Niezła lekcja

O jedynce za katechezę przy stole pingpongowym i uczniach, których modlitwa zawstydza dorosłych, 
z ks. Michałem Misiakiem rozmawia Marcin Jakimowicz.

Marcin Jakimowicz: Znajomi katecheci niecierpliwie odliczali dni do wakacji, a Ty wyjechałeś z pełnym tęsknoty wpisem: „Koniec pięknego roku szkolnego”...

Ks. Michał Misiak: Bo to był naprawdę piękny, niezwykle owocny rok.

Żałujesz, że zaczęły się wakacje?

Nie. (śmiech) Niczego nie żałuję. Lubię i rok szkolny, i wakacje. Uczę w szkole już czwarty rok i widzę, że zbudowaliśmy z uczniami naprawdę dobre relacje. Żal się rozstawać na dwa miesiące… I w gimnazjum, i w liceum mieliśmy po lekcjach formację w małych grupach. Prowadzimy duszpasterstwo na całego, prawie jak w parafii. Bardzo wielu uczniów pojechało na Lednicę, co chwila słyszę świadectwa wiary. Ostatnio jeden chłopak podszedł do mnie na korytarzu, by podziękować za katechezę o miłości małżeńskiej. Bardzo go dotknęła. Pozwolił, by Bóg zaleczył jego rany i naprawił jego związek z dziewczyną. Słysząc takie opowieści, jestem bardzo szczęśliwy.

Kto rzucił hasło, by spotykać się w szkole pół godziny przed lekcjami?

Przed dwoma laty postanowiliśmy z młodymi, że zrobimy w szkole salkę do modlitwy. Pani dyrektor się na to zgodziła. Młodzi zakasali rękawy i przez dwa tygodnie ostro pracowali. Podwiesiliśmy sufit, uczniowie namalowali na ścianach ikony. Nazwaliśmy tę salę Namiotem Spotkania. Uczniowie byli zachwyceni. I wówczas pojawiły się przeszkody. Lokalny polityk SLD napisał do ministerstwa, że to skandal, by w publicznej szkole powstawała kaplica (nawiasem mówiąc, jaka to kaplica? zwykła salka). Ministerstwo zareagowało: szlaban był wyraźny.

I zamiast ikon wywiesiliście podobizny piłkarzy Widzewa?


Nie. Przenieśliśmy się do… sali koncertowej. Młodzi mieli tak wielkie pragnienie modlitwy, że rzucili hasło: spotkajmy się w dużej sali. Zamknięto nam drzwi, ale Bóg otworzył okno, więc się przez nie wpakowaliśmy do środka. Przez trzy lata mojej pracy w szkole grupki oazowe spotykały się z animatorami. Uczniowie wpadli na pomysł, żeby zrobić ewangelizację dla całej szkoły. Ale jak? Po lekcjach jest dużo zajęć, więc... będziemy się spotykać przed lekcjami i modlić za wszystkich uczniów i nauczycieli. To będą nasze Poranki Chwały.

Dzieciaki chętnie przyjeżdżają do szkoły pół godziny przez czasem?


Przyjeżdżają. To dzieło Ducha Świętego. Na początku modliło się 15 uczniów, a w chwilach szczytu po koncercie ewangelizacyjnym zespołu Mocni w Duchu 75 osób. Gromadzimy się o 7.45. Zaczynamy od jakiegoś ewangelizacyjnego filmiku, teledysku. Potem rusza modlitwa spontaniczna, śpiewamy pieśni uwielbienia (młodzi grają na swych instrumentach!). Przez 25 minut towarzyszy nam fortepian. Jestem poruszony, słysząc, jak szczerze ci uczniowie się modlą.

Otworzyli się od początku? Nie wyssaliśmy modlitwy spontanicznej z mlekiem matki…

Otworzyli się po miesiącu. Początkowo przyglądali się z nieśmiałością. Obserwowali. Gorąco się modliłem, by weszli w modlitwę całym sercem, by Jezus zabrał ducha ironii, który jest w stanie zablokować modlitwę. I nie było cienia szyderstwa! Nawet gdy ktoś modlił się o to, „by kolega nie dostał dziś w szkole pały”, nie było żadnych śmiechów! To był znak: mają dojrzałość do tego, by publicznie wypowiedzieć słowa modlitwy. Przychodzi mniej więcej 50 osób. Podstawówka, gimnazjum, liceum, cały przekrój… Młodzi wypowiadają intencje bardzo szczerze, nikt nie komentuje cudzych wezwań. Padają prośby za trudne sprawy rodzinne (w niektórych rodzinach jest problem alkoholowy, groźba rozwodu). To wszystko dzieci oddają w wielkim zaufaniu Panu Bogu.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

GN 25/2014