znaczenie, kiedy wiem, że mając za cel zbawienie duszy, jestem na dobrej drodze. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.