Obecny synod jest szansą na uzdrowienie Kościoła. Jest szansą na kształtowanie Kościoła na miarę Bożego ustanowienia – mówi w rozmowie z KAI bp. Andrzej Czaja, wyjaśniając w jaki sposób powinniśmy ten czas przeżywać, budując Chrystusowy a zarazem synodalny model Kościoła.
Dokumenty synodu zwracają uwagę na pojęcie „sensus fidei”, czyli zmysłu wiary charakteryzującego cały Lud Boży, a nie tylko hierarchię czy duchowieństwo. Jak należy rozumieć to pojęcie?
Papież Franciszek mocno podkreśla znaczenie i wartość zmysłu wiary Ludu Bożego, który jego zdaniem ujawnia się m. in. w pobożności ludowej. Stanowi bowiem wyraz tego, co jest z natchnienia Bożego Ducha i równocześnie jest formą odpowiedzi ludu Bożego na Jego działanie. Rzecz jasna nie wszystko w tej pobożności pochodzi od Ducha Bożego. I dlatego także tę rzeczywistość należy rozeznawać i oczyszczać.
Czy dowartościowanie „zmysłu wiary” Ludu Bożego nie obniża rangi kapłaństwa?
W żaden sposób. Wartość i znaczenie urzędu kościelnego, zakorzenionego w sakramencie święceń, są oparte na obdarowaniu człowieka szczególnym darem Ducha Świętego, który uzdalnia obdarowanego i zobowiązuje go do działania w zastępstwie Chrystusa Głowy i Pasterza. Stąd, konstytutywna i niczym nie zastępowalna rola pasterzy w Kościele, wprost eklezjotwórcza, choć nie w tym samym znaczeniu co Słowo i sakrament.
Mówi się, że wielu duchownych nie przywiązuje wagi do synodu i nie chce się angażować. Czy Ksiądz Biskup spotkał się z takim podejściem?
W pierwszym momencie wielu moich księży odniosło się do synodu z dużym dystansem. Niektórzy twierdzili, że to kolejne zamieszanie ze strony papieża Franciszka. Kiedy jednak zacząłem im wyjaśniać, że chodzi tu przede wszystkim o odkrycie tego, co Duch Boży ma do powiedzenia Kościołowi dziś, że mamy się spotkać, wejść w dialog i wspólnie to rozeznawać, księża zaczęli reagować inaczej.
Z kolei ze strony niektórych kręgów w Kościele synod może zostać wykorzystany jako okazja do reformy znacznie dalej idącej niż oczekuje tego sam Franciszek. Widzimy to na przykładzie niemieckiej „Drogi synodalnej”. Co jeśli synod przyniesie takie owoce?
Synod w kościele katolickim ma charakter doradczy, nie może więc zmienić doktryny. Decyzja zawsze należy do papieża. Ale widzę jednak pewne niebezpieczeństwo. Jeśli nie będziemy czuwać nad tym, żeby proces synodalny polegał na słuchaniu Bożego Ducha, pochyleniu się nad Słowem i słuchaniu siebie nawzajem, to możemy zejść na ten poziom, który realizowany jest w ramach Drogi Synodalnej w Niemczech.
Mam na myśli chęć, czy pułapkę sprowadzenia refleksji synodalnej do poziomu odpowiedzi na pytanie, jak dostosować Kościół do wymagań dzisiejszego świata. Bo czego dziś świat oczekuje? Zmiany części doktryny, szczególnie w sferze moralnej; tu i tam ograniczenia władzy biskupów. Światu podobałby się Kościół, który wziąłby na siebie dzieło łatania wszelkich dziur socjalnych w społeczeństwie, rezygnując w z głosu sprzeciwu w obronie Ewangelii. Uczestnicy Drogi Synodalnej w Niemczech chcą, by cały Kościół powszechny dostosował się do ich rozumienia i projektów odnowy, w oderwaniu od prawdy objawionej. To taka próba stworzenia Kościoła na miarę potrzeb dzisiejszego czasu w oparciu o ludzki namysł, co grozi powstaniem czegoś, co już nie będzie Kościołem Chrystusowym. To jest bardzo niebezpieczne. Wyraźnie zwracał na to uwagę papież Franciszek podczas rozmowy z nami w trakcie wizyty ad limina. Mówiąc o niemieckiej Drodze Synodalnej powiedział, że pomylono tam synodalność z parlamentaryzmem. Dodał, że zupełnie nie o to chodzi.
My przecież nie jesteśmy konstruktorami Kościoła. Nie próbujmy go więc sami po swojemu naprawiać, bo możemy jeszcze więcej zepsuć. A nie jest nam potrzebny i nie jest też potrzebny światu, żaden quasi-kościół, lecz wyłącznie odnowiony Kościół Chrystusowy; można powiedzieć, Kościół uzdrowiony wskutek podjęcia i realizacji tego, co mówi do niego Duch Święty.
W aktualnej sytuacji wielkim zadaniem Kościoła jest niewątpliwie ukazać światu, że jego nauczanie zakorzenione jest w Objawieniu, i choć nie jest łatwe w realizacji, ma głęboki sens i wartość. I temu m. in. ma służyć dobrze pojęty dialog ze światem.