Noce i dnie

Najtrudniej adorować między północą a czwartą rano. Są jednak desperaci, którzy zarywają noce, by spotkać się z żywym Bogiem ukrytym w opłatku. W 12 kościołach nad Wisłą trwa nieprzerwanie uwielbienie: 24/7.


16 lat głębokiej depresji


Do klasztoru spływają świadectwa łask, jakich ludzie doświadczyli w czasie czuwania przed Najświętszym Sakramentem. Między innymi takie: „Od 16 lat cierpię na depresję. Wielokrotne pobyty w szpitalu, terapie i leki niewiele mi pomogły. Po śmierci męża i wyjeździe córki za granicę choroba bardzo się nasiliła. Silne stany lękowe nie pozwalały mi normalnie żyć. Byłam niezdolna do wykonywania najprostszych codziennych czynności, bałam się wyjść z domu. Do tego doszła choroba kolan, która bardzo utrudniała mi chodzenie. W rozpaczy zwróciłam się o pomoc do koleżanki, a ona bez zbędnych słów zaprowadziła mnie do bazyliki przed Najświętszy Sakrament. Od tego dnia codziennie tam jestem. Z początku było ciężko, bo z powodu choroby kolan nie mogłam o własnych siłach dotrzeć do bazyliki. Każdorazowo prosiłam przypadkowych kierowców o podwiezienie – i nigdy nie spotkałam się z odmową, wszyscy bardzo życzliwie się do mnie odnosili. Od dwóch miesięcy codziennie adoruję Najświętszy Sakrament. Zauważyłam, że mój stan zdrowia bardzo się poprawił. Depresja się wyciszyła, lęki są mniejsze, nawet choroba kolan ustąpiła na tyle, że mogę sama przyjść do kościoła i wrócić do domu. Modlitwa przed Najświętszym Sakramentem sprawia, że czuję się spokojna, bezpieczna i wyciszona. Maria”.


Byliśmy zdumieni!


– Gdy byłam w Jerozolimie, sporo czasu spędzałam przed Najświętszym Sakramentem, przy IV stacji Drogi Krzyżowej czy w bazylice Grobu Pańskiego. Tam zapaliłam się do tego pomysłu, to stamtąd „wyszła iskra” – uśmiecha się Barbara Mrozek, nauczycielka z Katowic, jedna z inicjatorek wieczystej adoracji w Panewnikach. – Po powrocie do Polski wraz ze znajomymi ze wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym zapragnęliśmy, by i u nas ruszyła wieczysta adoracja. Jakie godziny są najtrudniejsze? Między północą a czwartą rano. To trud, ofiara, nie ma co owijać w bawełnę... Mam jednak mocne doświadczenie, że gdy już wyjdzie się z domu, ogarniają człowieka ogromny pokój i radość, a Bóg daje nowe siły. Zapewniam, to nie metafora! 
– Ludzie przyjeżdżają z całego Śląska – opowiada pani Barbara. – Dziś aż 148 osób zadeklarowało adorację przez minimum godzinę. Ale znacznie więcej osób adoruje dłużej; przez dwie, trzy godziny tygodniowo! Jest kobieta, która przyjeżdża na nocną adorację rowerem. W jedną stronę jedzie przez godzinę, a gdy już dotrze do Panewnik, nie klęczy na klęczniku, tylko na podłodze. Widzę takie obrazki i jestem nimi niezmiernie poruszona. Pierwsza noc adoracji odbyła się 6 grudnia 2013 r. – to był prezent na Mikołaja. Pamiętam świetnie: była wówczas potężna śnieżyca. Wraz z przybywającą liczbą wolontariuszy rozszerzaliśmy adorację o kolejne noce. Od 10 maja 2015 r. trwa ona już przez cały tydzień!


Chcę opowiedzieć o pewnej Bożej interwencji. Półtora miesiąca temu, po Wielkanocy, zdecydowaliśmy się otworzyć kaplicę na kolejną noc adoracji. Wszyscy, którzy w tym czasie dołączyli do grupy adorujących, zadeklarowali się na środę. Na wtorkową noc nie wpłynęła ani jedna deklaracja. Pomyśleliśmy, że chyba dopiero po wakacjach dołączą kolejni adorujący. I nagle, zupełnie nieoczekiwanie, w ciągu jednego weekendu rozdzwoniły się telefony i napłynęły na furtę deklaracje adoracji nocnej z wtorku na środę. Jak nigdy dotąd, najpierw wypełniły się „najtrudniejsze” godziny (od północy do rana), a następnie pozostałe godziny wieczorne. Co ciekawe, żadne zgłoszenie nie dublowało się! Było to dla nas, organizatorów, ogromnym zaskoczeniem. To Boże dzieło – nie mieliśmy wątpliwości.

Zauważyliśmy, że możliwość adoracji Jezusa, czyli żywy kontakt z sakramentem Eucharystii, jest okazją dla związków niesakramentalnych. Docierają do nas głosy ludzi z takich związków, którzy są wdzięczni za to, że mogą przebywać sam na sam z eucharystycznym Jezusem…


« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Marcin Jakimowicz