Polska po I wojnie światowej nie miała naturalnych, korzystnych granic. W dodatku dwaj wielcy sąsiedzi – Niemcy i Rosja – wprowadzili militaryzację społeczeństwa, tworząc systemy totalitarne.
Mimo zróżnicowanej sytuacji na scalonych po zaborach ziemiach polskich, ekonomicznego kryzysu światowego, który nastał na przełomie lat 20. i 30., w ciągu dwóch dekad zbudowano niemal od zera przemysł obronny, który mógł wyprodukować co najmniej kilkadziesiąt nowoczesnych typów uzbrojenia.
Dolina Krzemowa polskiej broni
Sztandarowym przedsięwzięciem było stworzenie Centralnego Okręgu Przemysłowego, w którym zlokalizowano najważniejsze zakłady zbrojeniowe. Potencjał gospodarczy Polski zupełnie odbiegał od możliwości naszych zachodnich sąsiadów, był też wielokrotnie mniejszy od potencjału Związku Sowieckiego. – Proces modernizacji i tak bardzo zróżnicowanej wówczas armii musiał być rozciągnięty w czasie, a jak wiemy, jego właśnie zabrakło. W latach 20. mieliśmy armię z uzbrojeniem i wyposażeniem: austriackim, niemieckim, rosyjskim, francuskim, a nawet włoskim. Dlatego budowa COP-u z końcem lat 30. wynikała z konieczności uruchomienia własnej nowoczesnej produkcji zbrojeniowej– mówi dr Jacek Magdoń z Instytutu Pamięci Narodowej w Rzeszowie.
W skład COP-u weszła m.in. Fabryka Broni w Radomiu. Od 1927 roku odgrywał on znaczącą rolę w ujednoliceniu wyposażenia polskiej armii w broń strzelecką. – We wrześniu 1939 karabiny wz. 98 oraz wz. 98a, bazujące na niemieckim systemie Mauser 98, stanowiły podstawowe uzbrojenie polskiej piechoty – dodaje pracownik Oddziałowego Biura Edukacji Narodowej w Rzeszowie. Fabryka była modernizowana i z czasem wypracowano własne konstrukcje. – Chodzi np. o bardzo udany i ceniony pistolet typu VIS wz. 35, produkowany od 1936 r. Wytwarzanie tej broni kontynuowali Niemcy w czasie II wojny światowej – podkreśla dr Magdoń.
Maciej Rajfur