– Czy objawienia zmieniły coś w twoim życiu? Ljubjica rozkłada ręce: – Babcia regularnie chodziła na Mszę i odmawiała Różaniec. Mama i ja tak samo. A tu nagle przychodzi Gospa i wypala: „Chodźcie na Mszę i odmawiajcie Różaniec”. Przecież to nic nowego.
Ano wróciłem – wołam za poczciwym Samem Gamgee z „Władcy pierścieni”. Do trzech razy sztuka. Mijam rozpoznawalne na całym świecie, stanowiące logo wioski, dwie wieże kościoła św. Jakuba (po jakie licho w takiej „dziurze” wybudowano w 1969 roku tak wielki kościół i dlaczego otrzymał wezwanie patrona pielgrzymów?). Spoglądam na gigantyczny, znów jakby zbyt duży krzyż, który od 83 lat stoi na Križevacu, na jasną figurkę na Podbrdo. Nie ma jak u mamy – chciałoby się westchnąć. I choć w pełni uznam werdykt Kościoła na temat prawdziwości objawień, wzdycham.
To idzie młodość
Nigdy dotąd nie widziałem tu takiego „zbiegu okoliczności”. Jeśli chcecie w miarę spokojnie odwiedzić Medjugorje, odradzam letni MladiFest! Z nieba leje się żar, z pleców pot, a do miejsc, które normalnie nie są okupowane przez tłumy, trudno się przebić.
Przez tydzień Festiwalu Młodzieży każdego dnia kilkadziesiąt tysięcy ludzi pada na kolana w czasie wieczornego programu (dwie części Różańca, Msza Święta, koronka medjugorska, czyli siedem „Ojcze nasz” i siedem zdrowasiek, poświęcenie dewocjonaliów, adoracja Najświętszego Sakramentu, a wszystko zakończone trzecią częścią Różańca). Taki trzygodzinny pakiet. Dzień w dzień.
Medjugorje to gorący temat. W znaczeniu dosłownym i metaforycznym. Na termometrze 45 stopni w cieniu. Nawet młode chorwackie wolontariuszki zaczynają nerwowo wachlować się identyfikatorami. Zwolennicy i przeciwnicy objawień/rzekomych objawień od 36 lat toczą zażartą batalię. Będę używał w tekście słowa „objawienia”, choć, jak wspominałem, wiążące będzie dla mnie zdanie Watykanu. Mam do tej wioski stosunek bardzo osobisty. Nie może być inaczej: zbyt wielu moich znajomych tu spotkało Boga i usłyszało odpowiedzi na swe pytania. Zbyt wiele przez lata widziałem. To nie jest miejsce „duchowo neutralne”. Znakomicie opisał to w swym raporcie abp Henryk Hoser, który nie wdając się w rozeznanie, czy objawienia są prawdziwe, czy nie (nie to było jego zadaniem), uznał, że „w dzisiejszym bardzo niespokojnym świecie Medjugorje staje się światłem i przesłaniem pokoju”.
Gdy w czasie Mszy pada jego nazwisko, dociera do mnie, jak ważką rolę dla franciszkanów miała jego opinia. Był specjalnym wysłannikiem Stolicy Apostolskiej, któremu papież zlecił 11 lutego wyjazd do wioski, którą każdego roku odwiedza ponad 2,5 miliona ludzi.
Czas teraźniejszy
Pomyślałem o hercegowińskiej wsi, gdy w marcu urządzaliśmy rekolekcje dla liceum i gimnazjum leżących na terenie naszej parafii (600 dzieciaków w kościele, emocje jak na derbach Śląska). Pierwszego dnia świadectwem dzielił się siedzący po uszy w świecie hip-hopu Bęsiu. Opowiadał, że nawrócił się w Medjugorju. Kolejnego dnia znów padła nazwa tej wioski. Opowiadał o niej w swym świadectwie Maciek Sikorski. O przemianie duchowej pod Križevacem mówią Muniek Staszczyk czy modelka Ania Golędzinowska.
Widziałem, jak pod gigantyczną monstrancją z osób opętanych z wrzaskiem wychodziły demony. Widziałem ubogich mieszkańców Bijakovici, którzy dzielili się z nami swym jedzeniem, mówiąc: „Gospa o to prosiła”. Słuchałem ich opowieści o tym, jak tuż przed wioską zatrzymał się serbski front, jej mieszkańcy wysłani na wojnę wracali cali, a bomby zrzucane na kościół św. Jakuba nie wybuchały.
− Ludzie wracają stąd przemienieni. Widziałam to wiele razy – opowiada Justyna, która przyjeżdża tu od lat jako pilot wycieczek. − Po czym to poznać? Po ich twarzach. Księża opowiadają, że spowiedzi, których słuchali, były często „powrotami po latach”. Kiedyś jechały z nami trzy zniewolone dziewczyny, na co dzień otoczone opieką egzorcysty. Wróciły przemienione.
Czuję wyraźnie, że ten tekst ma inny ciężar gatunkowy niż dotychczasowe. To nie relacja z Fatimy, gdzie niebo nawiedziło ziemię przed stu laty, czy reportaż z Gietrzwałdu, napisany na 140. rocznicę objawień. Tekstu o Medjugorju nie pisze się w czasie przeszłym. To czas teraźniejszy. „A co, jeśli Maryja się tu nie objawia?” – rzucił niedawno znajomy. Odpowiedziałem pytaniem na pytanie: „A co, jeśli się objawia?”. To zmienia wszystko.
Marcin Jakimowicz