Mieszkanie moje będzie pośród nich, i Ja będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem. (Ez 37, 27)
Cedr jest drzewem, które wyrasta w wielu miejscach Biblii. Drzewem, które chwali Pana (Ps 148), a na jego gałęziach bezpiecznie rozsiadają się ptaki (Ps 104). Rośnie naprawdę wysoko (Iz 2), a z cedrowych desek powstaje świątynia (1 Krl) oraz pałac (2 Sm). Symbolizuje to, co długowieczne, piękne i potężne. Mimo że cedr nie pojawia się w dzisiejszym fragmencie z Księgi Ezechiela, to jednak stanął mi przed oczami w trakcie lektury tego słowa. Potężne, długowieczne drzewo o silnych i głębokich korzeniach przypomina o Bożej ofercie złożonej człowiekowi. Jego oferta – obecności i bliskości na zawsze – wymaga jeszcze mojej osobistej odpowiedzi. A duchowe zakorzenienie daje mi komfort bezpieczeństwa: wiem, kim jestem i wiem, kto mnie zaprasza.
J 11,45-57
Wielu spośród Żydów przybyłych do Marii, ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił.
Arcykapłani więc i faryzeusze zwołali Sanhedryn i rzekli: «Cóż zrobimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, a przyjdą Rzymianie i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród». Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: «Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod rozwagę, że lepiej jest dla was, aby jeden człowiek umarł za lud, niżby miał zginąć cały naród».
Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus ma umrzeć za naród, i nie tylko za naród, ale także po to, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno. Tego więc dnia postanowili Go zabić.
Odtąd Jezus już nie występował otwarcie wśród Żydów, tylko odszedł stamtąd do krainy w pobliżu pustyni, do miasta zwanego Efraim, i tam przebywał ze swymi uczniami.
A była blisko Pascha żydowska. Wielu przed Paschą udawało się z tej okolicy do Jerozolimy, aby się oczyścić. Oni więc szukali Jezusa i gdy stanęli w świątyni, mówili jeden do drugiego: «Jak wam się zdaje? Czyżby nie miał przyjść na święto?»
Arcykapłani zaś i faryzeusze wydali polecenie, aby każdy, ktokolwiek będzie wiedział o miejscu Jego pobytu, doniósł o tym, by można było Go pojmać.
Czytaj: biblia.gosc.pl
Ewangelia z komentarzem. Wystarczyłoby przyjrzeć się całej sytuacji w świetle BogaCo robimy wobec tego… J 11,47
Arcykapłani dobrze rozpoznają działania Jezusa: to są znaki, czyli dokonuje się przez nie objawienie Boga, ukazanie Go właśnie tutaj wkraczającego w dzieje świata. Nie interesują się Bogiem, a jedynie swoim status quo. Jego utrzymanie w niezmienionej formie staje się priorytetem. Człowiek pyta: „co czynić, by absolutnie nie pozwolić na żadne zmiany w moim życiu?”. Z taką postawą idą w parze lęk, obsesja na punkcie wrogów i wizje nadchodzącego zniszczenia. Ciekawe, że nie pojawia się myśl, by skonfrontować swoje koncepcje z myśleniem Boga, zapytać Go. Rodzi się postawa obronna wobec osoby Jezusa i plan działań mających na celu Jego wykluczenie. A wystarczyłoby przyjrzeć się całej sytuacji w świetle Boga.