Euro 2012 toczy się "pomiędzy sportem a polityką" - piszą dwa główne francuskojęzyczne dzienniki belgijskie o rozpoczynających się w piątek mistrzostwach. Przypominają, że mecze na Ukrainie "zbojkotowała większość europejskiej klasy politycznej".
Strefa kibica w Kijowie SERGEY DOLZHENKO/PAP/EPA
W artykule redakcyjnym pt. "Bojkotowanie jest zbyt surowe" "La Libre Belgique" zapowiada, że, gdy rozpocznie się Euro 2012, "kurtyna zasłoni wszystko, co nie dotyczy piłki nożnej". W cieniu pozostaną - pisze - "Ukraina i jej prezydent skazany za gwałt, wybiórcze wymierzanie sprawiedliwości, korupcja, prostytucja na skalę przemysłową".
Zauważa, że "znakomita większość szefów państw i rządów europejskich nie zaszczyci trybuny prezydenckiej Wiktora Janukowycza swoją obecnością (...) Jednakże ta rezygnacja może zostać uznana za niewystarczającą". Dziennik stwierdza, że "być może nie jest konieczne apelowanie do politycznego uświadomienia piłkarzy", ale można wskazywać na potrzebę "integralności sportowych wartości".
W osobnym artykule dziennik zauważa, że "wspólna organizacja wielkich wydarzeń sportowych przez dwa kraje ma w sobie coś niezwykle sympatycznego (...) i może mieć "znaczenie historyczne, jeśli pomaga w uleczeniu ran z przeszłości".
"Przygoda polsko-ukraińska, która zaczyna się w ten piątek wraz ze startem Euro 2012 powinna również wywołać entuzjazm, nadając +europejskiej idei+ nowy wymiar. (...) Rywalizacja będzie też puszczeniem oka do Historii, lub też jej wyszydzeniem albo gestem pogardy - to pokaże przyszłość" - zapowiada dziennik. W tym kontekście przypomina o polsko-ukraińskiej rywalizacji o Lwów w ciągu dziejów.
"Czy kibice uleczą swoje pamięci zbiorowe, czy też wejdą one w konflikt? O to można się obawiać, bo mimo że oba kraje nie mają monopolu na chuliganów i innych kretynów na trybunach, to Ukraina i Polska mogą zgromadzić wokół boiska spory kontyngent idiotów, których siłą napędową jest nacjonalizm, nietolerancja i rasizm" - dodaje "La Libre Belgique", powołując się na kontrowersyjny reportaż BBC "Stadiony nienawiści".
"Euro 2012 między sportem a polityką" - ogłasza w tytule "Le Soir". Zapowiadając rozpoczęcie mistrzostw w piątek w Warszawie, dziennik zauważa, że "dotąd mówiło się więcej o polityce i gospodarce, niż o sporcie". Mistrzostwa, zdaniem dziennika, "powinny pomóc w promocji Polski, a Ukrainie - w poprawieniu jej wizerunku".
W ostatnich tygodniach - zauważa "Le Soir" w reportażu z Warszawy - "wszystkie argumenty były dobre, by zohydzić Ukrainę i wzywać do bojkotu". Przypomina materiał BBC, los uwięzionej byłej premier Ukrainy Julii Tymoszenko oraz krytykowane przez szefa UEFA Michela Platiniego windowanie cen w ukraińskich hotelach.
"Le Soir" wskazuje, że na mecze, które odbędą się na Ukrainie "pozostały dziesiątki tysięcy biletów do sprzedania". W Polsce - zauważa dziennik - poza podwyżkami o 25 proc. w sklepach przyległych do czterech stadionów - "stawki podniesiono minimalnie". Jednocześnie, sieć autostrad w Polsce "nie jest jeszcze gotowa" i "nie odpowiada oczekiwaniom". "Pomimo tych problemów logistycznych Polska jest gotowa do oficjalnego rozpoczęcia mistrzostw" - ocenia dziennik.
W osobnym artykule pt. "Ukraina poza grą w Euro 2012?" "Le Soir" podkreśla, że "prawie cała europejska klasa polityczna zdecydowała się potraktować Ukrainę z góry". Kraj jest krytykowany za "autorytarny styl rządzenia (...) wprowadzony przez prezydenta Wiktora Janukowycza", "pełzającą korupcję", "pogardę okazywaną państwu prawa, niezależności sądów i prawom człowieka" - wylicza "Le Soir".
"Europejczycy już okazali swoje rozczarowanie reżimem, odmawiając podpisania ambitnej umowy o stowarzyszeniu między UE a Ukrainą (umowa ta została jedynie parafowana-PAP). Polska - dodaje dziennik - jest "najwierniejszym sojusznikiem" Ukrainy w UE, "jest wśród jedynych, którzy popierają Ukrainę na dobre i na złe, twierdząc, że powszechny bojkot jedynie popchnie Kijów w szpony Rosji".
"Le Soir" nazywa również "subtelną bronią" bojkot sportowy, przypominając, w kolejnym artykule, jego przypadki od lat 70. XX wieku. Zauważa, że podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie w 2008 roku uznano, że należy jechać do Chin, bo "realpolitik zobowiązuje".
"Teraz Ukraina +korzysta+ z bycia w centrum uwagi, koncentrującej się szczególnie na jej więzieniach" - stwierdza "Le Soir".
Jeszcze jeden materiał gazeta poświęca historii stosunków polsko-ukraińskich od XVI-XX wieku. Zauważa, że bliskość obu krajów jest "naturalna, gdy patrzy się z Brukseli", ale w istocie łączyły je w ciągu wieków "nie zawsze harmonijne" stosunki.