«Zaprawdę, powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Naprawdę mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman».
Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwawszy się z miejsc, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na urwisko góry, na której zbudowane było ich miasto, aby Go strącić. On jednak, przeszedłszy pośród nich, oddalił się.
Ewangelia z komentarzem. Może nie chciałbym od razu strącić z góry mojego sąsiada...Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Łk 4,28
Może nie chciałbym od razu strącić z góry mojego sąsiada, który oznajmiłby mi, że jest prorokiem, ale obawiam się, że mógłbym mieć z tym mały problem. Każdy z naszego otoczenia może stać się bardziej znany od nas i już tylko z tym faktem mamy problem. A co dopiero, jeśli wybierze go Bóg. Przecież my wiemy, że on jest taki i owaki, i to pewnie jakaś pomyłka. Nie, to nie jest pomyłka, bo Bóg się nie myli – to po pierwsze. Po drugie, przecież tyle razy słyszeliśmy, żeby dostrzegać Jezusa w drugim człowieku – i nie chodzi tylko o kogoś z telewizji, z innego miasta czy państwa. Mowa również o tych, których znamy od wielu lat. I pewnie to jest najtrudniejsze, ale może to jest recepta na nasze relacje z bliskimi – codziennie z pokorą odkrywać ich na nowo, odrzucać uprzedzenia i z delikatnością słuchać tego, co chcą nam powiedzieć.