Ślub o północy

Dopadła ich wielka, pełna ognia miłość. „Mam jeden cel, pragnę kochać Boga z całego serca” – pewnego dnia Ludwik zwierzył się żonie. A ona pisała: „Chciałabym być świętą, tylko nie wiem, z której strony się do tego zabrać”. Doczekali się.


Do podwójnej kraty podbiega młodziutka karmelitanka. Niemal frunie. W rozmównicy czeka ojciec. Uśmiecha się promiennie. Ludwik Martin trzyma pod pachą jakieś zawiniątko. Rybę. 
Ma w klasztorze już trzy córki, ale gdy przychodzi do najmłodszej, dostaje niemal skrzydeł, a serce zaczyna mu mocniej bić. Święta spotyka w rozmównicy świętego.

Ludwik Martin spogląda w płonące oczy córki. Igra w nich wesoły ognik. Ojciec może dokładnie przyjrzeć się jej rysom, bo należy do najbliższej rodziny. Innych od mniszek oddziela nie tylko solidna krata, ale i gruba zasłona. Nie są sami. Rozmowie dyskretnie towarzyszy osoba „trzecia” – ukryta z boku mniszka.
Ludwik nieustannie przynosi na furtę jakieś prezenty. „To dla Tereski z prawdziwą przyjemnością. Rzuca przynętę i wyciąga szczupaka w Saint-Martin-de-la-Lieue; w Saint-Ouen-le-Pin łowi pstrągi w dwóch stawach; a w Touques przypływ przynosi mu flądry” – pisze Geneviève Devergnies OCD. – Tereska zapamiętała zwłaszcza karpia o długości 59 cm. „Gdybyś wiedział, jaką twój karp, twój potwór, sprawił nam przyjemność!” – pisała święta z Lisieux. 


Teresa patrzy w oczy ojca. Widzi głębiej, niż można byłoby się spodziewać. W rysach taty z dnia na dzień odczytuje coraz częściej rysy samego Jezusa. To nie metafora. To zapis porażającej wizji, której doświadczy, gdy będzie wertowała brewiarz. Znajdzie w nim obrazek Jezusa, a po jej plecach przejdą dreszcze. Rozpozna rysy… ojca. W jego oczach rozpozna wzrok poniżonego Mesjasza. Czy można się dziwić, że nazwie Ludwika Martin „Dziedzicem i Władcą Senioratów Cierpienia i Upokorzenia”? Nie uprzedzajmy faktów. To dopiero przed nimi. Na razie tata uśmiecha się promiennie. Mają dla siebie tylko kilka chwil. Wystarczy, by powiedzieć najważniejsze. Ludwik trzyma w dłoni rybę. Czy Teresa domyśla się, jak straszną drogę krzyżową przejdzie ojciec? Czy widzi proroczo, jak błąka się po omacku po ulicach miasta, narażając się na nieustanne drwiny? To alzheimer? Choroba psychiczna? Nie wiadomo… Tereska spogląda w oczy ojca i napotyka wzrok Oblubieńca.


Tańczą panowie, 
tańczą panie
 na moście w Alençon


Miał 35 lat. Jego mama, która pracowała w zakładzie koronczarskim w Alençon, powiedziała: „Ludwiku, słuchaj. Pracuje ze mną wspaniała dziewczyna, Zelia (właściwie Marie-Azélie) Guérin. Chciałabym, abyś ją poznał”.
 Spotkali się na moście w Alen-
çon. Gdy się mijali, Zelia poczuła duchowe przynaglenie, usłyszała wyraźny głos: „To ten. Dla ciebie go wybrałem”.

Wybuchła ogromna miłość. Narzeczeństwo było błyskawiczne, trwało zaledwie 
3 miesiące. 
Łączyły ich wspólna pasja, duchowe poszukiwania, podobna droga. Zelia chciała pierwotnie wstąpić do zgromadzenia sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo, ale nie została przyjęta ze względu na nawracające bóle głowy i problemy z oddychaniem. Ludwik również chciał zostać zakonnikiem, lecz z powodu braku znajomości łaciny zrezygnował. Teraz, po latach „zawieszenia”, odkryli swe powołanie. Bóg dał im siebie nawzajem. Do końca swych dni nie potrafili o tym zapomnieć.

Nie byli dewotami. Modlitwa w ich domu była czymś naturalnym jak oddech. Jak zauważył kard. Martins w Lisieux: „Zanim spojrzeli sobie w oczy, długo wpatrywali się w twarz Chrystusa”. To nie tylko metafora... Po ślubie trwali przez 9 miesięcy w białym małżeństwie, żyjąc jak brat z siostrą. Odczytywali krok po kroku swe powołanie, uczyli się siebie. Ludwik z natury był obieżyświatem, niespokojnym duchem. Pochodził z rodziny wojskowej, jego ojciec był napoleońskim żołnierzem, często przenosił się z miejsca na miejsce. To mu zostało do końca. Uwielbiał podróżować. I łowić ryby. Często zabierał nad rzekę Małą (dosłownie!) Tereskę. 


« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz