Gdybym zasiadał w niebiańskiej komisji do spraw objawień i miałbym decydować o tym, w które miejsce ma być wysłana Maryja, wybrałbym litewskie Szydłowo. Pikanterii dodaje fakt, że ukazała się tu… kalwinom. Płakała.
Wiatr nie przynosi żadnej ulgi. Przypomina sirocco. Upał spadł na Litwę, sparzył asfalt, wygnał z ulic ludzi, a wodę w jeziorach zmienił w ciepłą zupę.
Za kilka kilometrów ukryte w lasach Szydłowo (lit. Šiluva). Jeszcze tylko kilka zakrętów, ale nie możemy dojechać na miejsce. Zatrzymujemy się co kilkaset metrów. Spośród bezkresnych pól z leniwie falujących w skwarze zbóż wyrastają misternie rzeźbione krzyże i rzeźby. Kunsztowna robota. Jak tu nie zrobić zdjęcia?
Do sanktuarium prowadzą nas prześliczne krucyfiksy. Stoją wśród drewnianych chatek, obserwują je bociany. Za to kocham Litwę. Kilka chatek, jezioro, długo, długo nic… i znowu kilka domków. Zawsze zachwyca mnie ta przestrzeń. A krzyży jest tak wiele, że nawet widząc drewniane słupy wysokiego napięcia, człowiek w pierwszym odruchu ma ochotę się przeżegnać. Bo wyglądają jak gigantyczne krucyfiksy.
Maryja wybrała miejsce, które idealnie pasuje do kategorii „koniec świata”. Jak zwykle. Zabita dechami Cova da Iria, ukryte w Alpach La Salette, litewskie miasteczko wśród bezkresnych pól i lasów. Sama droga do Szydłowa jest już jak reset. Šiluva leży w zachodniej części kraju w rejonie rosieńskim. To sanktuarium wrośnięte w las. Jego nazwa pochodzi od litewskiego słowa „zagajnik”.
Głowa do góry!
Chowamy się przed skwarem w widocznej z daleka kaplicy objawień. Dopiero w środku widać, jak imponujący jest to budynek. Maryja stoi w otoczeniu aniołów w środku monumentalnej białej wieży. Kosmiczna perspektywa. Człowiek nie ma wątpliwości, że tę neogotycką, potężną, 44-metrową, przypominającą rakietę wieżę wybudowano specjalnie dla Niej. Kamień węgielny pod budynek poświęcono w 1912 r., ale kaplicę ukończono dopiero 12 lat później. Słychać brzęczenie much i pianie kogutów. Jeśli chcecie odpocząć i podobnie jak pan Zagłoba, który bawił u Radziwiłłów w niedalekich Kiejdanach, nie lubicie tłoku, jedźcie koniecznie na Litwę!
Bazylika i kaplica objawień przedzielone potężnym placem spoglądają na siebie. Wokół absolutna cisza i ani żywego ducha. Ileż razy słyszałem od jasnogórskich paulinów, że modlić umieją się jedynie w swych celach. Przyzwyczajonych do tego, że sanktuarium musi przypominać tętniący życiem ul, zapraszam na Wschód.
– Ciekawa jest historia tej kaplicy – wyjaśnia nam kowieński biskup Algirdas Jurevičius (świetnie mówi po polsku!). Opowiada o Antonim Wiwulskim, twórcy m.in. pomnika Trzech Krzyży w Wilnie i pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie, uroczyście odsłoniętego z okazji 500. rocznicy bitwy w obecności 150 tys. osób. Był pierwszym architektem pochodzącym z Litwy, który ukończył Wyższą Szkołę Techniczną w Wiedniu i Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Pięknych w Paryżu. – Bronił Wilna przed wojskami sowieckimi. 5 stycznia 1919 roku jako ochotnik Samoobrony Wileńskiej podarował swój płaszcz zmarzniętemu na kość towarzyszowi. Sam nabawił się ciężkiego zapalenia płuc i po pięciu dniach, już po opanowaniu miasta przez Sowietów, zmarł. Spoczął na Rossie. Jego historia przypomina opowieść o św. Marcinie, który podarował biedakowi połowę płaszcza – opowiada biskup Algirdas.
Czy ja śnię? Przez chwilę czuję się jak w przedsionku raju. Wchodzimy do bazyliki (perła baroku, dwie wieże widać z daleka) w chwili, gdy rozpoczyna się całonocna adoracja Najświętszego Sakramentu, a schola zaczyna swój pastelowy śpiew. Początkowo mam wrażenie, że zwyczajem włoskich kościołów z głośników sączy się chorał. Czysty, żywy śpiew. Płyną litewskie hymny ku czci Najświętszej Maryi Panny. W kościele kilka sióstr zakonnych, starsze kobiety w białych chustach. Jutro, trzynastego, na Dzień Maryi przyjdą tu tłumy.
Litwa jest niezwykle czystym krajem, a jej mieszkańcy w obróbce drewna nie mają sobie równych. Religine atributika ir suvenyrai, czyli 101 pielgrzymich drobiazgów, mieszczą się nie w blaszanych budach, ale w drewnianych chatach.
Marcin Jakimowicz; GN 26/2019