Jeden święty na siedem dni tygodnia

W roku, któremu patronuje św. Józef, spływają do nas świadectwa jego wstawiennictwa w sprawach ważnych i bardzo ważnych.

Jeden święty na siedem dni tygodnia   cathopic

 

Ty, Święty, musisz to zrobić!

Świętego Józefa wzywamy wraz z moim mężem w modlitwie każdego dnia. Rozpoczyna „orszak” naszych małżeńskich patronów. Teraz to nasza modlitwa we dwoje, bo wszystkie dzieci wyfrunęły już z domu, ale kiedy były małe, zawsze przed 19 marca odprawialiśmy z nimi Józefową nowennę. Odmawianie w tym czasie Litanii do św. Józefa przejęłam od moich rodziców (nieżyjących już od wielu lat), którzy mieli do niego nabożeństwo oboje, ale w szczególności tata. O tym – poniżej, w dotyczących św. Józefa fragmentach z książki mojej mamy o kilkuletnim okresie obłożnej choroby jej męża, a mojego ojca Kazimierza (Łucja Herzowa, „Sztafeta miłości”, Warszawa PAX 2003).

Zanim podzielę się tym rodzinnym wspomnieniem spisanym przez moją mamę, jeszcze kilka słów o figurze, a właściwie figurach św. Józefa w naszym obecnym mieszkaniu. Duża figura świętego stoi w rogu naszej sypialni „od zawsze”. Pod nią, jak kiedyś w moim rodzinnym domu, pali się wieczna lampka. Pilnuje nas św. Józef tak jak to on potrafi: dyskretnie, po cichu, ale skutecznie.

Niedawno, już w Roku św. Józefa, pojawiła się jeszcze jedna figura, a raczej figurka. Nietypowa. Dowiedziałam się, że taką właśnie figurkę: św. Józefa, który smacznie śpi, ma swoim pokoju papież Franciszek i jej – a raczej jemu – powierza trudne sprawy; niejako „kładzie mu pod głowę" te intencje, wierząc, że ten, który najważniejsze przesłania otrzymywał we śnie, będzie czuwał i pośredniczył. Dzięki pomocy koleżanki z pracy zamówiłam taką nietypową figurkę. Nadeszła szybko – z Włoch. Zamarzyłam o niej, bo i nam się zdarza otrzymać przez sen jakąś sugestię; nieraz czujemy, że to sam Pan Bóg chce nas przekonać do swojej „racji”, po prostu przypomnieć, że to On sam chce nas bezpiecznie przeprowadzić przez życie i pomóc w pogłębianiu wiary. Oto jeden tylko, niedawny, przykład. W nocy mój mąż „wyśnił”, że powinnam przeczytać Pismo Święte, tak od deski do deski... Rzeczywiście nigdy nie zdołałam tego zrobić... Od razu, bez dyskusji, jak Maryja (sic!) posłuchałam męża i rozpoczęłam. Od Księgi Rodzaju. Mam nadzieję, że wystarczy mi życia!

A teraz zapraszam już do wspomnień. Józefowych, rodzinnych:

"Zwłaszcza umiłował sobie [Kazimierz – przyp. D.S.] św. Józefa, tego najprostszego z ludzi i najcichszego ze świętych. Wspominał nieraz swoją zażyłość z nim – jak to w czasie przesiedleńczej przeprowadzki zaginął gdzieś stary modlitewnik, lecz dziwnym sposobem w czasie rozpakowywania rzeczy, pod wierzchem wieka kosza, znaleziono dwie kartki z Litanią do św. Józefa. I jak w czasie okupacyjnych lat wygnania w Nowym Sączu chodził zawsze na Mszę Świętą do kościoła ojców jezuitów i tam właśnie młody ksiądz żarliwie polecał wiernym modlitwę do świętego Józefa słowami: „Ty, Święty, możesz! Ty, Święty, musisz mi pomóc!”. Czyż było więc tylko zbiegiem okoliczności, dziełem przypadku, czy może łaską Bożą za wstawiennictwem możnego świętego – uratowanie życia mojego chorego? U końca nowenny, w przeddzień wigilii św. Józefa nastąpiła nieoczekiwanie poprawa. Nie wierzę, żeby losy człowieka zależały tylko od naturalnych przyczyn. Nie wierzę, by Bóg nie zważał na modlitwę ludzi. (...)

Nie ma już łóżka (...), bo chorego nie ma (...), tylko wysoko w rogu pokoju ponad telewizorem stoi na trójkątnej półeczce dość duża gipsowa figurka świętego Józefa z Dzieciątkiem. Przyniósł ją kiedyś choremu z plebanii (stała tam w kuchni) – znając jego nabożeństwo do świętego Józefa – kolejny proboszcz naszej parafii, imiennik świętego. Przed św. Józefem dzień i noc pali się mała lampka elektryczna zrobiona własnym pomysłem przez sąsiada, pana Józefa, który rano pomagał przy prześcielaniu łóżka. Pan Józef też już nie żyje, ale jego lampka wciąż się pali, już szósty rok...".

Dobromiła Salik

« 1 2 3 4 5 »
oceń artykuł Pobieranie..

pie