Aktualność powołania istniejącej ponad 70 lat ekumenicznej wspólnoty z Taizé, wyzwanie pojednania we współczesnym świecie i przygotowania do kolejnego Europejskiego Spotkania Młodych w Berlinie to temat wywiadu udzielonego Katolickiej Agencji Informacyjnej przez przeora Taizé, brata Aloisa. Od 6 lat po tragicznej śmierci Brata Rogera kieruje on tą wspólnotą monastyczną.
KAI: 71 lat w życiu człowieka to bardzo długi okres. Myślimy wówczas o podsumowywaniu swego życia, jakimś bilansie. Wspólnota z Taizé niedawno ukończyła właśnie tyle lat. Jak dzisiaj postrzega ona swoją obecność w Kościele i świecie?
- To prawda, Wspólnota istnieje już 71 lat. Uczestniczyła w wielkich przemianach, jakich zaznał Kościół w minionym wieku. Jeśli pomyślimy, że na początku bracia pochodzili wyłącznie z Kościołów protestanckich, pragnąc tworzyć wspólnotę ekumeniczną, a nie była wtedy jeszcze możliwa nawet wspólna modlitwa, zaś obecnie możemy żyć razem - bracia katoliccy i pochodzący z innych Kościołów, starając się antycypować widzialną jedność między chrześcijanami - widzimy, jak ogromnej przemiany jesteśmy świadkami. Jestem przekonany, że wielkim wydarzeniem był II Sobór Watykański, który był dla Wspólnoty jakby wydarzeniem założycielskim. Brat Roger kiedyś trochę żartobliwie powiedział, ciesząc się pontyfikatem Jana XXIII, że był on naszym założycielem, ponieważ wielokrotnie przyjmował Brata Rogera na audiencjach prywatnych. Witał go z sercem tak bardzo otwartym, że Brat Roger odczuł, iż jesteśmy w Kościele. Było to niezwykle istotne, ponieważ pozwala teraz prowadzić nam to duszpasterstwo młodych, przybywających ze wszystkich krajów, ze wszystkich kontynentów i ze wszystkich Kościołów. Obecnie przybywają młodzi także z Kościoła prawosławnego. Stajemy w obliczu Boga, modląc się wspólnie intensywnie o jedność i pokój. Jeśli chrześcijanie nie rozpoczną od czynienia pokoju między sobą, jakże mogą być zaczynem pokoju pośród ludzkości?
Już Pius XII przyjmował Brata Rogera...
- Tak to prawda, papież Pius XII dwukrotnie przyjął Brata Rogera w Rzymie. Było to z inicjatywy ówczesnego arcybiskupa Lyonu, kard. Pierre-Marie Gerliera, który przygotował obydwie audiencje. Chodziło o bardzo konkretne kwestie, które Brat Roger zgodnie z sugestią kard. Gerliera przedstawił papieżowi. Tak więc, choć początki Wspólnoty sięgają roku 1940, to już w połowie lat pięćdziesiątych istniały więzy z Rzymem. Kard. Gerlier przygotował także audiencję Brata Rogera u Jana XXIII, która była w ogóle pierwszą audiencją prywatną, jakiej ten papież udzielił komukolwiek po swoim wyborze. Wcześniej się nie znali, lecz to właśnie kardynał- arcybiskup Lyonu dostrzegał pilną potrzebę jedności, a Jan XXIII natychmiast pojął, że Brat Roger miał "serce katolickie".
Jak Brat wspomniał członkowie wspólnoty pochodzą z różnych Kościołów chrześcijańskich, krajów i kultur. Jak udaje się wam żyć razem, szanując różne tożsamości?
- To prawda, pochodzimy z różnych Kościołów chrześcijańskich, ale także różnych kontynentów i krajów. Zapewne wynikające stąd różnice sposobów myślenia odgrywają znacznie większą rolę w życiu Wspólnoty, niż różnice wyznaniowe. Aby żyć naprawdę w jedności, a nie w grupach paralelnych, już w latach sześćdziesiątych a następnie na początku roku 1972, kiedy we Wspólnocie byli już pierwsi bracia katoliccy dokonaliśmy bardzo jasnej opcji - a więc, że wszyscy bracia będą uczestniczyć w Eucharystii katolickiej i w niej przyjmować Komunię św., ponieważ podzielamy wiarę katolicką w realną obecność Chrystusa w Eucharystii. Ponadto antycypujemy jedność z Posługą Komunii powierzoną papieżowi - Biskupowi Rzymu dla wszystkich chrześcijan. Dzięki tym dwom opcjom możemy żyć wspólnie w jedności, doceniając zarazem wartości, jakie wnoszą bracia niekatolicy ze swojej tradycji. Na przykład: sam pochodzę z głęboko wierzącej rodziny katolickiej. Moi rodzice mieli bardzo prostą, ale silną wiarę, która pozwoliła im przejść przez wielkie życiowe trudności. Ale w mojej rodzinie nigdy wspólnie nie czytaliśmy Biblii. Kiedy o tym powiedziałem jednemu z mych braci protestanckich, był bardzo zdziwiony, bo w jego rodzinie czytano Biblię od dzieciństwa. To odniesienie do Słowa Bożego jest wielkim skarbem jaki zachowali chrześcijanie wywodzący się z Reformacji. W ten sposób możemy żyć pojednaniem jako wymianą darów. Tego wyrażenia często używał nasz umiłowany papież Jan Paweł II - wymiana darów między różnymi tradycjami chrześcijańskimi.
5 października bieżącego roku minie dokładnie 25 lat od wizyty Jana Pawła II w Taizé. Przybył jako jedyny jak dotąd papież, jak sam mówił jako pielgrzym. Co to wydarzenie oznaczało dla was - braci?
- Była to wydarzenie nadzwyczajne. Wszystko już było przygotowane, aby mógł wylądować śmigłowiec z Ojcem Świętym na pokładzie. Poprzedniego wieczora, w sobotę 4 października 1986 papież był na stadionie z młodzieżą w Lyonie. W niedzielę rano miał przybyć tutaj, aby następnie udać się do Paray le Monial. Nasze wzgórze pokryła jednak niezwykle gęsta mgła i nic nie było widać nawet na dwadzieścia metrów. Niemożliwe więc było przybycie helikopterem. Jan Paweł II postanowił wówczas wstać wcześnie rano i z Lyonu przybył samochodem, co zabrało znacznie więcej czasu. Jednak pragnął koniecznie do nas dotrzeć. Pozostawił nam niezapomniane słowa, które Brat Roger włączył do Reguły Taizé, kierującej naszym życiem monastycznym.
Było też krótkie spotkanie papieża ze wszystkimi braci w naszej zakrystii. Powiedział wówczas, że pragnie powtórzyć nam słowa wypowiedziane przez Jana XXIII - "Taizé ta mała wiosna Kościoła". Następnie zwrócił się do Brata Rogera: "Brat kocha Piotra i Maryję". Ta wizyta Jana Pawła II była dla nas wydarzeniem kluczowym. Było to bowiem nie tylko uznanie, ale także umocnienie. Jan Paweł II żył swą posługą umacniania braci w wierze, bardzo konkretnie i z wielką prostotą, przybywając tutaj, umacniając naszą posługę, nasze duszpasterstwo z młodymi. Otworzyło nam to bardzo szeroką przestrzeń, by kontynuować naszą pracę z młodzieżą, która się nieustannie poszerza.
Z bratem Aloisem, rozmawia o. Stanisław Tasiemski OP