„Raport podsumowujący”, ogłoszony 22 lutego przez L’Arche International sugeruje, że Jean Vanier był kłamcą i manipulatorem, wykorzystującym swój duchowy autorytet dla przestępczego zaspokajania swych potrzeb seksualnych - na dodatek wyznawcą jakiejś chorej mistyki. Odnoszę jednak wrażenie, że dokument ten został stworzony zbyt pośpiesznie i nieco „na skróty”, bez jasnej metodologii, bez przeprowadzenia postępowania analogicznego do sądowego i bez prawa do obrony. Jestem przekonany, że potrzebna jest kontynuacja badań wokół tej postaci, która z jednej strony uczyniła tak wiele dobra, a z drugiej kryje w sobie jakąś wstrząsającą tajemnicę.
Celibat pojmował jednak inaczej niż tradycyjnie przeżywany we wspólnotach zakonnych, gdzie istnieje klauzura. Mówił o celibacie we wspólnocie, gdzie mężczyźni i kobiety żyją pod jednym dachem. A w takiej sytuacji za normalne uważał wzajemne zainteresowanie i rodzące się między nimi uczucia. W swej książce o znamiennym tytule „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich” zauważał, że „czasami Bóg łączy ze sobą kobietę i mężczyznę bardzo wyjątkową miłością, która bynajmniej nie prowadzi ich do ołtarza, lecz umacnia w celibacie przeżytym jako dar od Boga”. Tłumaczył, że „ta szczególna więź, która jednak nie jest więzią wyłączną, nie tylko nie odwraca ich od rzeczywistego powołania, lecz przede wszystkim wzywa ich do nieustannego dojrzewania, do podążania drogą świętości i komunii z ubogimi Pana. Wówczas ich miłość okazuje się niezwykle płodna”. A jako najbardziej płodne przykłady takiej miłości wymieniał św. Franciszka i św. Klarę, czy św. Franciszka Salezego i Joannę de Chantal.
Dodawał, że taki wzór miłości jest szczególnie potrzebny w dzisiejszym świecie, kiedy celibat jest tak bardzo ośmieszany. Podkreślał zarazem jak bardzo jest on trudny w realizacji. A towarzyszącym mu warunkiem winno być „ustalenie własnych priorytetów, jasne określenie, czego się chce i dokąd się zmierza”. Dodawał, że „trzeba wydorośleć, podejmując trud i walkę, która się z tym wiąże”.
Jak można się domyślać, taki właśnie wzorzec miłości realizowanej w celibacie stał się udziałem samego Jeana. Wyjaśnia to wiele jeśli chodzi o jego stosunek do kobiet, które spotykał na swej drodze. Jedną z nich była Marie- Hélène Mathieu, wspólnie z którą w 1971 r. powołał do życia wspólnoty „Wiara i Światło”. Miałem okazję z nimi obojgiem blisko współpracować. Miało się wrażenie, że jest to para osób, wzajemnie sobą dość mocno zafascynowanych, które łączy jakaś silna wewnętrzna więź: twórcza na zewnątrz i rodząca dobre owoce.
Nie znam tajników towarzyszenia duchowego Jeana innym kobietom. Jean z pewnością dopuszczał je do siebie bardzo blisko…. Był też przekonany jak bardzo ważny jest język gestów, dotyku, poprzez który można komuś okazać zaufanie i przyjaźń. Dotyku, który dodaje sił i umacnia. Mówił o tym podczas wielu swych konferencji. Znamy tysiące pięknych i wzruszających jego zdjęć, gdzie pozostaje w geście bliskiej czułości z osobami niepełnosprawnymi.
Teraz koronne pytanie: Jak sytuacje takie należy interpretować, jeśli zdarzały się one Jeanowi w kontekście duchowego towarzyszenia dorosłym kobietom? Czy aby na pewno było to cyniczne wykorzystywanie seksualne z użyciem swego autorytetu, noszące znamiona przestępstwa? Czy była to duchowa, psychiczna presja celem zaspokojenia swego popędu?
Marcin Przeciszewski