Gdy Jezus usłyszał o śmierci Jana Chrzciciela, oddalił się stamtąd łodzią na pustkowie, osobno. Lecz tłumy zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo. Gdy wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych.
A gdy nastał wieczór, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Miejsce to jest pustkowiem i pora już późna. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią sobie żywności».
Lecz Jezus im odpowiedział: «Nie potrzebują odchodzić;wy dajcie im jeść!»
Odpowiedzieli Mu: «Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i dwóch ryb».
On rzekł: «Przynieście Mi je tutaj».
Kazał tłumom usiąść na trawie, następnie wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby, dał je uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do syta, a z tego, co pozostało, zebrano dwanaście pełnych koszy ułomków. Tych zaś, którzy jedli, było około pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci.
Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i dwóch ryb. (Mt 14,17)
Ile mam, abym mógł dać? Rozdać? Podzielić się z innymi? Czy ciągle powtarzam sobie lub innym, że mam „za mało”, aby coś zrobić? Czy pięć chlebów i dwie ryby to „za mało”?
Bóg nie chowa się za liczbami i statystykami. Nie zagląda w nasze portfele i CV. Nie wybiera najmocniejszych, najzdolniejszych czy najbogatszych (choć i z nimi współpracuje), ale tych, którzy są w stanie dać Mu wszystko, co mają. Tu rozpoczynają się cuda. Tu z zdziwieniem przecieramy oczy. Dałem tak niewiele, a Bóg uczynił z tego tak wiele. Daj, co masz, nie chowając nic dla siebie. Resztę uczyni Bóg.
Ewangelia z komentarzem. Ile mam, abym mógł dać?