Poglądy Franciszka na gospodarkę nie mieszczą się w starym podziale prawica-lewica
13 kwietnia 2006 roku wierni Kościoła katolickiego obchodzili Wielki Czwartek. W Argentynie, gdzie 76,8 proc. ludności stanowią katolicy, jest to dzień szczególny. W stolicy kraju, Buenos Aires, odbywają się wówczas tradycyjne nabożeństwa religijne i festyny ludowe.
Tego dnia kardynał Jose Bergoglio, zwierzchnik kościoła w Argentynie, wprawił w zdumienie nie tylko postronnych obserwatorów, ale także tych, którym wydawało się, że go dobrze znają. Przed południem przyjaciele zawieźli kardynała Bergoglio do przytułku dla młodych matek w ubogiej dzielnicy Parque Patricios. Tam w obecności innych argentyńskich hierarchów obmył nogi siedemnastu kobietom w ciąży i przekazał dar pieniężny. Dziennikarz lokalnego radia twierdził, że było to trzy czwarte jego rocznych zarobków.
Dzień wcześniej w eleganckiej restauracji w centrum stolicy kardynał dziękował lokalnym przedsiębiorcom za ich ofiarność na rzecz ubogich.
Co te gesty mają wspólnego z gospodarką? Bardzo wiele. Część komentatorów podkreślała wówczas, że nieprzypadkowo miały miejsce dzień po dniu – świadczyły o tym, że kardynał chce wyraźnie odróżnić pomoc ubogim od idei wojny klas, która pomimo upadku realnego socjalizmu w Europie, pozostaje poważnym problemem w Ameryce Łacińskiej.
Przeciw polityce junty
Wojna klas jest elementem teologii wyzwolenia, która była próbą połączenia społecznej nauki Kościoła z ideologią marksistowską. Jeden z teoretyków tego nurtu, Gustavo Guttierez, przekonując, że Kościół powinien stanąć po stronie ubogich, równocześnie afirmował marksistowską walkę klasową. Skrajne interpretacje nauki Kościoła w kontekście teologii wyzwolenia skłaniały jej zwolenników do przedstawiania Jezusa Chrystusa jako partyzanta z bronią w ręku, niczym Che Guevara.
Watykan zawsze z dużym dystansem odnosił się do teologii wyzwolenia. „Przypomina ciężko strawne spaghetti – przesolone, ze zbyt dużą ilością sosu” – tak lapidarnie określił teologię wyzwolenia kardynał Pio Laghi, nuncjusz papieski w Argentynie od 1974 do 1980 roku. W tym czasie ksiądz Bergoglio został zwierzchnikiem prowincji jezuitów.
Po rządach pułkownika Juana Perona, który był prezydentem Argentyny w latach 1946-1955 i znów przez kilka miesięcy na przełomie 1973 i 1974 r., finanse państwa były zrujnowane. Jak zauważają dwaj ekonomiści Mark Falcoff i Ronald Dolkart w swojej analizie „Argentina in depression and war” szef argentyńskiego rządu pod hasłami „sprawiedliwości społecznej” zainicjował tak zwaną „politykę rozwojową”. Stosował subsydia i inne instrumenty polityki państwa opiekuńczego. W ten sposób Peron chciał doprowadzić do wyrównania różnic dochodów wykształconych pracowników i tych, którzy nie ukończyli żadnej szkoły. Polityka gospodarcza państwa pozwoliła na zwiększenie zarobków niezależnie od wydajności pracy. Państwo rozbudowywało przemysł, dochody czerpiąc z eksportu surowców.
- Długoterminowy skutek tych działań był tragiczny – podkreśla dr Soledad Loaeza z Centre of International Studies of El Colegio de México.
Nadmierna i nieefektywna polityka protekcjonizmu wywołała falę korupcji. Po jednej interwencji konieczna okazywała się następna i kolejna, co doprowadziło do zwiększenia deficytów budżetowych. Rząd był zmuszony emitować coraz więcej wysokooprocentowanych obligacji. To właśnie w rządach Perona, część ekonomistów dostrzega genezę późniejszego bankructwa finansów publicznych Argentyny.
Nie wszyscy ekonomiści podzielają jednak ten pogląd. Część naukowców, zwłaszcza katolickich, wskazuje na badania dr Carlosa Díaza Alejandro, który uważa, że w okresie od 1946 r. do połowy dekady lat 70. gospodarka Argentyny rozwijała się w sposób zrównoważony. PKB na głowę rósł średnio o 2 proc. rocznie. Jest to zupełnie przyzwoity wynik, choć istotnie mniejszy niż w Stanach Zjednoczonych czy zachodniej Europie, które były głównym punktem odniesienia dla ekonomistów w tamtym okresie. Według Díaza Alejandro poważne problemy w argentyńskiej gospodarce rozpoczęły się dopiero w drugiej połowie 1975 r.
W ten właśnie sposób reformy Juana Perona ocenia część hierarchów kościoła w Argentynie. Wydaje się, że częściowo podzielał ją Jorge Bergoglio.
W 1979 roku ksiądz Bergoglio, na zaproszenie sekretarza Episkopatu Ameryki Łacińskiej, arcybiskupa Alfonso López Trujillo, wziął udział w przygotowaniu dokumentów kończących obrady konferencji biskupów w Puebla.
Było to przełomowe wydarzenie.
Tomasz Pompowski