Przystawili mu karabin do brzucha: „Nie masz wyboru!”. „Zawsze mam wybór”. Odpowiedział spokojnie trapista. Tym razem odeszli. Nie na długo.
Z reguły św. Benedykta: „ O pierwszym stopniu pokory mówimy wówczas, jeśli człowiek ma stale przed oczyma bojaźń Bożą i gorliwie się stara o niej nie zapominać. Człowiek powinien być przekonany, że Bóg z nieba patrzy nań zawsze i o każdej porze”.
Wigilia 1993. Śpiew kolęd przerwało brutalne łomotanie do bramy klasztoru. Niezapowiedzianą wizytę w algierskim monasterze Matki Bożej z gór Atlasu złożyli islamscy bojówkarze. Sam „emir” Atria plus jego uzbrojeni po zęby towarzysze. Zażądali lekarstw i pieniędzy. Chcieli wziąć z sobą osiemdziesięcioletniego brata Luca, klasztornego lekarza. Miał pielęgnować rannych z oddziału. Grozili. Przeor – Christian de Cherge odparł, że trapiści nie mają pieniędzy, a utrzymują się jedynie dzięki temu, co sami zrobią. Przystawili mu karabin do brzucha: „Nie masz wyboru!”. „Zawsze mam wybór” – odparł spokojnie. Odwaga trapisty zaimponowała terrorystom. Gdy zdumieni usłyszeli, że recytuje jak z nut Koran, powołując się na słowa o chrześcijanach jako braciach, zawstydzeni odeszli. Nie na długo.
Kiedy pojawiło się sześciu „braci z gór” (tak mnisi nazywali islamskich terrorystów), brat Christopher wraz z innym zakonnikiem ukryli się przerażeni w piwnicy, w pustej kadzi na wino. Spędzili w niej kilka godzin przekonani, że są jedynymi, którzy przeżyli, po czym odnaleźli współtowarzyszy żywych, zajętych śpiewaniem kolęd. – Wydarzenie to wywarło ogromny wpływ na dalszą drogę duchową Christophera – opowiada jego współbrat o. Michał Zioło. – Było jak zstąpienie w śmierć i następnie odrodzenie.
W swym prywatnym dzienniczku, o którym nie wiedział nikt ze współbraci brat Christopher notował: „22.08.1993: Morderstwa w Algierze. Po tylu innych. Mój zeszyt nie może przemilczeć tej przemocy. Ona przeszywa mnie na wskroś”.
Stopień drugi
Z reguły św. Benedykta: „Drugi stopień pokory: jeśli nie kochamy już własnej woli i nie znajdujemy przyjemności w wypełnianiu swoich pragnień”.
Christopher w czasie wigilijnego napadu na klasztor siedział ukryty w betonowym zbiorniku na wino. Wyszedł z kryjówki, gdy usłyszał dzwony klasztorne zwołujące wspólnotę na Pasterkę, przekonany, że wszyscy nie żyją. Domyślać się tylko możemy, co działo się w sercu tego zakonnika, skoro swoją ucieczkę do cysterny nazwał „wstępowaniem do piekła” – opowiada o. Michał Zioło. – Wspólnota z Tibhirine miała w zwyczaju modlić się za siebie i „braci z gór”, słowami: „Panie, rozbrój ich, Panie, rozbrój nas”.
Dziennik o. Christophera: „31.12.1993: Brat Luc podczas modlitwy wiernych: Panie, obdarz nas łaską umierania bez nienawiści w sercu.
23.03.1994: Tak prędko jesteśmy wciągani w tę złudną alternatywę wzajemnych aktów przemocy. Mego życia nikt nie zabiera, lecz ja sam z siebie je oddaję. Niechaj moje życie tutaj nie należy już do mnie. Nie jestem tu po to, by bronić chrześcijańskich pojęć, ideologicznej prawdy i jej wyłączności. Pozostaje nam wolność zakładników: nie wolność ucieczki, ale wolność pójścia dalej, aż do przełamania zamknięcia w przemocy.
Marcin Jakimowicz