Istnieje w Rzymie pradawna tradycja, zgodnie z którą pobożni chrześcijanie w każdy dzień Wielkiego Postu odwiedzają inny kościół Wiecznego Miasta. George Weigel, amerykański teolog i biograf Jana Pawła II podążył tym pielgrzymkowym szlakiem. Jak później wyznał, był to najlepszy Wielki Post w jego życiu. Owocem tego czasu są jego komentarze do czytań biblijnych i brewiarzowej liturgii godzin. George Weigel wydał je w książce pt. „Rzymskie pielgrzymowanie”, która właśnie ukazała się po polsku nakładem wydawnictwa M.
Użytkownik Gosc.pl każdego dnia tegorocznego Wielkiego Postu znajdzie tu kolejny fragment tej książki.
To naśladowanie Chrystusa, do którego wzywa nas Wielki Post, równa się naśladowaniu Jego cnót, czego streszczeniem jest Jego posłuszeństwo.
Gdy wielkopostne drogi przybliżają nas coraz bardziej do Kalwarii, w liturgii pojawia się coraz więcej wyobrażeń czasów mesjańskich, czyli królestwa Bożego zapoczątkowanego w osobie Jezusa: w Jego nauczaniu, w uzdrawianiu i w innych „znakach”, a ostatecznie w Jego odkupieńczej śmierci i Zmartwychwstaniu. I dlatego dzisiejsze pierwsze czytanie mszalne z Księgi proroka Izajasza mówi nam o „czasie łaski” i „dniu zbawienia”, kiedy to przymierze Boga z Izraelem rozszerzy się i obejmie tych, którzy „przychodzą z daleka”, by zaznać miłosierdzia i obfitości Pana. Jezus pozostający w ciągłym sporze z tymi, którzy sprzeciwiają się nazywaniu przezeń Boga swoim „Ojcem”, prorokuje w dzisiejszej Ewangelii, że „nadchodzi godzina”, w której każdy, kto słucha Jego słowa i „wierzy w Tego, który Mnie posłał”, będzie miał „życie wieczne” – nie dopiero po śmierci, lecz tu i teraz, w tym świecie i w historii.
Bazylika św. Pawła za Murami - kajdany św. Pawła Stephen Weigel Czasy mesjańskie wkroczyły z całą mocą w historię w osobie Jezusa, który nie szuka „własnej woli, lecz woli Tego, który Mnie posłał”. A zatem osoby pozostające w przyjaźni z Jezusem Chrystusem, naśladując Go, zyskują możność, by już teraz żyć życiem wiecznym, które dzieli z Ojcem od wieków. Uczniowie już teraz mogą „żyć w Królestwie”. Jak uczy św. Maksym Wyznawca w czytaniu z dzisiejszej Liturgii Godzin, mogą „się do Niego upodobnić poprzez postawę wyrozumiałej życzliwości i doskonałej miłości wobec innych” i dlatego przypomina nam: „bądźcie święci, bądźcie doskonali, bądźcie miłosierni jak Ojciec wasz niebieski”.
Życie w królestwie to życie cnotami. I dlatego czytania z dzisiejszej liturgii oraz szczególnej wagi stacja przy grobie apostoła, który uczył Kościół drogi „jeszcze doskonalszej”, na której miłość dopełnia wiarę i nadzieję (zob. 1 Kor 12, 32b – 13, 13), stwarzają wielkopostnym pielgrzymom możliwość refleksji nad cnotami teologalnymi i kardynalnymi, stanowiącymi moralną ramę Nowego Życia obiecanego przez Jezusa, które zdobył dla nas przez swój Krzyż i Zmartwychwstanie.
Teologalne cnoty wiary, nadziei i miłości to dary Boga, których udziela nam w sakramencie chrztu. Wiara, nadzieja i miłość nie są, w rozumieniu Kościoła katolickiego, zdolnościami przyrodzonymi, które można ćwiczyć jak mięśnie i rozwinąć w sobie do odpowiedniego poziomu. Przeciwnie, usprawiedliwiająca łaska Boga, którą otrzymujemy w chwili chrztu, pozwala nam wierzyć w Boga i w Tego, którego posłał (wiara), ufać Mu i Jego obietnicom (nadzieja) oraz żywić do Niego miłość większą niż do kogokolwiek lub czegokolwiek innego, traktując równocześnie naszych bliźnich tak, jak chcemy, by nas traktowali (miłość). Ta sama łaska usprawiedliwienia daje ochrzczonym, jak mówi o tym Katechizm Kościoła Katolickiego, „zdolność życia i działania pod natchnieniem Ducha Świętego za pośrednictwem Jego darów”, którymi są „mądrość, rozum, rada, męstwo, umiejętność, pobożność i bojaźń Boża”. I wreszcie łaska usprawiedliwiająca, którą chrześcijanin otrzymuje w sakramencie chrztu, pozwala mu żyć nowym życiem i „wzrastać w dobru przez cnoty moralne”.
Najważniejsze z tych cnót moralnych to cnoty kardynalne, czyli ludzkie zdolności, które nowe życie rozwija i wzmacnia w umyśle, sercu i duszy ucznia. Ich nazwa pochodzi od łacińskiego cardo [zawias], ponieważ są one osią życia moralnego, wokół której nabudowane są inne cnoty. Katechizm definiuje cnoty kardynalne w następujący sposób:
Roztropność, czyli właściwy osąd, to cnota kardynalna, która uzdalnia nas do tego, by widzieć w każdej okoliczności, stwarzającej przed nami wiele możliwości, nasze prawdziwe dobro, i „do wyboru właściwych środków do jego pełnienia”.
