Czy podręczniki do nauki języka polskiego nie powinny zaczynać się od rysunku: To pan Kowalski. Jest właśnie niezadowolony z tego, że pada deszcz. To co, ponarzekamy na to, że narzekamy?
Scenka sprzed kilku dni. Wigilia: „Leje i leje. Kto to widział Wigilię bez śniegu?”. Pierwszy dzień świąt: „Cholera, sypie i sypie. Na drodze szklanka. A szybę samochodową to 20 minut drapałem! Skaranie Boskie z tym śniegiem!”. – How are you? – Anglik czy Amerykanin, słysząc z naszych ust grzecznościowy zwrot, bez namysłu odpowie, szczerząc ząbki: – I’m fine. Thank you. Nieźle, Dzięki. Amerykanie, Brytyjczycy, Francuzi czy bliscy nam geograficznie Czesi uważają, że należy emanować uśmiechem i nie uzewnętrzniać własnych problemów. Wyobraźmy sobie podobną scenkę rodzajową gdzieś w okolicach Otwocka. Na obsypanym śniegiem (czemu tego nikt nie odśnieży?) przystanku PKS-u (czemu nie postawili pod wiatą nowej ławki?): – Cześć, jak leci? – Ech. Stara bieda…
Kwintesencją polskiego narzekania jest obrazek z „Wojny domowej”. Przegląd młodych kapel. Słychać rytmiczne szarpanie strun i uderzenia perkusji. Zaczyna się rock’n’rollowa jazda w PRL-owskim wydaniu. Za chwilę rozhisteryzowana publiczność usłyszy bliski sercom tekst: „Tak mi źle, tak mi źle, tak mi szarooo. Tak mi źle, je jeeee!”. I nie jest to jedynie refren podchwytywany przez nastolatków. By się o tym przekonać, wystarczy przejażdżka nabitym po brzegi autobusem. „Zimno, drogo, ślisko. A na dodatek rządzą nami złodzieje” – to główne wnioski z kilkunastominutowych dyskusji.
Jak wynika z badań ośrodka Pentor, Polacy najczęściej wyrażają emocje przez śmiech i… narzekanie.
Małysz musi odejść!
„Adam Małysz na podium” – czytam tytuł internetowej depeszy. Niestety, nie na najwyższym miejscu, zajął, biedaczek, dopiero drugą lokatę. Na forum internetowym wre: „Emeryt powinien odejść”, „Wstyd”, „Po co ten dziadek jeszcze skacze?” i kilkadziesiąt innych warczących tekścików. Podobne reakcje towarzyszyły polskim siatkarzom, którzy w Japonii zostali wicemistrzami świata. Powiedzmy sobie szczerze: gdyby Boruc, Fabiański czy Kuszczak przejmowali się komentarzami internautów, już dawno w klubowej szatni otwarliby sobie żyły. Narzekanie jest naszym „sportem” narodowym. Jesteśmy bardzo nieszczęśliwi, gdy nie ma na co ponarzekać. Czy smerf Maruda nie miał przypadkiem krewnych nad Wisłą? A może sam urodził się pod Włocławkiem? Co ciekawe, narzekamy jedynie, jeżeli chodzi o ogólniki. Szczegółowe pytania rysują zupełnie inny obraz – pokazały badania Money Track 2009. Na pytanie: „Czy jest Pani/Pan zadowolony z poniższych obszarów życia?”, odpowiadaliśmy: rodzina – tak – 90 proc.; własny charakter – tak – 88 proc.; życie towarzyskie – tak – 86 proc.; wygląd i zdrowie – tak – odpowiednio 81 i 76 proc. Jaki jest więc obraz Polaków? Narzekamy dla zasady. W szczegółach jesteśmy optymistami z biznesowym wyczuciem. Tak nam dobrze, że dobrze nam tak…
Marcin Jakimowicz