O tym, dlaczego Bóg miał słabość do pasterza, o którym zapomniał rodzony ojciec, z Maciejem Wolskim rozmawia Marcin Jakimowicz.
Marcin Jakimowicz: Człowiek nie żyje od trzech tysięcy lat, a Ty robisz o nim wielką konferencję. Co tak fascynuje Cię w królu Dawidzie?
Maciej Wolski: Jest jedyną postacią, o której Biblia mówi: „to był człowiek według Bożego serca”. A zatem w życiu Dawida musiało być coś takiego, co dotykało serca samego Boga, pochwyciło je, rozbroiło. Jesteśmy pokoleniem, które oczekuje na Boże działanie, pragnie Jego obecności. A Dawid poszukiwał w swym życiu jednej rzeczy. Mówił: „pragnę Boga ponad wszystko”.
Bóg musiał mieć do niego słabość, skoro pozwalał, by Jego własnego Syna nazywano „synem Dawida”.
A wiesz, że te słowa od lat rezonują w moim sercu? Kim musiał być Dawid, skoro Bóg zapowiadał, że Jezus wyjdzie z jego domu? Bóg badał jego serce i uznał: „z twojego rodu wyjdzie Mesjasz, twego potomka posadzę na swym tronie”.
Dawid był szczery do bólu. Jak uwielbiał Boga, to na całego (żona Mikal była tym bardzo zgorszona), jak krzyczał, to również bez owijania w bawełnę…
Nigdy nie udawał! To musiało bardzo poruszać Boga, skoro powiedział: „to człowiek według mojego serca”. Dawid zawsze wyrażał to, co czuł. Tęsknotę, wołanie, ból, radość, krzywdę, uwielbienie. Największa księga Biblii jest w większości napisana przez tego pasterza-króla. Modlitwy te do tego stopnia przejmowały serce Boga, że uznał: „kanonizuję” je, by wszystkie pokolenia mogły się ich uczyć! U Izajasza Bóg zapowiedział: „uczynię Dawida świadectwem dla narodów”. To dopiero tajemnica! Patrząc na Dawida, możemy zobaczyć, co się Bogu podoba, co czuje, co sprawia Mu ból. Bo to przecież historia pełna ogromnej chwały, ale i sytuacji dramatycznych, upadków, w których Bóg okazywał swe wielkie miłosierdzie.
Ta historia nie zaczyna się sielankowo. Ojciec przedstawia prorokowi synów. Siedmiu wspaniałych. Jak w westernie. Drobnostka: zapomina o najmłodszym. Wstydzi się go.
Bóg wybiera ludzi, sytuacje, historie, które my często odrzucamy. On uwielbia okazywać miłosierdzie, pokazywać, że Jego miłość nie zna granic, nie ma względu na osoby. Wybiera inaczej niż my. Zdaje się szeptać: „może ci się wydawać, że jesteś mały, przegrany, pominięty, nic nieznaczący, ale skoro wybrałem Dawida i działałem w jego życiu, mimo że zgrzeszył w straszny sposób, dlaczego nie mógłbym uratować i twojego życia?”.
Dawid na budowę świątyni wydał fortunę. Zatrudnił 4 tys. pełnopłatnych muzyków, którzy nieustannie oddawali Bogu cześć. Kierowało nimi 288 liderów „na etacie”. Ktoś mógłby się oburzyć: co za rozrzutność!
On poznał piękno Boga, zobaczył Jego chwałę i nie zważając na głosy krytyków, uznał: „Bóg jest godzien, by oddać Mu cześć. I to w tak spektakularny sposób, by ludzie byli tym poruszeni”. Jak bardzo musiał płonąć, skoro zaraził swą fascynacją, pasją cały Izrael! Co zrobił w momencie, gdy podbił ostatnie okupowane miejsce, Wzgórze Świątynne? Sprowadził Arkę Pana. I zorganizował nieustanne uwielbienie. 24/7. Przypominają mi się słowa, które usłyszała Maria, siostra Marty: „wybrałaś najlepszą cząstkę”. Siedzenie u stóp Boga. W miejscu adoracji, uwielbienia, słuchania.