Sprawiedliwość to cnota kardynalna, „która polega na stałej i trwałej woli oddawania Bogu i bliźniemu tego, co im się należy”.
Męstwo to cnota kardynalna polegająca na niezłomnym opowiadaniu się za dobrem w trudnych doświadczeniach i trzymaniu się stałego kursu przez całe życie, nawet jeśli trzeba z tego powodu dokonywać bolesnych wyborów. Przez męstwo i łaskę nowego życia, które rozwija w nas tę cnotę, uczniowie zdolni są pokonać lęk mocą Tego, który wziął lęk świata na krzyż i tam złożył w ofierze. Dzięki męstwu uczniowie potrafią, jeśli to konieczne, przeciwstawić się światu, ponieważ Pan ich przekonał, że „zwyciężył świat” (J 16, 33).
Umiarkowanie to cnota kardynalna, która „zapewnia równowagę w używaniu dóbr stworzonych” i „utrzymuje pragnienia w granicach uczciwości”.
Jak pokazał dominikański teolog Servais Pinckaers w swojej mistrzowskiej pracy Źródła moralności chrześcijańskiej, wzrastanie w tych cnotach można porównać do uczenia się języka obcego lub gry na instrumencie[1].
Zacznijmy od języka. Każdy, kto próbował uczyć się drugiego języka, wie, że największe postępy gwarantuje słuchanie i mówienie w tym języku. W taki właśnie sposób przyswoiliśmy sobie nasz język ojczysty. Jednak na pewnym etapie nauki − bez względu na to, czy chodzi o nasz język ojczysty, czy o język obcy − trzeba nauczyć się reguł gramatyki i opanować słownictwo (czyli zestaw „reguł”). Te reguły lub, mówiąc inaczej, nawyki albo cnoty pozwalają nam mówić w danym języku, a mówienie umożliwia kontakt z innymi. Tam zaś, gdzie jest porozumienie, język staje się środkiem do spotkania drugiego człowieka i nawiązania z nim relacji. A zatem wysławiając się gramatycznie i właściwie dobierając słowa, przyswoiliśmy sobie dyscyplinę życia zgodnie z pewnymi regułami. Te reguły jednak pozwalają nam doświadczać, jak mówi ojciec Pinckaers, „całkowicie odmiennej postaci wolności”, wolności komunikowania się, doboru słów, za pomocą których się kontaktujemy, wolności bezwiednego unikania pomyłek, co oznacza innymi słowy nawyk bądź „cnotę” wyrażania siebie zrozumiale, a nawet elokwentnie.
Podobnie jest wtedy, gdy uczymy się grać na jakimś instrumencie. Każdy z nas może dowolnie walić w klawisze pianina, lecz takie walenie w klawisze to tworzenie hałasu, nie muzyki. Powtarzanie nudnych na pozór ćwiczeń to trening umysłu i palców, który pozwala grać dobrze na pianinie, tak że ostatecznie potrafimy zagrać to, co chcemy, a nawet tworzyć własne kompozycje muzyczne. To, co dawniej wydawało się naszym ograniczeniem, teraz, dzięki naszemu mistrzostwu, staje się wyzwoleniem, „całkowicie odmienną postacią wolności”.
Ojciec Pinckaers nazwał tę autentyczną wolność, możliwą dzięki cnotom kardynalnym, „wolnością ukształtowaną przez wartość”. Prawdziwa wolność to nie robienie czegoś „po swojemu”. Prawdziwa wolność to robienie tego, co właściwe, we właściwy sposób i we właściwym czasie (jeśli mamy możliwość takiego wyboru) – i czynienie tego wszystkiego z nawyku.
Dobiegające dzisiaj zewsząd domaganie się wolności znajduje oddźwięk w duszy chrześcijanina, ponieważ „ku wolności wyswobodził nas Chrystus” (Gal 5, 1). Jednak wolność w rozumieniu chrześcijańskim nie jest prymitywną samowolą. Gdyby tak było, każdy rozkapryszony dwulatek demonstrujący tak uroczo swoją samowolę byłby ucieleśnieniem prawdziwej wolności. Wolność dojrzałą, wolność chrześcijańską znaleźć można w życiu cnotami, w życiu w oparciu o moralne nawyki, które możemy rozwijać w sobie przez całe życie za sprawą łaski Chrystusa.
To naśladowanie Chrystusa, do którego wzywa nas Wielki Post, równa się naśladowaniu Jego cnót, czego streszczeniem jest Jego posłuszeństwo:
Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami. On grzechu nie popełnił, a w Jego ustach nie było podstępu. On, gdy Mu złorzeczono, nie złorzeczył, gdy cierpiał, nie groził, ale oddawał się Temu, który sądzi sprawiedliwie. On sam, w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości – Krwią Jego ran zostaliście uzdrowieni (1 P 2, 21–24).
[1] Zob. S.T. Pinckaers OP, Źródła moralności chrześcijańskiej, przeł. A. Kuryś, Poznań 1994, s. 321–340.
George Weigel
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.