Kiedy już tam przyjdę, zapytam ją: "Dziołcha, coś ty we mnie widziała?". I wiem, że będziemy mieli dużo czasu na odpowiedź…
Kilkanaście lat temu, Katowice. Na studiach z pracy socjalnej poznaje się dwoje młodych ludzi: Ela spod Pszczyny i Tomek z Bielska-Białej. W maju 2008 r. 30-letnia Ela odchodzi na zawsze. Zostawia szalenie zakochanego w niej męża i 3-letnią córkę.
Ja na pielgrzymkę?
– Elinka miała przeczucie, że kiedyś pójdzie do nieba. Stwierdziła, że będzie się tam modlić za kobiety, które, podobnie jak ona, mają trudności z donoszeniem ciąży. „Będę opiekowała się tymi wszystkimi mamami” – mówiła mi. – „Nie boję się śmierci. Tylko was boję się tu zostawić. Bardzo chciałabym trzymać Terenię za rękę, jak pójdzie do Pierwszej Komunii…” – wspomina Tomek Kosyk, dziennikarz radiowy z Bielska-Białej, wdowiec i ojciec 13-letniej Tereski.
Trudno komentować jego historię. Niech opowie o niej sam.
Ela nigdy nie afiszowała się Panem Bogiem. Pan Bóg w jej życiu nie był jak kwiatek wystawiony na parapecie, w miejscu widocznym dla wszystkich, nie był jak tort urodzinowy, który ma świetnie wyglądać i wszystkich czarować. Pan Bóg był jak kromka chleba. Był u niej na co dzień i we wszystkim.
Akceptowała każdego. I chyba coś takiego słyszałem o Janie Pawle II. Jak ktoś przychodził do tego wielkiego człowieka, to on odkładał wszystko i był tylko dla niego. I taka była Ela. Nikogo nie oceniała. A co we mnie widziała? Nie wiem. Już nie mogę się doczekać, żeby wreszcie się tam znaleźć, choć mam nadzieję, że zdążę jeszcze ponaprawiać tutaj parę rzeczy; ale kiedy już tam przyjdę, zapytam ją: „Dziołcha, coś ty we mnie widziała?”. I wiem, że będziemy mieli dużo czasu na odpowiedź…
Studiowaliśmy na tym samym kierunku, w tej samej grupie, zaocznie socjologię, a dokładniej pracę socjalną. Poznawaliśmy się i okazało się, że trafiła do mnie w najbardziej zwyczajny sposób.
W 2002 r. zaprosiła mnie na pielgrzymkę z Pszczyny na Jasną Górę. „Wszystko rozumiem, z Panem Bogiem mogę porozmawiać, ale żeby od razu na pielgrzymkę iść, afiszować się?!”. Poszedłem, jak na wycieczkę. I wtedy coś się ze mną zaczęło dziać. Zawsze Pana Boga szukałem bardzo intelektualnie, a On uderzył z drugiej strony. W codziennym, bardzo powszednim byciu z Nim.