Myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego... (Iz 53,4)
Bardzo rzadko się zdarza, aby tekst odczytywany w kościele wywoływał aż takie poruszenie, jak ten fragment Izajasza odczytywany w trakcie Liturgii Męki Pańskiej. I nie chodzi już nawet o dramatyzm opisów Wzgardzonego, Odepchniętego, Cierpiącego, Chłostanego Zdeptanego. Raczej o to, że każdy ze słuchających / czytających doskonale zdaje sobie sprawę, że ten Sługa Jahwe, o którym Izajasz pisze, żył faktycznie kilkaset lat później. A proroctwo spełniło się na Nim co do joty. Jezus wzgardzony. Jezus odepchnięty. Jezus cierpiący. Jezus chłostany. Jezus zdeptany... Brzmi o wiele bardziej przejmująco, prawda? Wywołuje jeszcze intensywniejsze ciarki, czyż nie? Wiemy, że to Syn Boży. Że został przez nas zdeptany, zdajemy sobie sprawę, choć odpowiedzialność za to deptanie przypisujemy chętniej tym sprzed dwóch tysięcy lat. Jak i oni – wedle zapisu proroka – przypisywali ją Bogu.
A przecież nie o samego człowieka zadającego ból tu chodzi, ale o jego grzech. O wzgardzenie Bogiem. Odepchnięcie Boga. Wychłostanie i zdeptanie... Boga. Pomyślmy o tym nie tylko przed następną spowiedzią. Ale i przed następnym grzechem, gdy pokusa zdawać nam się będzie zbyt kusząca, żeby jej nie ulec...