Dopuściłem się bluźnierstwa. A potem...

Uciekałem przed Bożym Miłosierdziem. Wolę nawet nie myśleć, do czego byłbym zdolny, gdybym uległ wtedy rozpaczy.

Niestety wybrałem życie w kłamstwie, bo podczas spowiedzi stchórzyłem i nie wyznałem prawdy. Świętokradzka spowiedź i Komunia św. dopełniła tylko dalszego upadku. Na efekty mojego wyboru nie trzeba było długo czekać. Byłem całkowicie zniewolony przez pornografię, w którą zacząłem nawet wciągać moją żonę. Czas wolny spędzałem tak, aby tylko nie zastanawiać się nad swoim życiem, uzależniony od telewizji, internetu, gier komputerowych. Żyłem w ciągłym hałasie. W moim wnętrzu narastała dziwna złość i agresja do bliskich mi osób oraz do Boga, dla którego miałem coraz mniej czasu. Ktoś może mnie uznać za wariata, ale czułem wówczas stałą obecność kogoś lub czegoś złego w mojej obecności, miałem trudności ze snem, bo często śniły mi się koszmary. Bałem się też zostawać samemu w ciemnym pokoju, miałem rosnącą awersję do sacrum, bluźniercze myśli na Mszy Św. i skierowane przeciwko Najświętszej Maryi Pannie. Czułem podświadomy wstręt do sakramentów świętych, najchętniej już nigdy bym się nie spowiadał. Nawet przeglądając się w lustrze i patrząc w głąb moich oczu, widziałem, że to nie są już moje oczy, bo były pełne nienawiści i agresji, skierowanej w kierunku mnie. Wydawało się, że już nie ma dla mnie nadziei.

Nagle w sierpniu 2014 r. moja żona postanowiła modlić się w intencji znalezienia stałej pracy, bo u niej pod tym względem nie działo się najlepiej. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że postanowiła w tym celu odmawiać Nowennę Pompejańską. Dowiedzieliśmy się o niej od koleżanki, która przekazała nam ulotki z instrukcją jak się modlić i że jest to modlitwa nie do odparcia. Gdy usłyszałem, że żona chce odmawiać tę Nowennę, to ją wyśmiałem, bo w mojej opinii nie była bardzo religijną i rozmodloną osobą. Stwierdziłem, że na pewno nie da rady, ale moje uwagi zmotywowały ją tylko do gorliwej modlitwy. Tu mała dygresja o tym jak wielką łaską jest sakrament małżeństwa oraz jak mąż i żona są dzięki niemu połączeni niewidzialną więzią. Jeżeli jedno z małżonków popełnia często grzechy ciężkie, może w ten sposób szybko sprowadzić drugą osobę na złą stronę, ale jeżeli zbliża się do Pana Boga, to może też uratować współmałżonka. Tak było w moim przypadku. Im dłużej żona modliła się na różańcu, tym ja stopniowo traciłem zainteresowanie tym, co mnie zniewalało. Najpierw poczułem obrzydzenie do pornografii i oglądania filmów zawierających dużo erotyki, przemocy lub okultyzmu, potem przyszła kolej na gry komputerowe i internet. W moim życiu pojawiło się więcej ciszy, ale zło nie chciało tak łatwo odpuścić, bo nadal czułem duży niepokój i miałem koszmary (prawie codziennie budziłem się wykończony). Pamiętam, że w trakcie odmawiania nowenny żona miała dziwny i realistyczny sen: obudziła się w nocy, poszła do łazienki, a nagle za szyby rzucił się na nią demon. Próbowała mnie wołać, żebym jej pomógł, ale ja leżałem jak sparaliżowany i nic nie mogłem zrobić. W tym samym okresie ja też miałem bardzo dziwne sny, budziłem się na chwilę w nocy, śniąc na jawie i widziałem dziwną, zakapturzoną postać, która stała nade mną i nie wiem, czy modliła się, czy raczej wysysała ze mnie energię, a jak tylko zobaczyła, że nie śpię, coś mówiła, a ja znowu zapadałem w sen. Przestraszyłem się, bo wiedziałem, że te wizje dotyczą mnie i toczy się walka o moje życie, a zło chce zniechęcić żonę do modlitwy na różańcu. Zmotywowany jej przykładem sam zacząłem się modlić. Od dłuższego już czasu była to pierwsza naprawdę szczera i prawdziwa modlitwa. Przydała się bardzo pasyjka otrzymana od rodziców i różaniec od ojca chrzestnego, który kilka lat wcześniej przywiózł dla mnie z pielgrzymki do Ziemi Świętej. Najpierw przystąpiłem do Krucjaty Różańcowej w intencji Ojczyzny, później przypomniałem sobie o obrazku Jezusa Miłosiernego i zacząłem codziennie odmawiać koronkę do Miłosierdzia Bożego, jednocześnie coraz bardziej wciągała mnie modlitwa różańcowa. Dodatkowo, korzystając z komputera zamiast pustej rozrywki i tego co mnie zniewalało, zaczęły pojawiać się „przypadkowo” odnośniki do materiałów o treści religijnej. Pamiętam jak natrafiłem na youtube na konferencję ks. Piotra Glasa pt. „Wskazania egzorcysty dla małżonków”, zainteresował mnie tytuł, więc kliknąłem i wsiąkłem na dobre. Wiedziałem, że to Pan Bóg chciał, abym obejrzał ten film, tym bardziej, że pojawił się on dokładnie we wrześniu 2014 r. i nie miał jeszcze wtedy dużej oglądalności. Miałem wrażenie, że ten ksiądz, mieszkający na stałe w Anglii, mówił o mnie i do mnie. Szybko zacząłem przeglądać inne filmy, materiały, portale o treści religijnej (m.in. „Gościa Niedzielnego”, Polonia Christiana, W obronie Wiary i Tradycji Katolickiej, kanał Ruchu Czystych Serc). Mógłbym wymieniać bardzo długo, generalnie była to wielka odtrutka po tym, czym dotychczas się karmiłem.

