Adwent z „Gościem”, część IV. Oko wiary, czyli nawyk oglądania Boga

Odwieczny spór o to, w jakiej kolejności zapalać adwentowe świece, nigdy nie znajdzie rozwiązania. „Bo go nie ma” – naburmuszony mruczę pod nosem, słysząc argumenty redaktorów, że trzeba je zapalać po kolei, tak by czwarta została zapalona dopiero w ostatnią niedzielę Adwentu.

Bóg, który patrzy

„Chwila zrozumienia”, o której napisał Augustyn w swoich „Wyznaniach”, jest rodzajem wewnętrznego dotknięcia Boga, zapowiedzią tego ostatecznego „zobaczenia twarzą w twarz”. I choć – jak skomentował papież – doświadczenia takie „nie należą do najczęstszych ani najważniejszych”, to jednak „życie wspólnotowe, czy to w rodzinie, w parafii, we wspólnocie zakonnej, czy w jakiejkolwiek innej”, które „składa się z wielu drobnych codziennych szczegółów”, jest dzięki temu „miejscem obecności Zmartwychwstałego”, gdzie „otrzymujemy w darze pocieszające doświadczenie Boga”.

Jest jeszcze jedna droga, dzięki której to „widzenie” się dokonuje, ostatnia na naszym adwentowym szlaku wyznaczonym promieniami świętości: droga nieustannej, jak to ujął Franciszek, modlitwy. „Nie wierzę w świętość bez modlitwy” – napisał, nawiązując do św. Bernarda: „Zatem odważę się zapytać: czy są chwile, kiedy stajesz w Jego obecności w milczeniu, pozostajesz z Nim bez pośpiechu i pozwalasz, by na ciebie patrzył? Czy pozwalasz, by Jego ogień rozpalał twoje serce? Jeśli nie pozwolisz, aby On podtrzymywał w twym sercu ciepło miłości i czułości, to nie będziesz miał owego ognia, a zatem jakże będziesz mógł rozpalać serca innych twoim świadectwem i słowami? A jeśli przed obliczem Chrystusa nadal nie potrafisz dać się wyleczyć i przemienić, to wówczas przeniknij do wnętrza Pana, wejdź w Jego rany, ponieważ tam ma swe mieszkanie Boże miłosierdzie” (GE 151).

Pozwolić Bogu, żeby na mnie patrzył – to jedna z bardzo wymownych definicji modlitwy. Jeśli Jemu pozwalasz patrzeć na siebie, bądź pewny, że i On pozwoli ci zobaczyć siebie. To prosta konsekwencja relacji miłości. Papież, pisząc o modlitwie, odniósł się do św. Karola de ­Foucauld: „Jeśli naprawdę twierdzimy, że Bóg istnieje, to nie możemy Go nie adorować, czasami w milczeniu pełnym podziwu, lub opiewać Go w świątecznym uwielbieniu. W ten sposób wyrażamy to, co przeżywał bł. Karol de Foucauld, kiedy powiedział: »Gdy tylko uwierzyłem, że Bóg istnieje, zrozumiałem, że nie mogę żyć inaczej jak tylko dla Niego«” (GE 155). To dobra formuła na zakończenie adwentowych ćwiczeń duchowych – widząc Boga w ludzkim ciele, nie można Go nie adorować. Ale i źle byłoby nie podjąć najważniejszej decyzji w życiu. Decyzji o tym, by odtąd nie żyć już inaczej jak dla Niego. •


Ćwiczenie duchowe

Nie wierzę w świętość bez modlitwy – stwierdził papież Franciszek w adhortacji Gaudete et exsultate. Korzystając z jego nawiązania do tekstu św. Bernarda, w Wigilię Bożego Narodzenia, czekając na spotkanie z nowo narodzonym Synem Boga, zrób sobie chwilę przerwy od przygotowań, pozwól swojej duszy na refleksję o tym, co ma się stać. Po chwili ciszy przeczytaj na głos pytania zawarte w papieskiej adhortacji:

  • Czy są chwile, kiedy stajesz w Jego obecności w milczeniu, pozostajesz z Nim bez pośpiechu i pozwalasz, by na ciebie patrzył?
  • Czy pozwalasz, by Jego ogień rozpalał twoje serce?

Święta Bożego Narodzenia to czas, w którym światło rozbłyska w ciemności naszej ludzkiej kondycji. Powtórz sobie słowa ostrzeżenia: „Jeśli nie pozwolisz, aby On podtrzymywał w twym sercu ciepło miłości i czułości, to nie będziesz miał owego ognia, a zatem jakże będziesz mógł rozpalać serca innych twoim świadectwem i słowami? A jeśli przed obliczem Chrystusa nadal nie potrafisz dać się wyleczyć i przemienić, to wówczas przeniknij do wnętrza Pana, wejdź w Jego rany, ponieważ tam ma swe mieszkanie Boże miłosierdzie”.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Adam Pawlaszczyk