Dopadła ich wielka, pełna ognia miłość. „Mam jeden cel, pragnę kochać Boga z całego serca” – pewnego dnia Ludwik zwierzył się żonie. A ona pisała: „Chciałabym być świętą, tylko nie wiem, z której strony się do tego zabrać”. Doczekali się.
Modna rodzinka
Zelia i Ludwik są idealnymi patronami współczesnej rodziny – opowiada ks. Teodor Suchoń – Dlaczego? Zelia była bizneswoman, mądrze prowadziła swój warsztat, zatrudniając w nim 20 kobiet. Koronki były wówczas niezwykle cenne. Jej córki były zawsze świetnie ubrane, zgodnie ze standardami mody. A jednak – co ciekawe – ta bogata kobieta żyła oszczędnie, nigdy nie trwoniła pieniędzy. Ludwik był z zawodu zegarmistrzem i prowadził sklep z biżuterią. O jego duchowości świadczy fakt, że choć spowiednik pozwolił mu otwierać sklep w niedzielę do południa, Ludwik nigdy nie skorzystał z tej możliwości. Zelia wspominała: „I właśnie dlatego Bóg mu błogosławił”. Gdy interes koronczarski żony rozkręcał się, Ludwik sprzedał swój sklep, i to za takie same pieniądze, za jakie go nabył, a przecież przez lata niezwykle rozwinął ten biznes! Po co? By pomagać żonie. Jeździł po Francji, zbierając zamówienia na koronki. Odżyła w nim pasja podróżnicza.
Dobra noc
Na Śląsku o takich ludziach mówi się: „on się stracił”. W pewnym momencie Ludwik „się stracił”. Zaczął chorować, przeżywać ogromną duchową ciemność. Bez słowa wychodził z domu i szedł przed siebie. Czy to objawy choroby Alzheimera czy poważniejsza choroba psychiczna? Nie wiemy. Wiemy jedno: niesamowicie cierpiał. Narażał się na nieustanne kpiny. Tereska widziała to proroczo zza krat Karmelu. Gdy ojciec wyjechał w podróż, ujrzała w czasie wizji drogę, po której szedł zgarbiony, przytłoczony nad miarę ciężarem człowiek. Rozpoznała w nim rysy ojca. Rozpoznała rysy… Jezusa. Z dnia na dzień przypominał umęczonego Jezusa – wspominała Teresa. Niektórzy ludzie w Lisieux byli okrutni. Kpili: „Zwariował, bo pięć córek poszło do klasztoru”.
Córce tych, którzy zawarli ślub w absolutnych ciemnościach, nie było oszczędzone doświadczenie nocy. Nie mogło być zresztą inaczej. „W czasie dni wielkanocnych, dni tak radosnych, Jezus dał mi odczuć, że rzeczywiście są ludzie, którzy nie mają wiary – pisała młodziutka Tereska. – Pozwolił, by duszę mą osaczyły nieprzeniknione ciemności i by myśl o Niebie, tak dla mnie radosna, zamieniła się w źródło zmagań i udręki. Trzeba przebyć ten mroczny tunel, by pojąć jego ciemności!”. Jej ojciec przebył ten mroczny tunel. Za córką mógł powtarzać: „Oto mgły, które mnie otoczyły: gęstnieją coraz bardziej, przenikają do mojej duszy i spowijają ją do tego stopnia, że nie potrafię już odnaleźć wdzięcznego obrazu Ojczyzny, wszystko znikło! Kiedy gnębiony ciemnościami staram się złapać oddech i przywołać wspomnienie promiennego kraju, ku któremu podążam, udręka moja tylko się podwaja”
Dlaczego długo nie ruszał proces beatyfikacyjny państwa Martin? Za przeszkodę uważano przez lata chorobę mentalną Ludwika – wylicza ks. Suchoń. – Po drugie oboje rodzice Tereski zmarli w różnych miejscach: Zelia 28 sierpnia 1877 w Alençon, a Ludwik 29 lipca 1894 w Arnières-sur-Iton. Ich procesy odbywały się więc w różnych diecezjach. Czy zostali ogłoszeni świętymi, ponieważ wychowali święte dzieci? Nie. I jednocześnie tak. Bo przecież świętość nie rodzi się w próżni. Jak musiał wyglądać ich dom, skoro wszystkie córki, jedna po drugiej, decydowały się na życie za klauzurą i poślubienie Oblubieńca?
W czasie beatyfikacji rodziców Małej Tereski, 19 października 2008 r., wspomnienie liturgiczne małżeństwa Martin wyznaczono na dzień, w którym zawarli sakrament małżeństwa. To wówczas „narodzili się dla nieba”. Piszę ten tekst 1 października, we wspomnienie Tereski z Lisieux. Najważniejsza lekcja, jaką od lat wynoszę z lektury jej tekstów? Wszechmocny, którego imienia Izrael nie wypowiada ze względu na ogromny szacunek, Stwórca świata trzymający w dłoni kosmos przychodzi w błahych, najbardziej niepozornych sytuacjach dnia. Przedwieczny objawia swą niezmierzoną chwałę przez drobnostki. Spoglądam na życie Koronczarki i Zegarmistrza, i wiem, od kogo się tego nauczyła.
Marcin Jakimowicz