Warszawa szczęśliwa dla Włochów, a szczególnie dla Mario Balotellego. Dzięki jego dwóm golom "Błękitna Drużyna" wygrała z Niemcami 2:1 i awansowała do finału Euro 2012. Tym meczem Stadion Narodowy i Polska pożegnały się z turniejem.
Wychodzących na przedmeczową prezentację piłkarzy powitała wielka "sektorówka" w barwach narodowych przygotowana przez niemieckich kibiców. Organizatorzy natomiast zatroszczyli się o "kartoniadę". Na jednej z trybun z uniesionych w górę przez publiczność kawałków papieru powstały flagi obu krajów oraz napis "respect", czyli "szacunek".
Po hymnach kapitanowie zespołów - Gianluigi Buffon i Philipp Lahm - odczytali przesłanie do kibiców, apelując o poszanowanie mniejszości i odmienności.
Półfinał Euro 2012 ściągnął na trybuny wiele znakomitości. Oprócz pełniącego honory gospodarza szefa UEFA Michela Platiniego, do Warszawy przyleciał prezydent światowej federacji Joseph Blatter. Po raz trzeci podczas ME w loży honorowej zasiadł prezydent RP Bronisław Komorowski, którego gościem był jego węgierski odpowiednik Janos Ader.
Przed meczem głośniejsi byli fani z Niemiec i po trybunach niosło się "Deutschland, Deutschland", ale tuż po pierwszym gwizdku sędziego Stephane'a Lannoya z Francji widownię obiegło gromkie: "Italia, Italia". Po chwili własne terytorium postanowili oznaczyć sympatycy futbolu znad Wisły, którzy zaintonowali "Polska, biało-czerwoni".
Na boisku od pierwszego gwizdka arbitra było nerwowo, a obaj trenerzy szybko opuścili ławki rezerwowych i do maksimum wykorzystywali przeznaczone dla nich strefy, wędrując niemal pod linię boczną boiska. Joachim Loew szybko wrócił do reszty ekipy, ale Cesare Prandelli sterował niemal każdym zagraniem czy ruchem swoich zawodników.
W szóstej minucie po rzucie rożnym strzał Matsa Hummelsa zatrzymał na linii bramkowej... Andrea Pirlo, który dotąd słynął z pięknych strzałów, dośrodkowań i podań.
Włosi szybko otrząsnęli się z początkowej przewagi rywali i w 20. minucie objęli prowadzenie. W roli głównej wystąpił duet napastników - dośrodkował w pole karne Antonio Cassano, a krytykowany wcześniej za brak skuteczności "Suuuuperrrr Maaariiooo" - jak krzyczał włoski spiker - Balotelli głową pokonał Manuela Neuera.
W 35. minucie pięknie strzelił Sami Khedira, ale Buffon zdołał wybić piłkę na róg. Ile kosztowało go to wysiłku, można się było przekonać, patrząc na zawieszone pod kopułą stadionu telebimy, gdy realizator zaprezentował jego głęboki oddech ulgi...
Po chwili jednak, podobnie jak cała ekipa "Squadra Azzurra", wyrzucił do góry ręce w geście radości. Balotelli potężnym kopnięciem umieścił piłkę w górnym rogu niemieckiej bramki. Skąd wziął siłę na takie uderzenie, pokazał sekundę później, gdy ściągnął koszulkę i zaprezentował efektowną muskulaturę.
Piłkarz Manchesteru City - syn Ghańczyków adoptowany przez włoską rodzinę - grał w czwartek pierwsze skrzypce, ale cała orkiestra dyrygenta Prandellego w pierwszej połowie nie pozwoliła sobie choćby na jeden fałszywy ton. A Niemcy wyglądali jakby na sparaliżowanych włoską klątwą - w żadnym z wcześniejszych siedmiu spotkań na wielkiej piłkarskiej imprezie nie zdołali pokonać Italii.
W przerwie organizatorzy poinformowali, że na Stadionie Narodowym w czwartkowy wieczór zasiadło 55 540 widzów. To... najniższa frekwencja na tym obiekcie. Najwięcej kibiców zgromadził mecz otwarcia biało-czerwonych z Grekami, który oglądało 56 070 kibiców. Łączna publiczność wszystkich pięciu spotkań na głównej polskiej arenie ME to 278 734 osób.
Do drugiej połowy Niemcy przystąpili z dwoma zmianami w składzie i mocną wolą odrobienia strat. Do wysiłków piłkarzy dostroili się również kibice, z których najzagorzalsi przez kilkanaście minut non stop chóralnym śpiewem oraz oklaskami dodawali sił i otuchy swoim ulubieńcom. Wystarczyło na strzał z rzutu wolnego Marco Reusa, po którym piłka, muśnięta przez Buffona, otarła się o poprzeczkę i wyszła poza boisko.
W 70. minucie boisko opuścił bohater wieczoru. Przewrócił się nieatakowany przez rywala, a działania lekarzy świadczyły, że złapał go skurcz. Na boisku pojawili się noszowi, ale Balotelli zszedł na nogach, przy akompaniamencie gwizdów niemieckich kibiców, posądzających go o symulowanie.
Włosi panowali nad sytuacją, a że nie myśleli o zdobyciu kolejnych goli, to emocji było jak na lekarstwo. Dopiero w doliczonym przez siebie czasie gry sędzia dopatrzył się zagrania ręką jednego z graczy w błękitnych koszulkach w polu karnym i podyktował rzut karny. Jedenastkę wykorzystał Mesut Oezil i dał Niemcom 120 sekund nadziei. Italia przetrwała, Italia w finale.
O godz. 22.38 francuski arbiter gwizdnął po raz ostatni, kończąc mecz i polską część Euro 2012. Chwilę później przy dźwiękach przeboju Adriano Celentano "Azzurro" wolontariusze rozwinęli na murawie biało-czerwoną flagę o wymiarach 30x52 m z podziękowaniami w 16 językach drużyn uczestniczących w ME za emocje, wrażenia, przyjazd do Polski i wspólną zabawę.
"Tak długo czekaliśmy, a tak szybko minęło" - wzdychali kibice opuszczając Stadion Narodowy.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.