Patrząc na charakterystyczne przypory paryskiej katedry reflektuję: by budować trwale, muszę nieustannie opierać swe życie na solidnym gruncie, na skale.
Czas mija nieubłaganie. Już za chwilę będę musiała opuścić świątynię. Udaję się jeszcze do jej tylnej części, gdzie na lewo od drzwi wejściowych, znajduje sklep z pamiątkami (nie tylko świętymi). Pracujący tu na pełnych obrotach ludzie, jak i kupujący, nie zwracają w ogóle uwagę na podniosłość miejsca. Rejwach i hałas są tragiczne. Cudzoziemcy próbują porozumieć się po angielski (a tylko nieliczni po francusku) z obsługą tego miejsca, którą stanowi kilku Francuzów, pozostali wyglądają egzotycznie (większość stanowią bowiem Arabowie i Murzyni). Postanawiam sobie, że pamiątkę z tego miejsca zakupię w okalających katedrę kramach bądź sklepikach. Jest tam znacznie ciszej i przytulniej. Ponieważ w tej część (obok kiosku z pamiątkami i dewocjonaliami) znajduje się wejście na wieże, postanawiam skorzystać z resztki wolnego czasu i pooglądać miasto " z wysoka". Po pokonaniu 387 stopni, z niezłą zadyszką, docieram na taras południowej wieży, by tam - w towarzystwie słynnych chimer i maszkaronów - obejrzeć jedną z najsłynniejszych panoram Paryża. Widok zapiera dech w piersiach. Jest urzekający, niesamowity! Nie potrafię tego obrazu zamknąć w słowa, tego trzeba doświadczyć osobiście...
Czas wracać na zbiórkę przed katedrę. Niespiesznie pokonuję po raz wtóry prawie czterysta schodków z tą jednak różnicą, że teraz pokonywanie ich nie sprawie mi żadnego problemu/wysiłku a wymaga jedynie wzmożonej uwagi (by się nie potknąć i nie runąć w dół). Po zejściu na plac przykatedralny odczuwam drżenie w nogach. By przyzwyczaić mięśnie do normalnego chodu postanawiam obejść Notre Dame dookoła. W oczy od razu rzuca się zastosowany tu system przypór - typowy zresztą element konstrukcyjny - charakterystyczny dla gotyckiej architektury sakralnej. Umożliwia on zasklepienie dużych przestrzeni na znacznej wysokości. W systemie przyporowym ciężar sklepienia krzyżowo-żebrowego nawy głównej jest przenoszony częściowo na filary wewnętrzne, częściowo dzięki zastosowaniu łuków przyporowych ponad dachami naw bocznych na zewnątrz budowli.
Patrząc na te charakterystyczne przypory paryskiej katedry reflektuję. By budować trwale, muszę nieustannie oprzeć swe życie na solidnym gruncie, na skale. Stworzyć z nią jedno. A budować na skale to budować na Chrystusie i z Chrystusem. I chociaż "wędrując przez życie, może niejednokrotnie nie jesteśmy świadomi obecności Jezusa. Ale właśnie ta obecność, żywa i wierna, obecność w dziele stworzenia, obecność w słowie Bożym i Eucharystii, we wspólnocie ludzi wierzących i w każdym człowieku odkupionym drogocenną Krwią Chrystusa, ta obecność jest niegasnącym źródłem ludzkiej siły" (Benedykt XVI).
Czas wracać do kraju. Jeszcze tylko ostatni rzut oka na majestatyczną Notre Dame. Hmm... żadne inne miejsce w Paryżu nie pamięta wydarzeń sprzed tylu lat. I chociaż materialnych pamiątek pozostało tu bardzo niewiele, to świadomość historii nadaje temu miejscu specjalną aurę, jako kolebki jednego z najpiękniejszych miast świata.
Małgorzata Głowacka