Zabrałem pewnego razu przyjaciół na zwiedzanie starochrześcijańskiej bazyliki w Akwilei, we Włoszech. Mozaiki, baptysterium z siedmiostopniową sadzawką chrzcielną, przedsionek pogan i wreszcie potężna, imponująca bazylika. Zbliżała się pora wieczorna. W pewnej chwili do wszystkich zwiedzających zaczęli podchodzić obsługujący miejsce wolontariusze, pytając, czy mamy zamiar brać udział we Mszy Świętej. Jeśli nie: „Proszę do wyjścia”. Byłem oburzony, gdy – ja w stroju duchownym i z koloratką – wraz z moimi znajomymi znaleźliśmy się, niemal wypchnięci, poza drzwiami kościoła. Przecież kupiliśmy bilety… Oburzenie szybko minęło, nadeszła pełna szacunku refleksja. Ta wspólnota katolików nie zapomniała o dawnej regule zwanej disciplina arcani. Zakładała ona, że to, co najświętsze i najcenniejsze dla wyznawców Chrystusa, ma być tajemnicą dla „reszty świata”. Nikt nieświadomy wagi spraw, które dokonują się podczas sprawowania Eucharystii, nie powinien w niej uczestniczyć. Tu bowiem zachodzą sprawy najważniejsze – człowiek wchodzi w kontakt ze swoim Bogiem. Ta więź może okazać się tak ścisła, że niektórzy święci porównywali spotkanie chrześcijanina z Chrystusem zmartwychwstałym do zaślubin dwojga zakochanych. Coś takiego przygodnych gapiów i ignorantów nie potrzebuje. Św. Augustyn wprost przypomniał: „Co jest w Kościele ukryte i publicznie niedostępne? Sakrament chrztu i sakrament Eucharystii”. Ochrzczeni byli już w tych sprawach zorientowani, natomiast katechumeni mieli zostać dopiero w to wtajemniczeni. „Gdyby zapytać katechumena – mówił św. Augustyn – »Spożywasz Ciało Syna Człowieczego i pijesz Jego Krew?«. On nie rozumie, o czym mówimy, bo Jezus mu się jeszcze nie powierzył”.
Jezus w Kafarnaum zaczął wyjaśniać ludziom znaczenie spożywania Jego Ciała i picia Jego Krwi. Mówił o eucharystycznym pokarmie i napoju, który miał dać swoim uczniom podczas ostatniej wieczerzy. Wyraźnie stwierdził, że Jego Ciało i Krew są „prawdziwym pokarmem” i „prawdziwym napojem”. Jak to możliwe, żeby rzeczywiście dał swoim uczniom własne Ciało do spożycia? Czy chciał, żeby zaczęli uprawiać kanibalizm? A co z zawartym w Księdze Kapłańskiej zakazem spożywania krwi? Czyżby Jezus łamał Prawo Boże, przykazując swoim uczniom, by pili Jego Krew? Jak wielkim zuchwalstwem było twierdzenie, że w ogóle może coś takiego uczynić? Jak zwykły człowiek mógłby oddać samego siebie w ten sposób innym, nie mówiąc już o nauczaniu, że ich zbawienie zależy od spożywania Jego Ciała i Krwi? Zdumiewająca zuchwałość człowieka, który ośmiela się twierdzić, że spożywanie Jego Ciała i Krwi jest konieczne do osiągnięcia przez innych życia wiecznego. Osoba ta, by przywołać słynne słowa C.S. Lewisa, musiałaby być albo kłamcą, albo szaleńcem, albo Bogiem we własnej osobie. Słów Jezusa odnoszących się do Eucharystii nie sposób zrozumieć, jeśli najpierw nie przyjmie się prawdy o Jego Boskiej tożsamości. Tylko dzięki tajemnicy swojej Boskiej mocy Jezus będzie mógł zaproponować swoim uczniom oparcie przypominające wręcz Jego relację z Ojcem. „Ja żyję przez Ojca – mówi Jezus – tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie”. Prawda o tej cudownej zażyłości z Bogiem stanowi najwyższy sekret ludzkości i wymaga wyjątkowej dyskrecji. By, jak w innym miejscu powie nasz Pan, „nie rzucać pereł przed wieprze”. Zrozumiałem to lepiej po wizycie w Akwilei.