Kiedy już tam przyjdę, zapytam ją: "Dziołcha, coś ty we mnie widziała?". I wiem, że będziemy mieli dużo czasu na odpowiedź…
Po jej śmierci nie byłem bohaterem, wiele rzeczy spaprałem. Gdyby nie teściowe, moi rodzice, moja siostra i inne osoby, które były w pobliżu, to uważam, że przez pierwszych kilka tygodni umarlibyśmy z głodu. Ela była świetną gospodynią, zawsze znalazła czas, żeby upiec ciasto, wszystko przygotować, posprzątać. Swoją pracę licencjacką na temat organizowania grup wsparcia dla osób przeżywających problem żałoby w rodzinie wyrzuciłem do kosza. Ta moja teoria w praktyce zupełnie się nie sprawdziła.
Trochę się załamałem, zanim wyszedłem na prostą i zacząłem odzyskiwać więź z moją córką. Kiedy zabrakło Elinki, poszedłem we wspomnienia, w pracę, w internet, w świat sztucznych relacji. W pewnym momencie zrozumiałem, że żyję w próżni, a córka bardziej przylgnęła do dziadków niż do mnie. Delikatnie zacząłem im ją wykradać. Najpierw zabrałem ją, 4-letnie dziecko, na kilkudniowy urlop nad morze. Wziąłem ją pod pachę, walizkę w drugą rękę, spociłem się niesamowicie, w ogóle nie odpocząłem, ale przez kilka dni byliśmy tylko ja i ona.
Dziś Terenia jest serdeczną, otwartą na ludzi gadułą. Widzę, że jest bardzo podobna do Eli, potrafi nagle ni stąd ni zowąd powiedzieć coś bardzo mądrego. Ma zdolności manualne, tak jak żona. Uwielbia fantazję i wartościowe filmy.
Kazanie na pogrzebie Eli wygłosił ks. Adam Jureczka, którego małżonkowie poznali podczas pieszych pielgrzymek z Pszczyny na Jasną Górę. Kościół pękał w szwach. Jego słowa zapamiętali wszyscy.
– Ksiądz Adaś podszedł do mikrofonu. Chrząka dwa razy i mówi: „Miałem pięknie napisane kazanie, ale gdzieś się zagubiło. Nie będzie z kartki, będzie z serca” – wspomina Tomek. Cisza. „Jest taki kwiatek, rośnie, kwitnie, nikt go nie zauważa, jest bardzo maleńki. Ale kiedy ludzie znajdują się wokół niego, zaczynają się za nim rozglądać, bo tak pięknie pachnie. To konwalia. Jest 3 czerwca, chciałem dla Eli przynieść konwalie, ale okazało się, że sezon już przeminął. Nie ma konwalii w kwiaciarni. Patrząc na konwalię, wie się, kim była Ela. Cicha, skromna, zwyczajna, ale jak przeszedłeś obok niej, to wiedziałeś, że spotkałeś Bożego człowieka. Elu, byłaś konwalią, pachniałaś Bogiem, po prostu pachniałaś Bogiem”.