Patrząc na charakterystyczne przypory paryskiej katedry reflektuję: by budować trwale, muszę nieustannie opierać swe życie na solidnym gruncie, na skale.
Pora wejść do środka świątyni. Przekroczywszy próg przystaję na chwilę, by przyzwyczaić oczy do panującego we wnętrzu półmroku oraz by zachwycić się niesamowitą grę świateł, którą tworzą witraże i ogromne rozety, mieniące się tysiącami barw. Jej ubogo oświetlone wnętrze wydaje się być tajemnicze. Wielkość środka tonuje nieco panujący tutaj półmrok, jednakże warto pamiętać, że katedra może pomieścić na raz ok. 9 tys. wiernych.
Nie od razu można dostrzec całe bogactwo, które kryje się w wielu kaplicach bocznych czy w samym prezbiterium. Katedra ma układ orientowany - prezbiterium, dookoła którego prowadzi podwójne obejście, znajduje się w części wschodniej. Podchodząc kilka kroków do przodu zauważam, że transept, czyli część rozdzielająca prezbiterium od nawy, znajduje się niemal dokładnie w środku kościoła, a więc nawa i prezbiterium są prawie tej samej długości, ponadto sam transept ma szerokość równą szerokości nawy, co w planie kościoła nie odzwierciedla bocznych ramion krzyża. Blisko 140-metrową perspektywę podkreślają strzeliste łuki nad prezbiterium. Moją uwagę, jak zresztą wielu odwiedzających to miejsce, zwracają wielkie rozety na ramionach transeptu, ozdobione pięknymi witrażami. Widok jest zachwycający. Rozeta północna jest największa, ma bowiem ponad 21 metrów średnicy, znajduje się po lewej stronie i przedstawia postać Matki Boskiej w centrum, w otoczeniu postaci ze Starego Testamentu. Witraże w niej są oryginalne, XIII-wieczne. Promienie słońca, które wpadają przez nią do środka katedry wypełniają smukłe wnętrze kolorami: czerwieni, fioletu i głębokiego błękitu. Wszyscy zwiedzający świątynię stają przed tą rozetą urzeczeni jej pięknem, ogromem i podziwiają grę światła. Spoglądam na nią z zaciekawieniem. Te kolory w jakiś sposób przypominają mi barcelońską Sagrdę Familię, z tą jednak różnicą, że tamta tonie w smugach kolorowego, hiszpańskiego słońca (mnogość witraży), ta zaś statycznie i majestatycznie filtruje promienie, przepuszczają do wnętrza tyle słońca, by tylko rozproszyć ciemność. Chyba każdy turysta podziwiający Notre Dame poświęca najwięcej czasu tej właśnie rozecie i najbardziej ją fotografuję. Nie stanowię tu żadnego wyjątku.
Przeciwległa rozeta południowa ma średnicę ponad 13 metrów i zachowała większość witraży autentycznych, zaś brakującą część szybek pieczołowicie zrekonstruowano. Tutaj postacią centralną jest Chrystus, otoczony pannami mądrymi i głupimi, postaciami dwunastu apostołów i świętych. Witraże w małych rozetach transeptu oraz w oknach pochodzą z 1965 roku, ale przy ich rekonstrukcji używano metod średniowiecznych. Rozeta południowa dedykowana jest w całości tematyce Nowego Testamentu i ma osiemdziesiąt cztery szyby podzielone na cztery koła. Powstała ok. 1260 r, ale na przestrzeni wieków wielokrotnie była niszczona i restaurowana. Pod rozetą zauważam niebiański sąd reprezentowany przez szesnastu proroków.
Przemieszczam się powoli, mam jeszcze ok. 40 minut czasu do zbiórki grupy na dziedzińcu tuż obok konnego pomnika Karola Wielkiego. Próbuję dostrzec i zapamiętać jak najwięcej szczegółów. W kaplicach nawy z prawej strony od wejścia znajduję cykl wielkich obrazów nazywanych Mays z lat 1630-1707, fundowanych co roku przez paryskie cechy (głównie złotników) w dniu 1 maja tj. w wspomnienie św. Józefa - Robotnika. Dzieła, autorstwa Charlesa Le Bruna, przedstawiają przeważnie sceny z Dziejów Apostolskich. Następnie podchodzę do prezbiterium. Główny ołtarz jest XIX-wieczną realizacją projektu Eugene Violett-le-Duca (wielkiego francuskiego architekta, historyka sztuki, konserwatora i wolnomularza niestety; jego nazwisko podczas pobytu w Paryżu ciągle obija mi się o uszy, zasłynął bowiem dzięki restauracji średniowiecznych budowli; jest także ojcem współczesnej wiedzy o konserwacji zabytków), natomiast płaskorzeźby na zewnętrznej stronie otaczających go ścian i na ścianie chóru pochodzą z XIV w. Z tej samej epoki pochodzi usytuowany na prawo od głównego ołtarza posąg Matki Boskiej z Dzieciątkiem, nazywanej Notre-Dame de Paris (Nasza Pani Paryska), związany z patronką katedry, choć w rzeczywistości przeniesiony z istniejącej wcześniej na wyspie kaplicy Saint-Aignan. To najważniejszy zabytek tej świątyni! Warto dodać, że w katedrze jest aż 37 rozmaitych przedstawień Matki Boskiej, ale tylko jedną z nich uważa się za patronkę kościoła i miasta.
Małgorzata Głowacka