Oglądałem ostatnio fotografie z wystawy prezentującej dorobek świeżo upieczonej pani doktor jednej z polskich uczelni artystycznych. Dużo mnie to kosztowało. Doktorantka postawiła bowiem na malowanie obrazów ideologicznie „zaangażowanych” w ewidentnie jednym kierunku.
Historie ludzi bywają o wiele bardziej skomplikowane, niż można przewidzieć. Podobnie jak cała historia i jej poszczególne epoki, o których nauczyliśmy się myśleć bardzo stereotypowo.
„W poniedziałek 11 października życie wielu osób się zatrzymało”. Kiedy przeczytałem pierwsze zdanie artykułu Bartosza Waltera „Dzień, w którym zachwiał się internet” (ss. 16–19), przetarłem ze zdumienia oczy.
Londyński maraton ma pecha do startujących w nim Polaków. Trzy lata temu głośna była sprawa oszustwa w wykonaniu bezdomnego, który dołączył do biegnących na trasie, a potem znalazł zgubiony przez kogoś numer startowy. Wykorzystując go, mógł ukończyć maraton. Zdobył medal.
Nie milkną dociekania na temat tego, co polscy biskupi usłyszą od papieża w trakcie wizyty ad limina apostolorum, która właśnie się rozpoczyna.
W piękne jesienne popołudnie pani Zofia siedziała na ławce w parku i czytała tygodnik. Dostrzegając kątem oka elementy charakterystyczne dla „Gościa Niedzielnego”, postanowiłem z nią porozmawiać.
Nie milkną echa dyskusji i komentarzy na temat opublikowanego 15 września raportu niezależnej eksperckiej komisji badającej sprawę oskarżonego dominikanina Pawła M.
Świat w klatce, kontrowersyjne gale. Przesuwanie granic patologii – wielki tytuł opatrujący tekst na stronie internetowej polskatimes.pl brzmi złowieszczo. I trudno się dziwić, skoro opisywane w tekście zjawisko faktycznie świadczy o degradacji mediów i ich odbiorców.
Polskie siostry karmelitanki żyjące na Islandii opowiadały mi o swoim ogrodzie. Trudno w klimacie tak chłodnym sprawić, by ziemia przynosiła obfite plony. Korzystny jednak dla wzrostu roślin ze względu na ilość światła, które na nie pada, jest czas, gdy słońce praktycznie nie zachodzi. Dzień polarny.
Pierwszy wrześniowy numer zamknięty został w klimacie lekko depresyjnym. Trudno się dziwić, aura się zmienia, niebawem rozpoczynie się ostatni kwartał roku 2021. Chmury, szaruga i dużo deszczu – „lekko depresyjnie”, tak się mówi, prawda? Depresja jest jednak bardzo poważną chorobą i – jak przekonuje w bieżącym numerze „Gościa Niedzielnego” profesor Irena Krupka-Matuszczyk – nie chodzi w niej o spadek nastroju wywołany deszczową pogodą czy brakiem słońca.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.