Wreszcie Pan Bóg znalazł do mnie drogę i nie pozwolił, aby ta szansa się zmarnowała. Dzięki wytrwałej, codziennej modlitwie zacząłem nie tylko z Nim rozmawiać, ale stopniowo poznawałem ciężar swoich grzechów. Poczułem wielki żal z powodu tego, co zrobiłem. Rozpłakałem się i błagałem Boga o wybaczenie za to, jak Go obrażałem, za tylu ludzi zranionych przeze mnie, za ogromne duchowe zakłamanie w jakim żyłem i jak zatwardziałym grzesznikiem byłem. Wiedziałem, że muszę iść do spowiedzi. Nie było to wcale takie łatwe, bo musiałem przełamać strach, wstyd, a ponadto szatan wzbudzał we mnie wątpliwości, że nie mam szans, że Bóg mi na pewno nie przebaczy. Początkowo ze spowiedzią chciałem czekać do Świąt Bożego Narodzenia, ale czułem wewnętrzne przynaglenie, aby zrobić to jak najszybciej, bo wiedziałem już, że jeżeli umrę w takim stanie, to na pewno pójdę do piekła. Dlatego prosiłem Boga, wzywałem wstawiennictwa Maryi, Aniołów i Świętych, aby dali mi jeszcze szansę na spowiedź, żeby chronili mnie od niebezpieczeństw, bałem się nawet wychodzić z domu, żeby nie stało się mi nic złego. Przypomniałem sobie, jak będąc dzieckiem w szpitalu o moim postanowieniu, że wyspowiadam się ze wszystkich grzechów dopiero na łożu śmierci. Och jak głupi ja wtedy byłem i jak wiele ryzykowałem przez te wszystkie lata, odrzucając Boże Miłosierdzie. Moje życie doczesne i wieczne wisiało ciągle na włosku. Ponadto w Anglii przekonałem się, jak wielkim szczęściem jest żyć w Polsce, gdzie na każdym kroku jest otwarty kościół z wieloma konfesjonałami i dużą liczbą księży. Natomiast w miasteczku, w którym mieszkaliśmy z żoną, Msza św. po polsku była raz w tygodniu, sprawowana przez jednego z dwóch księży, którzy przyjeżdżali specjalnie ze stolicy hrabstwa, jednak ze względu na ilość wiernych, dłuższa spowiedź stanowiła problem. Był jeszcze starszy ksiądz, angielski proboszcz miejscowej parafii, ale nie znałem na tyle języka angielskiego, aby się u niego swobodnie wyspowiadać. W połowie października 2014 r. postanowiłem więc wreszcie pojechać specjalnie w sobotę autobusem kilkanaście kilometrów do stolicy hrabstwa, gdzie znajduje się polski kościół, w którym posługiwali polscy księża. Pamiętam ten wyjazd jak dziś. Całą podróż przeżyłem w strachu, czy w ogóle dojadę, myślałem, że zdarzy się jakiś wypadek i zginę, nie pojednawszy się z Bogiem, ponadto nie wiedziałem, czy i tym razem nie stchórzę i zdołam powiedzieć prawdę. Podróż przebiegła bez zakłóceń, jednak po wyjściu z autobusu pojawił się problem, bo znalazłem się w obcym mieście i nie wiedziałem za bardzo jak dojść do kościoła. Bóg jednak czuwał nade mną. Poczułem przynaglenie, aby spytać o drogę przechodzącego obok Anglika. Okazało się, że jest katolikiem i że nie tylko znał drogę do polskiego kościoła, ale po prostu przyłączył się do mnie, bo zmierzał w podobnym kierunku i mnie tam zaprowadził, umilając jednocześnie czas rozmową, co odrywało moje myśli od strachu przed spowiedzią. W samym kościele emocje jednak wróciły, bo musiałem długo czekać na swoją kolej. Wielkim ukojeniem był dla mnie obraz Jezusa Miłosiernego na drzwiach konfesjonału. Podczas samej spowiedzi bardzo się denerwowałem i rozpłakałem się, ale co najważniejsze wyznałem m.in. grzech bluźnierstwa sprzed lat, oraz świętokradcze spowiedzi i Komunie Św. Ksiądz pouczył mnie i udzielił rozgrzeszenia. To doświadczenie mogę porównać jedynie ze wspomnieniami Pierwszej Komunii Świętej. Odzyskałem radość i poczucie, że mogę wreszcie w sposób godny przyjąć Pana Jezusa w Eucharystii, co też zrobiłem podczas wieczornej Mszy Świętej. Życie znowu wydawało się takie piękne.

« 1 2 3 4 5 »
oceń artykuł Pobieranie..