Te pięć lat były czasem rekolekcji – mówi ksiądz prałat Sławomir Oder w rozmowie z KAI, podsumowując swoją pracę postulatora procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego Jana Pawła II.
Krótki wyjazd do Polski, a potem...
– Wyjazd był planowany długo wcześniej. W Polsce spędziłem tylko weekend i wróciłem do Rzymu. Na szczęście nie było to moje pierwsze doświadczenie w tej dziedzinie. W Bożych planach zostałem do tej funkcji choć trochę przygotowany. Wcześniej prowadziłem proces, który zakończył się beatyfikowaniem przez Jana Pawła II 7 czerwca 1999 r. kapłana diecezji toruńskiej ks. Stefana Frelichowskiego, męczennika. Miałem więc już jakieś przygotowanie. Ponadto z wykształcenia jestem prawnikiem i od czasu przyjazdu do Rzymu przebywałem w środowisku włoskim. Ukończyłem seminarium i studia na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim. Rozpocząłem pracę w strukturach diecezji rzymskiej. Za moją kandydaturą przemawiała więc także znajomość języka włoskiego. W sposób naturalny mogłem stać się pomostem pomiędzy światem polsko- i włoskojęzycznym. Ponadto stroną występującą o beatyfikację była diecezja rzymska, w której od lat pracowałem. Wszystkie te czynniki spowodowały, że kardynał wikariusz zdecydował się na udzielenie mnie właśnie mandatu postulatorskiego. I zaczęła się normalna praca.
Od czego się zaczęła?
– Od przypomnienie sobie, co postulator powinien robić. Po otrzymaniu mandatu postulatorskiego nastąpiła zwykła praca, którą w procesie beatyfikacyjnym można podzielić na dwa zasadnicze etapy. Pierwszy to przygotowanie procesu na szczeblu diecezjalnym, a zatem zbieranie świadectw i dokumentów, gdzie postulator stoi niejako w drugim rzędzie, ale cały czas jest spiritus movens, inspiratorem wielu działań. Trzeba było sporządzić listę świadków i skontaktować się z nimi, aby ustalić terminy spotkania i przesłuchania przez Trybunał. Na tym etapie trzeba było też ustalić zasady współpracy między komisją historyczną a komisją teologów, których zadaniem było zbadanie pism Karola Wojtyły i Jana Pawła II. Były to zatem sprawy organizacyjne, często zadania logistyczne związane z pracą samego Trybunału, który musiał się przemieszczać.
Ilu było świadków?
– Około stu dwudziestu.
Byli to przyjaciele, współpracownicy?
– Mogę udzielić informacji o tym tylko, co było przedmiotem procesu beatyfikacyjnego. A w nim są trzy elementy, które należy zbadać: życie, świętość, heroiczność cnót i opinia świętości. W procesie beatyfikacyjnym zasadniczym momentem, na którym koncentruje się uwaga trybunału, to ostatnie dziesięć lat życia kandydata na ołtarze. Niemniej, zastanawiając się nad tajemnicą świętości analizuje się całe jego życie. Zawezwani świadkowie przedstawiali świadectwo odnośnie tych trzech elementów na wszystkich etapach życia Karola Wojtyły.
Jak krótko scharakteryzowałby Ksiądz świętość Jana Pawła II?
– Jednym z najważniejszych jej wyróżników jest odniesienie Jana Pawła II do Boga. Wszystko w jego osobie było skoncentrowane na relacji do Chrystusa. Był on prawdziwym mistykiem, nie tyle jako ten, który miał wizje, ale jako ten, który ma świadomość ciągłego przebywania w obecności Boga, który stale towarzyszy człowiekowi i ingeruje w historię. Stawia drugiego człowieka jako swój znak i wyzwanie. Relacja z Bogiem, głębia modlitwy i autentyczna religijność to zasadnicze rysy świętości Jana Pawła II.
Czy w procesie wypłynęły jakieś spektakularne wydarzenia, znaki wskazujące na świętość Jana Pawła II?
– Przede wszystkim świadkowie widzieli, jak się modlił, zatracał się w modlitwie i prowadził autentyczny dialog z Bogiem. Było to dla nich przeżycie wielkiego misterium.
Szczególnym rysem religijności Jana Pawła II była jego pobożność eucharystyczna...
– Z całą pewnością jego duchowość była chrystocentryczna i eucharystyczna. Wiemy też, jak bardzo umiłował Maryję. Była to właśnie obecność Matki, która prowadzi do Syna.
Co też zwraca uwagę, to wpływ pobożności maryjnej Jana Pawła II na podkreślanie roli kobiety i rodziny. Kobiecie poświęcił specjalny list apostolski – „Mulieris dignitatem”. Skąd się w nim brało to docenienie kobiety i ukazanie jej miejsca w dziejach zbawienia i w Kościele? Czy była to potrzeba związana z tym, że sam wcześnie utracił swoją matkę?
– Jan Paweł II mówił, że do modlitwy i życia religijnego został zachęcony przez swojego ojca. Mówił, że było to jego pierwsze seminarium. Matka Boża stanowiła centrum jego życia duchowego i to też wpłynęło na to, jak odnosił się do kobiet. Matkę stracił rzeczywiście bardzo wcześnie, ale pozostała w jego sercu, w jego modlitwie. Nie da się ukryć, że religijność maryjna, obecność Maryi w misterium jej Syna, obecność pod Krzyżem, obecność Matki Bożej w najważniejszych chwilach jego życia stała się punktem odniesienia w docenieniu przez Jana Pawła II roli kobiety w dziejach zbawienia i w życiu Kościoła.