Patrząc na charakterystyczne przypory paryskiej katedry reflektuję: by budować trwale, muszę nieustannie opierać swe życie na solidnym gruncie, na skale.
Stoję na placu przed katedrą. Zazwyczaj panuje tu ogromny ruch, a okoliczny teren wypełnia tłum turystów. Statystyki podają, że rocznie odwiedza to miejsce ponad 13 mln osób, co daje średnią ok. 30 tys ludzi dziennie. Jednak w to sierpniowe przedpołudnie, gdy dane jest mi poznać osobiście piękno Notre Dame, ilość zwiedzających nie jest porażająca. Można swobodnie poruszać się wokół świątyni i objąć wzrokiem całość głównej fasady katedry podchodząc blisko każdego szczegółu.
Stoję z zapartym tchem. Mą uwagę zwraca niezwykła harmonia założenia architektonicznego. Wiktor Hugo nazwał ją "potężną kamienną symfonią". I bezsprzecznie tak jest. Patrząc z bliska na tę paryską, ba! francuską matkę chrześcijaństwa próbuję ogarnąć jej ogrom. Jest potężna, majestatyczna, piękna... niesamowita! Fasadę kościoła tworzą dwie wieże, mające 70 metrów wysokości, pozornie jednakowe, jednak gdy podejść bliżej łatwo zauważyć wiele różniących je szczegółów. To żaden błąd architektoniczny, tylko działanie celowe. Bowiem gdy budowano katedrę w średniowieczu przywilej posiadania identycznych wież przysługiwał wyłącznie arcybiskupstwom. Paryż został podniesiony do tej rangi dopiero w 1622.
Gdy zadzieram głowę do góry, chcąc dostrzec kolejne szczegóły, mych uszu dobiega głos przewodnika podającego, że długość katedry to 130 metrów, szerokość 48 metrów, a wysokość jej sklepienia przekracza 35 metrów. 40 metrową iglicę wykonano z 500 ton drzewa dębowego i 250 ton ołowiu. Otacza ją 12 miedzianych posągów apostołów. Przed rewolucją 1789 r. Notre-Dame posiadała 20 doskonałych dzwonów, które w jej trakcie zostały przetopione na działa armatnie. Z okazji 650 rocznicy powstania kościoła odlano 9 nowych dzwonów, które umieszczono w dniu 23 marcu 2013 roku na dzwonnicy. Stąd dziś w północnej wieży znajdują się cztery wytopione z brązu, pięknie grawerowane dzwony. Największy z nich waży aż 1915 kg, najmniejszy "tylko" 763 kg. W wieży południowej znajdują się pozostałe, w tym ten największy, bo ważący 13 ton dzwon zwany Bourdonem. Wszystkie dzwonią trzy razy dziennie. Wyjątkiem jest tylko Bourdon, który dzwoni wyłącznie podczas wielkich świąt czy wydarzeń historycznych.
W latach 1845-1864 budowla została odrestaurowana. W tym to też czasie architekt, wolnomularz Eugène Viollet-le-Duc umieścił na szczycie fasady szereg chimer. Te groteskowe, fantastyczne, czasem wręcz diaboliczne stwory, spełniają tylko i wyłącznie funkcję dekoracyjną. Najsłynniejszym stworem jest Strzyga, obserwująca Paryż od XIX wieku. Rzeźby te nie istniały w średniowieczu. Dziś reprodukowane są chyba na wszystkich pocztówkach prezentujących katerdę Notre Dame.
Stoję przed jednym z portali wejściowych do katedry. W portalach ukazane są: Sąd Ostateczny, Madonna z Dzieciątkiem i Święta Anna. Jestem urzeczona szczegółami zamkniętymi w bryle. Próbuję oswoić się z ich pięknem. Wokół tyle wspaniałych rzeź, kapiteli, rozet, gargulców czy maszkaronów. Wszystko wydaje się być "jak żywe". Podziwiam galerię, składająca się z trzech pasów, z których pierwszy to potrójny portal wejściowy zwieńczony Galerią Królów, w której stoi obok siebie 28 figur nadnaturalnej wielkości, drugi to ażurowa galeria biforiów, ozdobiona wielką rozetą o 10-metrowej średnicy (w jej centrum znajduje się medalion z Matka Boską) i zwieńczona galerią chimer, trzeci wreszcie tworzą dwie płaskie wieże. Pierwsze dwa pasy fasady tworzą niemal kwadrat. Między wieżami widać czubek XIX-wiecznej iglicy. Nie dziwi mnie mnogość przedstawionych tu szczegółów. Trzeba bowiem pamiętać, że katedrę budowano w okresie analfabetyzmu, była więc Biblią dla ubogich - "liber -pauperum", przekazywaną dla wiernych poprzez portale, witraże, rzeźby i obrazy... Przypomina mi się, że Zbigniew Herbert, który oglądając katedry tak określił gotyk : " Wszędzie pełno okien, rozet i iglic, kamienie zdają się być tak powycinane jak karton, wszystko jest dziurawe, wszystko wisi w powietrzu." Podpisuję się pod tym stwierdzeniem, tylko żeby być dokładną dodam jeszcze, że to "owo wszystko" jest cudowne i porażająco piękne.
Małgorzata Głowacka