Zmieniać świat Bożą miłością

Trzeba przewidywać i nie być biernym, ale przede wszystkim trzeba Bożą miłością pokochać świat – wbrew wszystkiemu – podkreśla w wywiadzie dla KAI abp Józef Michalik.

Jak ocenia Ksiądz Arcybiskup obecność Jana Pawła II w przestrzeni medialnej? Czy jest należycie rozumiany – w mediach świeckich z jednej i katolickich z drugiej strony?

– Media są bardzo wybiórcze. Niektórzy redaktorzy czytają papieskie teksty, ale na pewno nie czytają integralnie ani konsekwentnie, tu nie mam wątpliwości, bo często chwytają jakiś fragment, wyławiają pewne stwierdzenia, zestawiają z odmiennym punktem widzenia i w ten sposób chcą budzić zainteresowanie.

Myślę, że media powinny podjąć poważny wysiłek upowszechniania wiedzy perspektywicznej, trwałej na dziś i na jutro oraz szukania i nagłaśniania dobrych wzorców. Ciekawe, że ogromnym poparciem cieszą się niektóre inicjatywy naszych społeczników, ludzi pracujących na rzecz innych. Weźmy choćby fundację pani Anny Dymnej czy inicjatywy Caritas, które budzą natychmiastową odpowiedź. Z narodem nie jest więc źle, ludzie są wrażliwi na biedę, cierpienie i na dobro i chcą je wspierać. Widać tu pozytywną rolę mediów, ale powinny bardziej nagłaśniać dobro. Dziś dominuje sensacja; potrzeba krwi i brudu jest w mediach za duża.

A media katolickie? Czy nauczanie Jana Pawła II i jego interpretację lepiej przekazuje Radio Maryja i „Nasz Dziennik” czy „Tygodnik Powszechny”?

– Sądzę, że w Kościele jest miejsce dla jednych i drugich. Zarówno jedni, jak i drudzy mają jeszcze bardzo wiele do zrobienia.


Interpretując najnowsze dane dotyczące frekwencji na niedzielnych Mszach oraz liczby przystępujących do Komunii, niektórzy socjologowie (np. ks. prof. Janusz Mariański z KUL) wysuwają tezę o „pełzającej sekularyzacji” jako scenariuszu dla Kościoła w Polsce. Czy taka wizja wzbudza w Księdzu Arcybiskupie niepokój czy może nieufność?

– Czytając artykuły ks. Mariańskiego odnoszę zupełnie inne wrażenie, to znaczy uważam, że jest on realnym optymistą, który bynajmniej nie zakłada jednoznacznej sekularyzacji polskiego społeczeństwa, ale słusznie uwrażliwia, czyli pomaga.

Owszem, trzeba przestrzegać i uprzedzać pewne wydarzenia, ale jednocześnie pamiętać, że w dynamikę chrześcijańskiego rozwoju wpisane jest działanie Boże. Trzeba pracować, ale i zachęcać ludzi do modlitwy, bo to jest najlepszy formator sumienia. Im więcej otworzymy się na działanie Boże, tym bardziej sumienie będzie przeniknięte Bożą prawdą i mocą, tym pełniej zrealizujemy zadania we właściwy sposób. Trzeba przewidywać i nie być biernym, ale przede wszystkim trzeba Bożą miłością pokochać świat – wbrew wszystkiemu. Czytamy w Ewangelii św. Jana: „Bóg tak umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał”. Bóg kocha świat. Natomiast Kościół, zabiegając o to, żeby w rzeczywistości współczesnej było miejsce dla Pana Boga, czyni to nie dla jakiegokolwiek interesu lecz z miłości do człowieka i z nadzieją na jego zbawienie.


A jeśli chodzi o młode pokolenie – jak zatrzymać je w Kościele? W jaki sposób „przekonywać” dziś młodzież do Ewangelii? Dziś jest ona zupełnie inna niż 30 lat temu – jest bardziej krytyczna, posiada więcej możliwości kształcenia się, pracy itd. Czy i na ile do wykorzystania na polskim gruncie jest fenomen porozumienia, jakie nawiązywał z młodzieżą Jan Paweł II?

– Współczesna młodzież jest dziś niejednokrotnie bardziej poraniona przez częste pozbawienie jej możliwości wychowywania się w pełnej rodzinie. To wielki problem. Przyczyna nie tkwi tylko w młodzieży, lecz w starszych. W młodym pokoleniu wciąż wielki jest głód prawdy i dobra, a także wrażliwość. To jest młody las, który choć wzrastał – powiedzmy to otwarcie – niekiedy w zatrutym środowisku, to jednak się wybił, widać w nim zdrowe pędy wrażliwości. Musimy pomóc młodym ludziom być dobrymi, pomóc naprawiać nasze błędy.

Problemem jest także i to, że dzieci wychowują się coraz częściej jako jedynacy, nie mają „przy sobie” brata czy siostry. Walczę dziś z modą na jedynaka, na matkę samotnie wychowującą dziecko, bo dziecko ma prawo do miłości obydwojga rodziców, ma prawo do kolejnego brata czy siostry. Tymczasem dziś wszystko uległo odwróceniu a chcemy, żeby ta młodzież była nagle inna, czyli lepsza niż my sami. Bijmy się we własne piersi i przyznajmy, że to my czegoś zaniedbaliśmy i wcale nie chcemy tego poprawiać. Rośnie bowiem egoizm, liczba rozwodów, wzmacnia się też tendencja do wprowadzania nowych form współżycia pozamałżeńskiego, pozasakramentalnego. Dziś wszyscy mają prawo do wszystkiego, a to będzie miało dalekosiężne konsekwencje...

Zatem powszechny rachunek sumienia i powszechne nawrócenie widzę jako skuteczny środek zaradczy. Czy bez wielkiej modlitwy będzie to możliwe?

Rozmawiali: o. Stanisław Tasiemski OP i Tomasz Królak.

« 1 2 3 4 »