- Dlaczego sakrament ten bywa zapomniany i przez wielu niedoceniany? Przez fakt, że kiedyś zaopatrzono go w nazwę "ostatnie namaszczenie". To tak, jakby na opakowaniu niezwykle cennego lekarstwa umieścić trupią czaszkę - mówił o. Bogdan Kocańda na Hali Lipowskiej 10 sierpnia.
Choć wielu dotychczasowych uczestników Ewangelizacji w Beskidach nie mogło przywędrować na szóste z kolei spotkanie, bo pielgrzymują pieszo na Jasną Górę, znaleźli się kolejni, którzy na Hali Lipowskiej dołączyli do kilkuset osób chcących spotkać się z Dobrą Nowiną i zanieść ją w doliny. W sobotę 10 sierpnia, w tegorocznym cyklu "Droga Łaski" poświęconym siedmiu sakramentom, tematem było namaszczenie chorych.
Jak co tydzień, różnymi drogami, każdy indywidualnie lub w grupie, zmierzał na miejsce spotkana, by w samo południe uczestniczyć w Mszy św. Tym razem celebrowali ją o. Bogdan Kocańda OFMConv, kustosz sanktuarium w Rychwałdzie, o. Ryszard Szwajca OFM Conv, duszpasterzujący w Niemczech, i ks. Adam Ciapka, proboszcz w Sopotni Małej. Spotkanie przygotowała i poprowadziła (z żywiołowym śpiewem) schola z parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Milówce.
Nawiązując do tematu spotkania - sakramentu namaszczenia chorych - w homilii o. Kocańda mówił: - Syn Boga, przychodząc na ziemię, spotkał się z tym, co jest dla nas tutaj najtrudniejsze - z cierpieniem, którego kresem jest śmierć. I On nie podszedł do tej sytuacji lekceważąco. Sam wszedł w dolę człowieka, godząc się cierpieć i godząc się umierać. Zgodził się na śmierć. Czym jest zgoda na śmierć? Tak naprawdę zgoda na śmierć jest zgodą na życie. Bo żeby przyszła siostra śmierć - jak mówi św. Franciszek z Asyżu - najpierw musi pojawić się życie.
O. Bogdan Kocańda OFMCov. (w środku) wraz z o. Ryszardem Szwajcą OFMCov. (z lewej) i ks. Adamem Ciapką celebrowali Mszę św. na Hali Lipowskiej.Ojciec Bogdan dodał, że nieraz trudno nam przyjąć własne życie w kontekście cierpienia, które spotyka nas albo najbliższych - płaczemy, nie możemy się pogodzić z nim. Przytoczył zdanie przypomniane przez jednego z jego parafian: "Niezgoda na cierpienie to jest piekło, ponieważ przeklinasz rzeczywistość". - Mądre skowa... My nie chcemy iść do piekła, chcemy żyć. Zgoda na cierpienie to partycypacja w czyśćcu, w oczyszczeniu, w doświadczeniu - zaznaczył o. Kocańda, dodając: - W naszej naturze nie jest to, żebyśmy byli cierpiętnikami, żebyśmy przeżywali cierpienie jako czyściec. Chcemy szczęścia, chcemy zdrowia, chcemy błogosławieństwa. Popatrzmy na cierpienie jako na błogosławieństwo, bo ono takie jest. "Błogosławieni cierpiący dla sprawiedliwości" - cierpienie nie jest złem. Jest sposobem przeżywania zła, które nas spotyka w życiu - podkreślił o. Bogdan. - To my czynimy z cierpienia przekleństwo. Ono jest błogosławione, ponieważ taki wymiar nadał mu Jezus Chrystus, nasz Pan i Zbawiciel, który podjął się świadomie cierpieć.