Nie jesteśmy neutralni. Stoimy po stronie wielu Palestyńczyków, którzy zginęli pod gruzami Gazy, a 10 tysięcy to dzieci. Stoimy po stronie niewinnych zabitych w kibucach 7 października i izraelskich zakładników. Z pełnym przekonaniem stoimy po jednej stronie - po stronie ofiar i cierpiących - napisał Andrea Tornielli.
Sto dni od ataku Hamasu i porwania zakładników, Rachel Goldberg Polin, matka Hersha i rzeczniczka rodzin osób porwanych, która spotkała się z Papieżem Franciszkiem w listopadzie ubiegłego roku, napisała ten artykuł specjalnie dla „L’Osservatore Romano”:
W niedzielę, 14 stycznia, mija 100 dni od odebrania mi mojego jedynego syna – Hersha. Jest on cywilem, który uczestniczył w festiwalu muzycznym. Przed porwaniem amputowano mu rękę na wysokości łokcia. Ma podwójne obywatelstwo – Sanów Zjednoczonych oraz izraelskie. Nie ma słów, które mogłyby opisać, czym były dla mnie i mojej rodziny te ostatnie 100 dni. Odkąd został porwany, nie wiemy o nim nic więcej.
Jednak w tym czasie, tak mrocznym, ogarnęło nas współczucie, łaska, miłość i wsparcie. Szczególnie znacząca była pomoc ze strony wspólnoty chrześcijańskiej na całym świecie. Otrzymaliśmy setki tysięcy wiadomości od życzliwych i troskliwych chrześcijan, którzy życzyli nam, aby Hersh był silny i wrócił do nas. Zdjęcia stołów rodzinnych podczas kolacji bożonarodzeniowej z pustym talerzem z imieniem Hersha i ludzi zapalających dla niego świece podczas Mszy o północy. Takie dobro i czułość ze strony chrześcijańskich sąsiadów z całego świata głęboko nas poruszyły.
Miałam okazję spotkać się z Ojcem Świętym jako członek małej grupy innych rodzin zakładników. Wysłuchał nas. Podziela nasz ból. Papież Franciszek powiedział coś, co mnie zmieniło. Mianowicie, że to, czego doświadczyliśmy, było terrorem, a terror jest „brakiem człowieczeństwa”. To było proste, mądre i inspirujące. Przedtem zaczynałam już wątpić w człowieczeństwo, ale po usłyszeniu tych słów powróciła mi nadzieja co do świata.
Odkąd Hersh został porwany, noszę na sercu kawałek taśmy klejącej z liczbą dni, które minęły od jego zniknięcia. Zapisuję tę liczbę każdego ranka czarnym flamastrem. Niedawno zaczęłam prosić świat, by dołączył do mnie w noszeniu taśmy, tak jak ja to robię. To symbol solidarności w naszym rozdartym świecie. Proszę wszystkich ludzi, z wszystkich religii, grup etnicznych, narodowości i różnego wieku, aby dołączyli do mnie.
W świecie, który tak bardzo cierpi, w tak wielu miejscach i na tak wiele sposobów, jest to prosty sposób, aby się połączyć i powiedzieć: „dość”. Dość cierpienia ludzi po obu stronach konfliktu. Dość łez! Dość rozlewu krwi! Dość bólu! Dość!
Pierwszym krokiem w kierunku współczucia jest jedność. Pierwszym krokiem ku jedności jest solidarność. A pierwszym krokiem ku solidarności może być symbol.
Dołączcie do mnie jako symbolu cierpiącej matki! Tak jak Matka Maryja płakała, tak i ja płaczę nad naszym podzielonym światem.
Modlę się i wierzę, że wkrótce nadejdzie wybawienie dla Hersha i innych ukochanych zakładników, a także dla wszystkich tysięcy niewinnych ludzi cierpiących w Strefie Gazy. Nadszedł czas. Amen. Niech tak się stanie!
Zobacz też:
Do słów kobiety odniósł się Andrea Tornielli:
Nie jesteśmy neutralni. Stoimy po stronie wielu Palestyńczyków, którzy zginęli pod gruzami Gazy, a 10 tysięcy to dzieci. Stoimy po stronie niewinnych zabitych w kibucach 7 października i izraelskich zakładników. Z pełnym przekonaniem stoimy po jednej stronie - po stronie ofiar i cierpiących.
Przypominanie czasu, który upłynął od tragedii, jest bardzo smutne. Przypominanie go, kiedy tragedia wciąż trwa, jest straszne.
Od 7 października 136 mężczyzn, kobiet i dzieci jest przetrzymywanych przez Hamas jako zakładnicy w tunelach pod Gazą. Nic nie wiadomo o nich i ich stanie. Dziś publikujemy poruszający tekst Rachel Goldberg Polin, pełen bólu, ale i miłości. Od tamtego tragicznego poranka nic nie wiadomo o jej 23-letnim synu, poza tym, że mógł stracić rękę.
Jesteśmy blisko Racheli, nie tylko ze względu na jej pełne godności cierpienie, ale przede wszystkim ze względu na to, co mówi i pisze. Za jej odważną świadomość, że także po drugiej stronie barykady są tak jak ona matki, które cierpią. Wiele opłakuje dzieci, które utraciły. Jej odważny głos w kontekście, w którym panuje gniew i zemsta, może wydawać się samotny. Ale tak nie jest. Tylko w uznaniu bólu innych, poza swoim własnym, pokój i przebaczenie mogą wzrastać.
Słowa Rachel są również naszymi. Są to słowa Papieża Franciszka, który zachęca nas do bycia „równie bliskimi”. Do bliskości z tymi, którzy cierpią, z tymi, którzy umierają, z tymi, którzy zostają z niczym. Ta bliskość z cierpieniem po obu stronach jest często interpretowana jako bycie równie zdystansowanymi. Nie jesteśmy neutralni w tej wojnie. Stoimy po stronie 22 tysięcy, którzy zginęli pod gruzami Gazy, 10 tysięcy dzieci. Stoimy po stronie niewinnych zabitych w kibucach 7 października. Ponieważ ofiara każdego życia jest raną nie do zagojenia. Rachel to rozumiała. A my z nią.
Zobacz też:
Vatican News/ah